„Z dizajnem jest jak z kobietą – jak jest tylko ładna, to nie jest dobrze”. Wywiad z Krystyną Łuczak-Surówką
Od pracach ikony polskiego stylu art deco – Julii Keilowej – po najnowsze wzory wystawiającej dziś swoje prace w całej Europie Malwiny Konopackiej. O tym niezwykłym projekcie rozmawiamy z historyczką sztuki i krytyczką dizajnu Krystyną Łuczak-Surówką.
Autor: MC
Zdjęcia: Zdjęcie: Julita Pająk, materiały prasowe
Wystawa „Design. Sztuka Kobiet” będącą przeglądem blisko dwustu najlepszych projektów rodzimych designerek ostatniego stulecia.
Tak, jest to bardzo ciekawy pomysł DESA Unicum, aby połączyć aukcję z wystawą. Nie ukrywam, że bardzo się cieszę, że tym razem temat dotyczy kobiet, chociaż muszę przyznać, że dla mnie liczy się przede wszystkim projekt i to od niego dochodzę do tego kto go stworzył. Dla mnie płeć nigdy nie ma znaczenia, tylko osoba.
Czyli dizajn nie ma płci?
Kiedyś zrobiłam ze studentami na seminarium bardzo ciekawe doświadczenie. Pokazywałam im różne projekty – od bardziej znanych do mniej i poprosiłam, żeby wskazali czy ich autorem jest mężczyzna czy kobieta. Rzeczywiście bardzo się gubili. Wpadali często w stereotypowe pułapki.
Wystawa w DESA Unicum obejmuje sto lat historii polskiego projektowania. To szmat czasu!
Przewijają się przez niego historie fenomenalnych kobiet – ambitnych, kreatywnych, niezwykle pracowitych, wiernych swoim marzeniom, z których nie wszystkie udało się zrealizować. Wiele osób nie zdaje sobie sprawy, ale duża część tych projektantek tworzących po wojnie nadal żyje.
Wystawa ta jest też dobrym pretekstem do tego, żeby porozmawiać o roli kobiet w polskim projektowaniu. Często słyszę, że nie mamy dobrych projektów albo historii albo coś tam się urywa i że tylko mężczyźni. Oczywiście to wszystko nie jest prawda i ja ze swoją wiedzą jestem w stanie to szybko zrekonstruować, ale bym bardzo chciała, żeby przetrwała świadomość, żebyśmy byli tym zainteresowani i ta wystawa jest okazją do tego, żeby zobaczyć jakie to są projekty i jakiej klasy.
Najstarsze obiekty na tej wystawie pochodzą z dwudziestolecia międzywojennego, ale przecież z kobiecym projektowaniem mieliśmy do czynienia też wcześniej.
Powiedziałabym, że prawie od zawsze, co związane jest z silną obecnością kobiet w strefie domu. Przedmioty domowe były tworzone przez kobiety, to kobiety często generowały nowe rzeczy.
Styl zakopiański nie powstałby, moim zdaniem, gdyby nie Maria Dembowska, która zainteresowała się sztuką oraz góralskim rzemiosłem i zaraziła tym Witkiewicza. Takich kobiet było mnóstwo.
Na wystawie zobaczymy między innymi pracę Julii Keilowej, która jest prawdziwym fenomen. Keilowa, posiadając ogromny majątek, stworzyła własną pracownię, w której robiła bardzo trudne technologicznie projekty i eksperymentowała z metalem szukając odpowiedniej formy, plastycznego języka wyrazu. Jej wzory art deco produkowały najlepsze warszawskie zakłady wyrobów metalowych. W dwudziestoleciu miedzywojennym wszyscy znali na świecie wyroby metalowe z Warszawy, wełnę z Bielska, polską porcelanę, jedwab z Milanówka.To były marki, które promowały polskie wzornictwo w tamtych czasach…
I bardzo często stały za nimi kobiety. Dlaczego jednak tym wszystkim kobietom tak rzadko spełniało się marzenie o wdrożeniu ich projektów do produkcji?
Ten świat był rządzony przez mężczyzn. Im dalej w las, im bardziej cofamy się w czasie, tym bardziej to widać. Wiele było na przykład twórczych małżeństw, w których on powiedzmy był
projektantem -artystą, a ona „coś tam po prostu sobie robiła”. Z czasem historia zweryfikowała często, że to „coś” było ważniejsze. Wiele było kwestią społecznej regulacji i też ekonomii. PRL miał na przykład tę skazę, że przemysł traktował wzornictwo jako dziecko gorszego Boga - liczyły się limity, normy, każda nowa rzecz nie była fajna, bo trzeba było wszystko zmieniać. Kobiety, które chciały coś zmienić, były narażone często po prostu na wyśmianie. Mogły pracować na uczelniach, ale trzymano je z dala od produkcji. Panowało bardzo dużo stereotypów. Współcześnie nie jest wcale lepiej. Bardzo często słyszę młodych projektantek, często z niemałym dorobkiem, że ktoś robi z nimi wywiad i mówi: „O jaka pani ładna i jeszcze projektuje”! My jesteśmy mądre, kreatywne, ambitne, ale piękne jesteśmy przy okazji. To tak jak w dizajnie. Dizajn ma być mądry. Zresztą mam taką metaforę, że z dizajnem jest jak z kobietą - jak jest tylko ładna, to nie jest dobrze. Myślę, że kobietom w różnych profesjach jest po prostu trudniej. Niestety bywamy traktowane niepoważnie, również dzisiaj.
Skoro mowa o współczesności, to jakie projektantki reprezentują na wystawie nasze czasy?
Są to również bardzo ciekawe postacie. Jest Malwina Konopacka, młoda projektantka, ale już z bogatym dorobkiem, kiedyś będąca moją studentką i dyplomatką. Bardzo podziwiam to, jak konsekwentnie buduje ona swoją markę, jej spójność i jakość. Namówiłam na udział w aukcji również bardzo znaną zagranicą Monikę Patuszyńską. Uwielbiam jej porcelanę! To osoba, która łamie kanony, która mówi poprzez porcelanę o procesie. Monika ma dużą świadomość materiału, eksperymentuje z formą. To bardzo ciekawa osoba, zainteresowana, podobnie jak ja, relacjami z przedmiotami, które wychodzą poza relacje użytkowe. Patuszyńska współpracuje na przykład z Peterem Marino, najsławniejszym nowojorskim architektem wnętrz.
Gwiazdą aukcji jest krzesło „Muszelka” Teresy Kruszewskiej, które pochodzi podobno z Twojej własnej kolekcji.
Nie jest tajemnicą, że Teresa Kruszewska jest postacią bliską mojemu sercu i mojej pracy. Obdarzyła mnie międzypokoleniową przyjaźnią. Niezależnie od tego, jest też jedną z naszych najwybitniejszych projektantek mebli z ogromnym dorobkiem. I tak się stało, że jedyna historia zakupu ikonicznego jej projektu z 1956 roku krzesła „Muszelka”, to moja historia.
To projekt, który został ikoną z wielu powodów. To przede wszystkim jeden z najpiękniejszych naszych mebli, jeśli chodzi o giętą sklejkę w formie, proporcjach. Powstała w pierwszym roku wybuchu nowoczesności, wzornictwa organicznego „Muszelka” była debiutem Teresy Kuszewskiej, był to jeden z elementów zestawu mebli mieszkaniowych. I od początku jej powstania wszyscy strzelali do niej oczami. ŁAD robił te krzesła na zamówienie, trzeba było czekać w kolejce, bo nie był to prosty model, więc nie wyprodukowano ich dużo.
W 2012 roku, kiedy przygotowywałam wystawę Teresy Kuszewskiej, okazało się, że nie mogliśmy mieć na niej „Muszelek”, które są w Muzeum Narodowym, bo jeździły jako eksponaty z inną wystawą. Pani profesor bardzo zależało, żeby wystawa była w kwietniu w miesiącu jej urodzin i nam to też trochę wiązało ręce. W rezultacie zrobiliśmy na nią dwie repliki „Muszelek” - jedna stała na ekspozycji, druga przy wejściu i można było na niej usiąść. Rok później udało mi się napotkać aż cztery te krzesła w pewnym zakładzie stolarskim i zrobiłam wówczas wszystko żeby je kupić, łącznie z tym, że podbiłam cenę razy cztery. Za każdą sztukę dałam tyle, ile pan chciał za komplet. Po tym zakupie, parę dni później spotkałam się z panią profesor i zrobiłam jej niespodziankę. Pani Teresa czekała na mnie w oknie i tego dnia, kiedy przyjechałam do niej z dwoma krzesłami już na klatce schodowej słyszałam jej słowa „Nie wierzę, nie wierzę”! Cały dzień potem siedziałyśmy na tych „Muszelkach”. I ten egzemplarz, który będzie wystawiony w Desie, to właśnie jedno z tych krzeseł, na którym Pani profesor siedziała. „Muszelka: to ikoniczny obiekt, prawdziwa gratka dla kolekcjonerów, ale też dla wszystkich, którzy odwiedzą wystawę. Decyzję o jej sprzedaży podjęłam dlatego, żeby przywrócić rozmowy o pani profesor i żeby jej nazwisko nie przycichło.
Jakie jeszcze inne obiekty na tej wystawie są Twoim zdaniem godne uwagi?
Z pewnością fotel projektu Marii Chomentowskiej na drewnianej konstrukcji, którego siedzisko, zaplecek i podłokietniki są zrobione tkaniny. To model, który praktycznie nie pojawia się na rynku, pochodzi z rąk prywatnych, tak samo jak bardzo ciekawy fotel Zofii Dziewulskiej. Dla mnie to ogromna wartość, że DESIE unicum udaje się pozyskać z rynku takie obiekty tej klasy, których normalnie się nie spotyka w concept storach vintage.
W sobotę 28 września o godzinie 17-ej będzie można wziąć udział w Twoim oprowadzaniu kuratorskim po wystawie.
Na pewno nie będziemy siedzieć! Będziemy chodzić pomiędzy obiektami, a ja opowiem z pewnością o trzech sylwetkach kobiet, ale też postaram się zwrócić uwagę na wszystkie najciekawsze rzeczy. Na wystawie „Design. Sztuka Kobiet” jest bardzo wiele fenomenalnych projektów. Zapraszam!
Wystawa „Design. Sztuka kobiet” potrwa w dniach 27 września-8 października 2019. 8 października wszystkie obiekty zostaną wystawione na aukcji w DESA Unicum.
Szczegółowe informacje o wydarzeniu: https://www.facebook.com/events/1415013908647411/
A także na stronie: https://desa.pl/pl/auctions/583/design-sztuka-kobi...