25 lat marki Geberit w Polsce – rozmowa z Przemysławem Powalaczem i Robertem Koniecznym
Marka Geberit ma około 150 letnią tradycję, na polskim rynku funkcjonuje od 25 lat, w ciągu których na stałe wpisała się w świadomość Polaków. Z tej okazji zachęcamy do lektury rozmowy z Przemysłem Powalaczem, prezesem Geberit Polska oraz architektem Robertem Koniecznym, założycielem pracownik KWK Promes, ambasadorem marki.
Jakie zmiany zaszły w architekturze, biznesie, w świecie na przełomie 25 lat, czyli od momentu wejścia na polski rynek firmy Geberit?
R.K.: 25 lat temu zaczynałem studia, można powiedzieć, że wkraczałem w dorosłe życie. Na moich oczach Polska zmieniała się z kraju komunistycznego w państwo wolnorynkowe. Na drugim roku studiów wziąłem urlop dziekański, pracowałem jako przedstawiciel handlowy – wtedy nauczyłem się rozmawiać z ludźmi, co bardzo pomogło mi w późniejszej karierze. W tamtym czasie zachłysnęliśmy się wolnością, panowała „wolna amerykanka”. Wszystko rodziło się od nowa i być może dlatego łatwiej było nam, jako młodej pracowni (zaczynaliśmy w 199 roku), zaistnieć na rynku. Teraz nasz wolnorynkowy system jest okrzepły i poukładany, rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej, jest bardziej skomplikowana.
A jak można opisać przemiany ostatniego ćwierćwiecza w architekturze?
R.K.: U schyłku epoki PRL nasza architektura przeżywała głęboki kryzys. Zmiana systemowa, przejście do otwartej gospodarki kapitalistycznej spowodowała, że nagle zyskaliśmy pełen dostęp do materiałów i technologii, które wcześniej były trudno dostępne. Niestety odbiło się to czkawką w rodzimej architekturze. Nasz głód wolności w połączeniu z nagłą dostępnością wszystkiego sprawił, że chcieliśmy pokazać: możemy dużo więcej. Kakofonia kolorów i form w przestrzeni boli do dziś. Musiały minąć długie lata, zanim wielu z nas zrozumiało, że nie tędy droga, że w ten sposób tworzymy chaos przestrzenny, który przecież zostaje z nami na dłużej. Dlatego, moim zdaniem, interesujący okres w polskiej architekturze przypada dopiero na ostatnie 5-7 lat, od kiedy mamy większą świadomość społeczną. To dobrze, że przeminęła nasza tęsknota za dworkami…
A jak Pan, Panie Przemku, postrzega zmiany w biznesie na przestrzeni tych 25 lat?
P.P.: Z perspektywy osoby, która właśnie 25 lat temu rozpoczynała pracę zawodową, zacznę od zmian w dostępie do wiedzy, ponieważ ten aspekt wydaje mi się najbardziej zasadniczy i znaczący. Zyskaliśmy możliwość uczenia się: wiemy, jak zarządzać biznesem, jak budować struktury, mądre organizacje, pojawiła się wiedza na uniwersytetach kształcących menedżerów. To uznałbym za absolutnie najbardziej znaczący element przemian. Po drugie – oczywiście technologie, które zmieniły się w sposób spektakularny. Rozwój technologiczny wywołał wiele zmian w życiu każdego z nas, a także w funkcjonowaniu przedsiębiorstw, w zakresie dostępu do wiedzy, gromadzenia danych, szybkości ich transferu, narzędzi docierania do klientów, prezentacji produktów, projektowania obiektów.
Po trzecie – uważam, że należy też wspomnieć o zmianach, jakie zaszły w naszej mentalności. Pamiętam, że na początku mojej ścieżki zawodowej zależało mi na robieniu interesów, znalezieniu dobrej pracy. Takiej, która pozwoli mi się utrzymać, kupić mieszkanie czy innymi słowy zadbać o mój prywatny byt, „dobrze urządzić się w życiu”. W połowie lat 90. mieliśmy wciąż jeszcze bardzo ofensywny kapitalizm, transakcyjne postrzeganie rzeczywistości – kariera, kumulowanie oszczędności itp. Kiedy dzisiaj rozmawiam z młodymi ludźmi, którzy zaczynają pracę w Geberit Polska, widzę, że są bardziej zrównoważeni, mniej skoncentrowani na swoich potrzebach materialnych. Zwracają większą uwagę na komfort życia, doceniają czas wolny i doświadczanie rzeczywistości. Bardziej liczy się dla nich zdrowie, środowisko naturalne, czas poza pracą itp. Moim zdaniem dzisiejsi dwudziestoparolatkowie są mądrzejsi z punktu widzenia holistycznego patrzenia na świat niż ja byłem w ich wieku.
W kontekście zmian naszej mentalności chciałbym też zwrócić uwagę na jeszcze jeden ważny aspekt – mianowicie na to, jak wiele kobiet pojawiło się w biznesie. Uważam to za naprawdę duże osiągnięcie, ponieważ udało się nam w ciągu tych 25 lat otworzyć na płeć piękną w biznesie, przezwyciężając wiele społeczno-kulturowych ograniczeń i konwenansów. Cieszę się z tego, że mamy dziś tyle mądrych kobiet na wysokich stanowiskach w zarządach przedsiębiorstw.
Wreszcie ostatni aspekt, na który chcę zwrócić uwagę, to zmiana podejścia do środowiska. Oczywiście wiele jest tu jeszcze do zrobienia, ponieważ wciąż niestety postrzegamy zagadnienia ekologii jako taki listek figowy w biznesie – coś wypada robić, ale raczej dlatego, bo tak jest modnie i nowocześnie, taki jest trend, a nie z autentycznej potrzeby i dla dobra przyrody. Akurat w Gebericie, co mówię z pełną odpowiedzialnością, podejście do ochrony środowiska naturalnego i przyjaznej egzystencji na planecie jest traktowane bardzo poważnie. Raport zrównoważonego rozwoju, który publikujemy od wielu lat jest najlepszym dowodem na to, że patrzymy na to zagadnienie kompleksowo, odpowiedzialnie i długofalowo. W naszych spotkaniach wewnątrz firmy prawdziwy, bezpośredni kontakt z przyrodą, odarty z technologii, jest zawsze obecny. Niestety nadal jeszcze mamy jako społeczeństwo, my oraz nasze dzieci, ogromne braki w edukacji ekologicznej. Ubolewam nad tym, że wciąż nie wykształciliśmy czegoś takiego, jak ekologiczny dekalog, który warunkuje nasze codzienne zachowania i odruchy. Wszyscy skupiliśmy się obecnie na pandemii i zagrożeniu, jakim jest COVID-19, natomiast absolutnie największym zagrożeniem dla ludzkości są dziś zmiany klimatyczne i to, co stanie się z naszą planetą. Niestety do tych zagadnień w kontekście edukacji podchodzimy w naszym kraju bardzo marnie.
Teraz chciałabym, żebyśmy troszkę zeszli na ziemię i porozmawiali o tym, jakie zmiany zaszły w mentalności użytkowników łazienek, odbiorców Geberit? Panie Robercie, jakie są łazienki w ikonicznych projektach domów, które tworzyła Pańska pracownia kiedyś, a jakie są dziś?
R.K.: W pierwszych naszych budynkach na początku lat 2000 łazienki były dość szokujące, jak na tamte czasy, ponieważ stosowaliśmy rozwiązania, które obecnie są obowiązującym trendem. Wtedy kierowaliśmy się zdrowym rozsądkiem i wyczuciem tego, co będzie dobre i co sprawdzi się w dłuższej perspektywie czasu. Mam tu na myśli prostotę, czystość i klarowność przestrzeni oraz formy, użytkową ergonomię i wygodę. Stosowaliśmy proste sprzęty, łatwe do utrzymania w czystości. Nasze pierwsze projekty, to były często przeróbki mieszkań i domów – takie były początki, nie zaczynaliśmy od tych najbardziej znanych realizacji. I okazuje się, że udawało się z powodzeniem przerabiać coś, co powstawało w PRL-u. Z drugiej strony, przy projektach domów zdarzało nam się ograniczać zapędy inwestorów, którzy wyrwawszy się z blokowisk, chcieli od razu budować ogromne wille. Te powierzchnie były zbyt duże, niepotrzebne. Na przestrzeni lat zrozumiałem, że warto namawiać klientów do racjonalnego planowania przestrzeni – również, a może właśnie przede wszystkim w łazienkach. Czym innym jest przestrzeń, której potrzebujemy jako użytkownik, a czym innym potrzeba przestrzeni, którą chcemy nakarmić wzrok. Dobry architekt potrafi tak zaprojektować łazienkę (i nie tylko), że z niewielkiej powierzchni, która w zupełności wystarcza nam do życia, umie wyczarować coś, co wygląda bardzo przestronnie, czym możemy nakarmić oczy i gdzie dobrze się czujemy. Racjonalne planowanie przestrzeni łazienek jest też znacznie korzystniejsze z punktu widzenia planety. Mam tu na myśli np. energię potrzebną do ogrzania pomieszczenia, oszczędności w zużyciu wody. Dlatego nawet zamożnych klientów przekonuję dziś do racjonalnego planowania łazienek, optymalnie do ich potrzeb. Sztuką dobrego architekta jest takie zaprojektowanie przestrzeni, żebyśmy mogli komfortowo funkcjonować na co dzień, a jednocześnie byśmy mieli wrażenie, że jest jej znacznie więcej niż faktycznie jest. Nie znaczy to, że powinniśmy się samoograniczać i umartwiać. Chcę tylko powiedzieć, że musimy nauczyć się w sposób mądry, tzn. świadomy, odpowiedzialny i zrównoważony korzystać z możliwości, jakie oferują nam dzisiejsza technologia i producenci.
P.P.: W tej chwili zwraca się uwagę na światło, to, jaką będzie miało barwę i temperaturę, czy można sterować tymi parametrami. Czy jest to odpowiednie światło przy goleniu albo do wykonania makijażu. Świadomość tych aspektów permanentnie rośnie. Ogrzewanie podłogowe – coś czego nie widać, ale co daje niezwykły komfort korzystania z łazienki.
Po drugie zaawansowana technologia, która gwarantuje wieloletnie użytkowanie. Geberit właśnie na to stawia. Oferujemy rozwiązania nie najtańsze, ale takie, które wyróżniają się swoim poziomem technologicznym, jakością, trwałością. Po trzecie powiedziałbym, cytując słowa Johanna Wolfganga Goethego, że „w ograniczeniu dopiero znać mistrza”. Coraz częściej patrzymy z dystansem na przestrzeń, nie tylko łazienkową, ale także domową. Nie potrzebujemy już tylu urządzeń, ale za to doceniamy ergonomicznie zorganizowaną przestrzeń, z której możemy korzystać i poruszać się po niej w komfortowy sposób. Więcej jest dziś w łazienkach oddechu, spokoju, ergonomii i porządku. Więcej jest też światła i transparentności – odchodzi się dziś od kabin z zadrukowanymi, nieprzejrzystymi ścianami na rzecz czystych szklanych tafli.
Zgadzam się więc z Robertem, że w ciągu tych 25 lat wiele się w naszych domowych łazienkach zmieniło, i są to zmiany na lepsze. Zmierzamy w kierunku przestrzeni, które są oszczędniejsze, ale bardziej estetyczne, ergonomiczne i dojrzalsze.
Jak w ciągu tych 25 lat Geberit zmienił Polskę i jak Polska zmieniła Geberit?
P.P.: Wolałbym opowiedzieć o tym, w jaki sposób wpłynęliśmy jako marka na sferę, którą się zajmujemy, czyli na przestrzeń łazienki. Myślę, że można pokusić się o obronę takiej tezy, przede wszystkim dlatego, że jako Geberit reprezentujemy brand generyczny. Bardzo często mówi się o „gebericie” nie jako o produkcie firmy Geberit, ale jako stelażu podtynkowym i spłuczce podtynkowej, tak jak mówi się o adidasach w kontekście butów sportowych. W branży sanitarnej „Geberit” funkcjonuje powszechnie jako typologia produktu i w tym sensie rzeczywiście można powiedzieć, że zmieniliśmy Polskę jako Geberit. Nagle okazało się, że z poziomu ok. 10% toalet podwieszanych na stelażu, tzw. misek wiszących, doszliśmy w ciągu 25 lat do poziomu ok. 60%, jak się dziś szacuje. To jest ogromna zmiana, biorąc pod uwagę, że w Polsce każdego roku sprzedaje się ok. 1,2- 1,3 mln misek wc. To oznacza kilkaset tysięcy więcej sprzedawanych stelaży podtynkowych każdego roku w stosunku do 1995 roku, gdy Geberit wszedł na polski rynek.
Innym aspektem tego, w jaki sposób Geberit zmienia polskie łazienki i mentalność użytkowników – mam nadzieję, że Robert to potwierdzi – jest głębokie przekonanie naszej firmy o tym, że bardzo wiele elementów łazienki można ukryć w ścianach. Poczynając od rzeczy oczywistych, takich jak rury i instalacje poprzez elementy do montażu ceramiki, armatury, aż po meble łazienkowe. Niedawno wprowadziliśmy na rynek prekursorski koncept Geberit One, który pokazuje, że szafka nie musi wcale wisieć i odstawać od ściany, ale można ją wpuścić w ścianę tak że wystaje tylko na grubość drzwiczek lustrzanych, a cała reszta schowana jest w środku. To jest kolejny krok do lepszego wykorzystania przestrzeni i lepszej ergonomii w łazience. Geberit pokazał Polakom, że można pewne elementy w łazience dyskretnie schować w ścianie i dzięki temu cieszyć się lepiej zorganizowaną przestrzenią. Myślę, że Robert jako architekt najlepiej rozumie to zjawisko.
Geberit na miarę swoich możliwości zmieniał i zmienia podejście Polaków do jakości wyposażenia łazienek. W większości segmentów mamy do czynienia z sytuacją, gdzie ilość sprzedanych produktów jest odwrotnie proporcjonalna do ceny. To jest klasyczna piramida, w której im coś jest droższe, tym mniej się tego sprzedaje. Natomiast na rynku stelaży podtynkowych mamy sytuację zupełnie wyjątkową, odwrotną – od ćwierćwiecza liderem produkcji i sprzedaży w Polsce jest firma, która oferuje najdroższy produkt, czyli Geberit. To jest nasz ogromny sukces biznesowy, a zarazem pokazujemy klientom, że w taki element, jak stelaż podtynkowy – którego przecież nie widać – warto zainwestować, żeby, mówiąc kolokwialnie, mieć święty spokój na długie lata, na dziesiątki lat. Ta zmiana jest naszą wielką aspiracją – przekonywać polskich klientów, że warto inwestować w rozwiązania jakościowe. Chcemy być efektywni, nie zawsze efektowni.
W kontekście zmian, jakie wprowadził Geberit na polskim rynku uważam, że najważniejsze są trzy aspekty. Po pierwsze, uświadomienie, że toaleta może nie stać na podłodze, dzięki czemu mamy dostęp do całej powierzchni podłogi, co podnosi poziom higieny. Po drugie, przekonanie użytkowników łazienek do tego, że można lepiej, wygodniej zorganizować przestrzeń, chowając pewne elementy w ścianie. Po trzecie wreszcie, przekonywanie Polaków do tego, że warto inwestować w jakość. Tak my próbowaliśmy zmieniać Polskę a aspekcie malutkiego kawałka, jakim jest łazienka.
R.K.: Doskonale pamiętam, jak na początku naszej pracy musieliśmy przekonywać klientów do jakości. Dla nich ważne było przede wszystkim to, żeby łazienka dobrze wyglądała. Nikt nie liczył się z tym, co będzie dalej, po latach. Wielu z nas na własnej skórze, przy okazji kolejnych wymuszonych awarią remontów, musiało się przekonać, że jednak warto zapłacić więcej za lepszy produkt, że warto zrobić coś raz, a dobrze. Geberit zawsze był postrzegany jako droga marka, ale w tym przypadku płacimy za jakość, która powoduje, że zwyczajnie mamy święty spokój. Jeśli połączymy to z dobrym projektem wnętrza i dobrym designem, zyskujemy łazienkę, która będzie i wygodna, i piękna. Będzie dobrze służyć i cieszyć oczy użytkowników przez wiele lat. Taką łazienkę można porównać do dobrego, eleganckiego markowego garnituru – niezależnie od zmian w modzie, od aktualnych trendów, taki garnitur zawsze będzie OK, będzie po prostu ponadczasowy. I tak właśnie staramy się projektować łazienki. Po pierwsze, skupić uwagę na ponadczasowości i dążyć do niej. Dlatego jestem bardzo ostrożny, jeśli chodzi o wszelkie mody w architekturze. A jeżeli stawiamy na ponadczasowość to warto sięgać po produkty i rozwiązania, które dają nam najlepsi. Nic bardziej mnie nie cieszy niż coś, co jest dobrze zrobione i długo działa, nie starzejąc się. To właśnie daje Geberit i muszę powiedzieć, że dziś, po tych 25 latach, rozumie to już wielu Polaków. Coraz więcej osób gotowych jest wydać więcej na lepszy produkt, bo wie, że to się po prostu opłaca. A jak bardzo? O tym możemy się dotkliwie przekonać w takich czasach jak dziś, kiedy w czasie pandemii zepsuje nam się spłuczka, woda zaleje łazienkę, a co gorsza jeszcze sąsiadów i nagle potrzebny jest remont – w samym środku lockdownu…
P.P.: W stu procentach podpisuję się pod tym, co powiedział Robert o architekturze. Jako Geberit mamy takie samo podejście i filozofię produktu. Architektura powinna wytrzymać lata, a domowe łazienki nie powinny potrzebować remontu przez ćwierć wieku i dłużej, zachowując swoją elegancję, klasę i funkcjonalność. W tym kontekście chciałbym jeszcze dodać, że bardzo się cieszę, że mamy pozycję lidera, a co za tym idzie, także większe poczucie odpowiedzialności w zakresie pokazywania wzorców i kształtowania postaw w branży, w której dochodzi do permanentnego odchudzania produktów. Zupełnie niedawno zorientowałem się, że nie ma już na rynku czekolad 100-gramowych. Są 92-gramowe lub mniejsze, ale cena pozostała oczywiście ta sama. To niestety świadczy negatywnie o odpowiedzialności biznesu i tym bardziej jestem dumny z tego, że pracuję w firmie, która oferuje 25 lat dostępności na części zamienne. Dlaczego? Bo wierzymy, że tak trzeba. Bo nasze spłuczki zachowują sprawność nawet przez 30 i 40 lat. Bo dajemy 10 lat gwarancji na cały produkt, a nie na poszczególne elementy, bo wychodzimy z założenia, że to wszystko powinno działać jak najdłużej.
Chciałam zapytać o najlepiej sprzedający się produkt w ciągu tych 25 lat, ale w kontekście tego, co do tej pory Panowie powiedzieli, wynika, że jest to stelaż podtynkowy ze spłuczką?
P.P.: Otóż nie. Jest jeden produkt, którego w tym czasie sprzedaliśmy więcej – przycisk spłukujący. Łatwo to wytłumaczyć, bo o ile stelaż kupujemy raz, montujemy w ścianie i możemy o nim zapomnieć na lata, o tyle przycisk możemy wymienić przy okazji jakiegoś liftingu czy zmiany wystroju łazienki. Jako firma dbamy o to, by nasze nowe produkty były kompatybilne z tymi, które od lat funkcjonują na rynku. Na przykładzie przycisków spłukujących łatwiej mówić o modzie czy wnętrzarskich trendach. W tej chwili, za sprawą pandemii obserwujemy np. wzrost zainteresowania przyciskami bezdotykowymi. Doposażając stary stelaż Duofix w dodatkowy element, możemy zastąpić standardowy, dotykowy przycisk modelem uruchamianym bezdotykowo. Rozwijając nasz flagowy produkt, czyli stelaż podtynkowy Duofix, stale go unowocześniamy, a z drugiej strony pamiętamy o tym, by zachować jego najważniejsze funkcje i cechy.
A skoro jesteśmy przy rozwoju, to jak dochodzi się do rewolucyjnych zmian? Zarówno w biznesie, w rozwoju firmy i produktu, jak też w architekturze?
R.K.: Czasem jest to droga przez mękę, czasem przyjemność, ale żeby się udało trzeba sobie zawsze postawić pewne założenia na wstępie. Nie wystarczy talent ani predyspozycje, ale trzeba jeszcze mieć umiarkowaną pewność siebie i progresywny sposób myślenia – to później procentuje. Nasze projekty, które zmieniły się w rzeczywistość, mają wartość dodaną w postaci innowacyjności, odkrywczości, poprzez którą dokładamy swoją cegiełkę do rozwoju architektury. Po co to robimy? Po to właśnie, by ta dziedzina – architektura – mogła iść do przodu. Mógłbym teraz z perspektywy dwudziestu lat pracy opowiedzieć o kilku projektach, które zmieniły nasz sposób myślenia o pewnych rzeczach, ale nie byłoby tego wszystkiego, gdyby nie genialni twórcy, którzy działali wcześniej i stali się dla nas wzorem do naszych działań. Zawsze stawiałem sobie za wzór najlepszych światowych architektów, starałem się do nich porównywać. Można powiedzieć, że wymyśliłem sobie, że będę się ścigać z całym światem, nawet jeśli ten świat o tym nie wie. Poszukiwałem własnych ścieżek w architekturze po to, by móc dorównać najlepszym na świecie. Moje specyficzne, konceptualne podejście do projektowania spowodowało, że szukając rozwiązania w konkretnym przypadku projektowym człowiek podąża za ideą, pomysłem, który mu przyszedł do głowy. Gdy się na coś takiego wpada, trzeba się skupić już tylko na tym, by dalej konsekwentnie podążać tą ścieżką do końca. Nie rozglądać się na boki, nie nawiązywać do tego co było, co ktoś inny już zrobił, tylko konsekwentnie robić swoje. To się oczywiście może skończyć porażką – możemy dojść do ślepej uliczki, ale zdarza się też na szczęście, że nagle w tej ślepej uliczce są drzwi, które się otwiera i uzyskuje coś całkiem nowego. To jest największa satysfakcja w projektowaniu, że z jednej strony poza dobrą odpowiedzią na temat, tzn. poza dobrym funkcjonalnie projektem, dostajemy też tę wartość dodaną, która powoduje, że powstaje coś wyjątkowego.
W naszym przypadku, to wszystko rodziło się na początku z czystej pasji, chęci i ambicji. Ale na przestrzeni lat udało mi się to zmienić w system pracy pracowni KWK Promes. Fajny, twórczy team, zdolny i wyzbyty kompleksów, świadomie dążący do celu, który sam sobie wyznacza – to jest recepta na sukces.
P.P.: Tylko niepokorni popychają ten świat do przodu. To prawda, natomiast dodałbym do tego jeszcze jedną bardzo ważną rzecz. Kiedyś zwrócił na nią uwagę nieżyjący już, wielki polski projektant Janusz Kaniewski, tłumacząc, czym w kontekście projektowania różnią się Włochy od Polski. Otóż w Polsce na stu artystów jest jeden rzemieślnik, a we Włoszech na stu rzemieślników jest jeden artysta. To, co wysoko cenię w Robercie, to jest właśnie ta potrzeba kontaktu z materią, którą się tworzy. Ona jest warunkiem tego, by tworzyć rzeczy wielkie. Polecam książkę Erica Weinera „Genialni. W pogoni za tajemnicą geniuszu”, w której autor pokazuje, że – mówiąc słowami szkockiego filozofa Davida Hume’a – „czasy i miejsca, które zrodziły wielkich filozofów i polityków, sławnych poetów i wodzów, najczęściej obfitowały również w zręcznych cieśli okrętowych i sprawnych tkaczy”. Chodzi o to, by zmiany często rewolucyjne przeprowadzać w sposób holistyczny, demokratyczny. Nie wystarczy tylko wielka idea.
Każdy produkt przed wdrożeniem do produkcji musi przejść szereg badań, prawda? Jak długo trwa taki proces?
P.P.: Może trwać pięć, a może siedem czy nawet dziesięć lat. Całkiem niedawno ktoś w firmie grzmotnął w stół i powiedział, że nie możemy rozwijać systemu rurowego dłużej niż Airbus rozwijał swojego Airbusa 380. Na co część osób z firmy odpowiedziała, a dlaczego nie? Czy nasz system jest mniej istotny od samolotu, przecież musi działać równie perfekcyjnie. I tu wywiązała się dyskusja. Nie chciałbym zanudzać teraz czytelników szczegółami na temat naszego laboratorium i systemu badań. Powiem tylko, że jesteśmy bardzo mocno przywiązani do badań, od lat wydajemy najwięcej w branży sanitarno-instalacyjnej i łazienkowej na badania i rozwój produktów. Są to kwoty rzędu 70-80 milionów franków szwajcarskich rocznie. W tej chwili zajmujemy się bardzo mocno akustyką, ponieważ zdajemy sobie sprawę z tego, jakim luksusem w dzisiejszym świecie jest cisza. Bardzo mocno koncentrujemy się też nad badaniami w obszarze ognioodporności naszych produktów. Docenianie wiedzy i badań jest silną cechą i bardzo mocnym atutem Szwajcarów.
A co Waszym zdaniem wydarzy się w kontekście następnych 25 lat? Jak będzie wyglądać kolejne 25 lat?
P.P.: Za 25 lat chcę widzieć na swoim miejscu kobietę. Mówię to zupełnie serio i podobnie mam nadzieję, że na miejscu najbardziej utytułowanego na świecie polskiego architekta też będzie kobieta.
R.K.: Tak, zgadzam się. Na marginesie dodam jeszcze, że w KWK zawsze dominowały dziewczyny. Natomiast, ponieważ jak mówią, i co zresztą sami widzimy, potrzeba jest matką wynalazku – myślę, że doświadczenia pandemii skierują nas ku rozwiązaniom bezdotykowym, ograniczającym bezpośredni kontakt. Nie chcemy rezygnować z komfortu, do którego dochodziliśmy przez lata, ale będziemy musieli nauczyć się mądrze z niego korzystać. Wydaje mi się, że proste, małe rzeczy tworzą czasem wielki postęp i oszczędności. Powinniśmy skoncentrować się na dobru planety. Przyszłość to prostota.
Czego życzyć Geberitowi z okazji jubileuszu 25-lecia?
P.P.: Mądrych ludzi wewnątrz i wokół. Potrzebujemy inteligentnych, młodych ludzi, którzy będą chcieli pracować w firmie i współpracować z nią jako architekci i projektanci. Potrzebujemy wokół nas osób, które będą nas zmuszać do wysiłku i dalszego rozwoju, a także takich, które wewnątrz firmy będą opracowywać rozwiązania, byśmy byli jeszcze lepszą, przyjazną marką. Geberit ma przed sobą bardzo dużo wyzwań, by być marką na miarę czasów, w których rządzą Instagram i Facebook.
Więcej: tutaj.