5 pytań do… Marty Jabłońskiej ze studia PYŁ
Droga Marty Jabłońskiej do tworzenia ceramiki była dosyć kręta. Po studiach z zarządzania i architektury długo nie mogła zdecydować, w którym kierunku chce iść. W pandemii jednak odkryła miłość do ceramiki i samego kontaktu z gliną. W ten sposób na rzemieślniczej mapie Białegostoku, w którym Marta mieszka, pojawiło się studio PYŁ. Wraz z nim powstało setki pięknych obiektów, które urzekają kolorystyką, organicznymi wzorami oraz przyciągającymi wzrok formami.
1. W jaki sposób zaczęła się Twoja droga twórcza?
Od zawsze towarzyszyło mi projektowanie. Gdy byłam dzieckiem, spędzałam dużo czasu na wizualizowaniu nowych ustawień mojego pokoju i realizowaniu tych projektów.
Architektura i Urbanistyka był to jednak mój drugi kierunek studiów, zdawałam na niego dopiero będąc na czwartym roku zarządzania. Ale był to chyba odpowiedni czas, żeby podejść do tego tematu. Początki nie były łatwe, bo moje serce wyrywało się do projektowania wnętrz, a zderzenie z klasyczną architekturą było dużą próbą.
W kolejnych latach nie do końca mogłam zdecydować się, w którym konkretnie kierunku chcę iść, uczyłam się tworzenia identyfikacji wizualnej, a nawet chwilę poświęciłam na modelowanie 3D. Ale ciągle nie czułam tego „czegoś”.
Niedługo później pojawił się syn i pandemia. Zaczęłam sobie zadawać pytania: „Co teraz? W którym kierunku chcę iść?” Tak krok po kroku pojawiła się myśl o ceramice, o projektowaniu i namacalnym tworzeniu, o kontakcie z gliną i czynniku ludzkim. Ten pomysł mnie pochłonął.
W 2020 roku spakowałam się i pojechałam na tygodniowy kurs ceramiki, a później rok spędziłam w pracowni, szkoląc się w każdej wolnej chwili. Wszystko to doprowadziło do otwarcia PYŁU w listopadzie 2021 roku.
2. Jak wygląda Twój przeciętny dzień pracy?
Po przybyciu do pracowni najczęściej rozpisuję szkic dnia. Proces tworzenia naczyń jest wieloetapowy, także staram się trzymać planu, aby płynnie przechodzić do kolejnych etapów pracy. Elementem stałym jest samo tworzenie z gliny, robię to codziennie. Są dni, w których dodatkowo muszę skupić się na przygotowaniu naczyń do wypalenia w piecu, szkliwieniu lub wysyłce zamówień. Wtedy zdarza się, że wkracza chaos i wówczas trudno zapanować na dobrym rytmem pracy.
Mój dzień pracy jest zdecydowanie podyktowany rytmem przedszkolnego życia mojego syna. Także bardzo często wracam do pracowni wieczorem i spędzam w niej kolejne kilka godzin. Wtedy też robię sobie herbatkę i już z większym spokojem kontynuuję pracę.
3. Skąd czerpiesz inspiracje?
Od zawszę ogromną inspiracją były dla mnie wnętrza i nieustannie mnie one zachwycają. Równie często inspirują mnie ilustracje, obrazy, ale też projekty graficzne m.in. opakowań lub identyfikacji wizualnych. Zdarza się, że widzę jakąś potrawę i ona staję się inspiracją, ale też ostatnio natchnął mnie chociażby wzór opakowania do kawy. Zdecydowanie bardzo chłonę wizualnie otoczenie.
4. Jak byś opisała swoje idealne miejsce pracy?
Jestem fanką kamienic, wysokich stropów, pięknych witryn i drzwi, więc zdecydowanie chciałabym kiedyś mieć pracownię w takim miejscu. W tym momencie moja pracownia jest podzielona na dwa lokale (z racji konieczności wydzielenia odrębnej przestrzeni na piec) i – mimo tego, że znajdują się one w tym samym budynku – jest to uciążliwe. Także marzę o większej połączonej przestrzeni i powoli spełniam ten plan.
5. Jakie masz plany na przyszłość?
Zdecydowanie chciałabym mieć więcej czasu na eksplorację mojego stylu, a co za tym idzie rozszerzyć mój ceramiczny świat o wazony. Są one tym, co pchnęło mnie w kierunku tworzenia z gliny, ogromnie inspiruje mnie wystawa „1000 vases” i bardzo chciałabym stworzyć kolekcję wazonów. Jednocześnie też ogromną przyjemność sprawia mi projektowanie i realizacja zleceń restauracyjnych i mam nadzieję, że kolejne miesiące przyniosą nowe projekty.