Vintage lovers — wszystko o designie
Czasem pokonują setki, a nawet tysiące kilometrów. Wszystko, by zdobyć wyjątkowy i niepowtarzalny mebel. Jak vintage lovers znajdują swoje perełki?
Zaczęło się od polskich foteli 366, potem Ewa i Michał coraz częściej robili wypady do Czech, gdzie zauroczył ich Brussel style w wersji czeskiej. Teraz prowadzą własny butik, w którym można znaleźć prawdziwe designerskie perełki. O swojej pasji do mebli vintage i tym, jak je zdobywać i gdzie opowiadają właściciele Mazur&Hofman.
Jak zrodziła się Wasza miłość do mebli w stylu vintage?
Ewa: W naturalny sposób. Ewolucyjny. Kiedyś mieszkaliśmy w kawalerce i zgromadziliśmy kolekcję 16 starych krzeseł. Michał uznał, że są zbyt piękne, aby się ich pozbyć. Zbudowaliśmy z nich nawet w pewnym momencie wieżę.
Michał: Po kawalerce przyszło własne M. Kupiliśmy mieszkanie w poniemieckiej willi na wrocławskich Karłowicach. To był bodziec. Zaczęliśmy myśleć – jak je urządzić? Jakimi przedmiotami chcemy się otoczyć?
Wszystko, na co trafialiśmy w sklepach meblarskich, było powtarzalne, słabej jakości – nie tego szukaliśmy. Chcieliśmy mieć meble oryginalne, których nie spotkamy nigdzie indziej. Podobnie teraz, prowadząc firmę, zależy nam na tym, aby nie być hurtownią. Wolimy mieć jedną wyjątkową komodę niż 10 jakichkolwiek.
Kiedy pojawiła się myśl, aby przekuć to zamiłowanie w biznes?
M: To rozwinęło się naturalnie. Z początku nie był to pomysł na biznes. Ta myśl pojawiła się dosyć późno.
E: Piękne meble nie dawały Michałowi spokoju, ale miejsca w naszym mieszkaniu zaczynało już brakować. Wtedy pojawiła się myśl o sprzedaży. Pierwsze zapytania dostawaliśmy od znajomych. Wiedzieli, że interesują nas meble vintage, często ich szukamy i możemy znaleźć coś dla nich. Gdy już zaczęliśmy, zaskoczyło nas, jak wiele zapytań dostawaliśmy. Wszystko rozwijało się bardzo szybko. Marzyliśmy o tym, aby sprzedawać na rynku międzynarodowym i nagle się na nim znaleźliśmy. Ciągle zaskakiwało nas to, że udaje nam się być tam, gdzie jesteśmy.
M: Butiki vintage często aspirują do obecności w sektorze luksusowym. My jeszcze nie sądziliśmy, że to przestrzeń dla nas, a nagle zaczęliśmy dostawać zaproszenia i zapytania od obecnych w niej firm. Cały czas zadajemy sobie pytanie: czy to dzieje się naprawdę?!
Pamiętacie pierwszy mebel, w którym się zakochaliście?
M: Nie był to może „designerski cukierek”, ale jako pierwsze pojawiły się u nas słynne polskie fotele 366 projektu Chierowskiego – dziś mamy do nich wielki sentyment. Początki Mazur&Hofman to wiele wycieczek do naszych sąsiadów – tam zauroczył nas piękny design Czechosłowacki.
Miroslav Navrátil, styl space age – zobaczyliśmy i absolutnie się w tym zakochaliśmy. Nieco później pojawiło się w nas duże marzenie: fotel H 275 projektu Jindricha Halabala, z lat 30. Na to potrzeba było cierpliwości – zdobycie go zajęło nam aż 4 lata, ale na takie perełki warto poczekać. Zdarza się też, że z zakupem trzeba wstrzymać się ze względów finansowych. Obecnie rynek mebli vintage się zmienia, ludzie są bardziej świadomi, tego, co posiadają. Dzięki temu szybciej można znaleźć meble, których poszukujemy, ale ich ceny są wyższe.
Jak zdobywacie meble?
M: Poszukujemy wszędzie, gdzie się da. Często odwiedzamy antykwariaty czy targi staroci – bardzo je lubimy, ale przekonaliśmy się, że ciężko trafić tam na ciekawe meble. Znajdujemy tam raczej dodatki. Tak naprawdę w Polsce trudno zdobyć designerskie meble. Produkcja w latach 50. i 60. nie była tak szeroka i tak odważna, jak u naszych sąsiadów, z kolei antyki zostały zniszczone lub wywiezione w zawierusze wojennej.
E: Najczęściej meble zdobywamy u znajomych handlarzy. Oni już wiedzą, czego konkretnie szukamy, znają nasz styl i często sami dają nam znać. Poszukujemy też w internecie – na portalach sprzedażowych udaje się czasem znaleźć coś wyjątkowego. Wymaga to czasu – poszukiwanie nietuzinkowych mebli to zajęcie dla cierpliwych.
M: Czasem pokonujemy setki, a nawet tysiące kilometrów, by mieć w swojej ofercie wyjątkowe meble z całej Europy. Mamy nadzieję, że po poluzowaniu obostrzeń, ruszymy dalej handlarskim szlakiem. Jesteśmy w gotowości!
Jak przebiega proces renowacji mebla? Czy zawsze jest ona potrzebna?
M: To zależy od konkretnego mebla. W przypadku mebli antycznych, ich skazy bardzo często są tak naprawdę ich zaletami. Mieliśmy biblioteczny stół z lat 20, na którym uczniowie zostawili swoje podpisy i daty „na pamiątkę” – w nich ukryta była cała niezwykłość – element historii. Dla nas to ważne, bo to wszystko dodaje wartości meblom. To też nasz styl. Niektórzy szukają luster w idealnym stanie, a my rozglądamy się za tymi, których tafla zmęczona jest już idealnym odbijaniem świata.
E: Wszystko zależy od tego, jak meble były używane i jak wykonane. Zdobycze z Polski czy Czechosłowacji niemal zawsze trzeba poddawać renowacji. Skandynawskie meble są z kolei często w świetnym stanie. W szczególności meble duńskie z lat 50. i 60. to naprawdę mistrzostwo świata – nie można ich z niczym porównać. Czasem w renowację trzeba włożyć więcej pracy. Wtedy współpracujemy z profesjonalistami – tapicerem, renowatorem antyków. W naszych realizacjach używamy tkanin od duńskiej marki KVADRAT, której jesteśmy partnerem. Niektóre z ich propozycji produkowane są nieprzerwanie od lat sześćdziesiątych – są to materiały świetne jakościowo, z naturalnymi składami. Doskonale wpisują się w nasz styl.
M: Każda renowacja – mniejsza czy większa – sprawia, że meble mogą służyć jeszcze kolejne dziesiątki lat. Wiele branż teraz zakłada szybkie zużycie, a meble sprzed lat, wykonane ze szlachetnych materiałów są trwałe, nadal nadają się do użytkowania
Czy uważacie więc, że dawniej produkowano meble lepszej jakości?
M: Dziś też są firmy, które robią świetnej jakości meble, ale nie są to meble dostępne dla każdego. Mówimy tu raczej o zagranicznym rynku – w Polsce trudno dziś o jakość porównywalną do tej, z jaką produkowane były meble kiedyś.
E: W moim odczuciu jakość współcześnie produkowanych mebli odbiega od jakości mebli vintage. Na przykład wspomniane już fotele Chierowskiego w dalszym ciągu są świetnej jakości i nadają się do dalszego użytkowania. A przecież mają już tyle lat!
Meble w dobrym stylu i przyjazne środowisku – mówi się, że nie ma bardziej ekologicznego podejścia do wystroju wnętrz niż wykorzystanie mebli używanych. Czy sądzicie, że to również przyciąga klientów?
M: Dla nas to bardzo ważne, zależy nam na losie planety, a dając nowe życie meblom, z pewnością ograniczamy ilość odpadów.
E: Myślę, że to przyciąga klientów. Wolą poszukać świetnej jakości, gustownego mebla używanego, niż wybrać coś, co za kilka lat się rozleci.
Kim są wasi klienci i czego najczęściej oczekują?
M: Mamy klientów z całego świata. Młodszych, starszych, miłośników klasyki i oryginalności. Z niektórymi z nich udało się nawiązać bliższe relacje. Spotykamy ich czasem w różnych zakątkach świata. Będąc w Lizbonie, dostaliśmy zaproszenie do restauracji prowadzonej przez naszego klienta. Innym razem, naszych klientów spotkaliśmy w Stanach Zjednoczonych – zaprosili nas do siebie i zabrali na wycieczkę do okolicznych do sklepów vintage w Phoenix. Odwiedziliśmy przepiękny showroom z wyjątkowymi meblami. Wróciliśmy z niego ze wspaniałą lampą. Później przyleciała z nami do Polski w bagażu podręcznym – po prostu nie mogliśmy jej tam zostawić!
E: To było wyjątkowe doświadczenie. Jak widać – czasem rodzą się z tego przyjacielskie relacje. Ci sami klienci przyszli nawet później na koncert, który graliśmy w Arizonie.
Jesteście muzykami – czy wasz zawód przekłada się na Wasze podejście do poszukiwania i odnawiania mebli?
E: Zdecydowanie. Ogromną rolę ma tu wykształcona od najmłodszych lat wrażliwość na piękno. Intuicja estetyczna pomaga nam szczególnie wtedy, gdy spotykamy się z meblem, którego nie znamy – bywa, że to ona decyduje o zakupie, a szczegółów o przedmiocie dowiadujemy się później.
M: Lata ćwiczeń były dla nas lekcją cierpliwości i konsekwencji. Dzięki temu nigdy nie staraliśmy się sztucznie przyspieszać procesu rozwoju naszej firmy. Wszystko działo się naturalnie, wynikało z pracy.
E: Bez pracy i ćwiczeń nie ma efektów. Dlatego cały czas staramy się poszerzać swoje horyzonty. Uczymy się, zdobywamy wiedzę o wzornictwie. Stale się rozwijamy.
Macie swój ulubiony styl wśród mebli vintage?
E: Pociąga nas różnorodność. Jest tyle pięknych mebli w różnych stylach. W każdym projekcie zachwyca nas coś zupełnie innego. Każdy może być perełką w swojej kategorii.
Zdecydowanie nie ograniczamy się do jednego stylu, często podobają się nam bardzo różne rzeczy – czasem ja przekonuję do czegoś Michała, czasem on mnie.
M: Jest cała masa świetnie zaprojektowanych i wykonanych mebli. Osobiście bardzo lubię meble techniczne z początku XX wieku, które nie były produkowane z myślą o tym, aby służyć w domach. Meble apteczne, biurowe. Mamy u siebie komodę ze szkolnej pracowni chemicznej, w której dziś ustawiamy porcelanę. Mamy też komodę apteczną z mnóstwem szuflad. Lubimy takie nieoczywiste przedmioty, które – jak się później okazuje – świetnie wpisują się w styl mieszkania.
M: To nie zawsze są meble. Mieliśmy też przepiękną wagę lekarską w wiktoriańskim stylu. Niezwykle misternie wykonana, wszystkie elementy były wykonane z niesamowitą dbałością o detal. Takich rzeczy niestety już się nie robi. Nie przykłada się takiej wagi do sposobu wykonania, ze smutkiem obserwujemy, że nadeszła era plastiku.
Jak wygląda Wasze mieszkanie? Wasze zamiłowania przekładają się na przestrzeń wokół Was?
M: Mamy u siebie swoje perełki. Czasem to była prawdziwa wewnętrzna walka – na początku trudno było mi sprzedawać rzeczy, których szukałem tak długo, ale wiedziałem, że zaraz w mieszkaniu zabraknie miejsca.
E: Michałowi podobają się stale co raz to inne rzeczy, więc często coś się w naszych wnętrzach zmienia.
M: Kilka mebli jest z nami od kilku lat i nigdy ich nie sprzedamy. To nasze perełki – biblioteczka Globe & Wernicke, wspomniane już komody czy łóżko projektu Eero Aarnio. Niełatwo było je znaleźć i chcielibyśmy, aby z nami pozostały.
Jest mebel, o którym marzycie?
M: Cała masa. Jest mnóstwo mebli, nad którymi chcielibyśmy się zatrzymać, przyjrzeć się jak są wykonane, dotknąć, usiąść – doświadczyć go.
E: Wierzymy, że wiele jeszcze przed nami. W miarę rozwoju firmy możemy poszukiwać coraz ciekawszych, lepszej jakości egzemplarzy. W strefie marzeń wciąż pozostają jeszcze dla nas meble projektu Jorge Zalszupina. Niezwykłe, niepodobne do niczego innego – to naprawdę niesamowity design. Wciąż są jeszcze poza naszym zasięgiem, ale czekamy na nie z niecierpliwością!
A jakie jest Wasze biznesowe marzenie?
E: Cały czas zaskakuje nas to, jak szybko firma się rozwija oraz jak rośnie zainteresowanie nią. Brakuje nam jedynie miejsca, w którym by te meble można było wyeksponować, pięknie zaprezentować.
M: Marzy nam się piękne miejsce, jakiego nie ma jeszcze we Wrocławiu. Wspaniały showroom – jedyny taki, z gustowną witryną! Coś wspaniałego!
Odkryj vintage meble na stronie Mazur&Hofman. Sprawdź także Facebook i Instagram.