Vintage lovers: Saskie Szpargały
„Wyszukiwanie starych przedmiotów z duszą i charakterem od zawsze było naszą pasją. Nasi znajomi się śmieją, że wchodząc do naszego domu, nigdy nie wchodzą do tego samego miejsca. Nasz dom to jeden wielki szpargał. Teraz dzielimy się naszymi znaleziskami z innymi miłośnikami oldschoolu” – opowiadają nam Magdalena Moranowicz i Julia Niedośpiał – mama i córka, które prowadzą internetowy sklep „Saskie Szpargały”.
Skąd się wzięła nazwa „Saskie Szpargały”?
Wymyślenie dobrej nazwy nie jest łatwe. Miałyśmy jednak dobry początek, ponieważ posiadałyśmy idealne miejsce na showroom na Saskiej Kępie w Warszawie. Stąd pierwszy człon „Saskie”. A potem trzeba było tylko określić to, co chciałyśmy podarować światu – rupiecie, bibeloty, klamoty... Wybór był trudny, ale padło na szpargały. I tak powstały „Saskie Szpargały”.
Czym dokładnie się zajmujecie?
Odpowiadając najprościej – sprzedajemy szpargały. Ale odpowiadając najprawdziwiej – spełniamy swoje marzenia. Wyszukiwanie starych przedmiotów z duszą i charakterem od zawsze było naszą pasją. Nasi znajomi się śmieją, że wchodząc do naszego domu, nigdy nie wchodzą do tego samego miejsca. Nasz dom to jeden wielki szpargał. Teraz dzielimy się naszymi znaleziskami z innymi miłośnikami oldschoolu.
Pamiętacie od czego się zaczęło? Był jakiś przedmiot, który był tym pierwszym, który poruszył Wasze serca?
Magda: Przez 20 lat otaczałam się wspaniałymi mieszkaniami, często znajdującymi się w starych, przedwojennych kamienicach. Sprawiło to, że pokochałam starocie do szaleństwa i zapragnęłam je mieć. A że niedaleko pada jabłko od jabłoni, moja córka Julia zaczęła ich pragnąć razem ze mną.
Julia: Pierwszy mebel, który podbił nasze serca jest z nami do dziś. To stary, angielski fotel, który znalazłyśmy 12 lat temu, gdy moda na vintage jeszcze raczkowała. Teraz zachwyca nas niemal każdy szpargał, który znajdzie się w naszych dłoniach. Często toczymy boje, czy nie zostawić go dla siebie.
Skąd bierzecie „saskie szpargały” ?
Pytasz, skąd bierzemy nasze szpargały... One same nas znajdują! Przybywają do nas z Skandynawii, Anglii, Francji, Bawarii, a nawet z Japonii czy Sri Lanki.
Tak, ale trzeba mieć do tego niezłe oko, przede wszystkim do pięknych rzeczy, ale i tych niepowtarzalnych! Jakimi kryteriami kierujecie się wybierając to, co trafi do Waszego sklepu?
Każdy przedmiot musi mieć to coś i musi nam się podobać. Oczywiście, im starszy, tym lepszy. Im bogatszą ma historię, tym większą w naszych oczach zyskuje wartość. Kierujemy się sygnaturami, jakością, kolorem, fakturą i drobnymi skazami także. Bierzemy pod uwagę styl i epokę, z jakich owe szpargały mogą się wywodzić, ale nie przechodzimy obojętnie obok babcinej filiżanki z Ćmielowa, czy Wałbrzycha. Słuchamy także głosu naszych klientów, bo jesteśmy otwarte na ich potrzeby. Można pokusić się o żart, że stałyśmy się Szpargałoznawcami.
Gdzie Was można znaleźć i jak można kupić u Was rzeczy?
Z uwagi na pandemię jesteśmy teraz tylko sklepem internetowym… Musiałyśmy zrezygnować z naszego miejsca na Saskiej Kępie. Teraz działamy tylko na Instagramie i tutaj odbywają się zakupy. Dla mieszkańców Warszawy mamy punkt odbioru na Powiślu – a to wszystko dzięki naszym wspierającym przyjaciołom.
Jak działają zakupy przez Instagram?
Szpargały wstawiamy od poniedziałku do piątku między 18:00 a 20:00. W tym czasie klienci mogą rezerwować przedmioty w komentarzu pod postem. Reszta transakcji odbywa się prywatnie w wiadomościach. To bardzo prosty proces, który umożliwia miłośnikom starych przedmiotów stać się ich właścicielami.
Na zakupy do „Saskich Szpargałów” tędy.