5 pytań do… architektki wnętrz Magdaleny Kwoczki z Finchstudio
Architektka wnętrz Magdalena Kwoczka, założycielka Finchstudio, w pracy ceni sobie przewidywalność i rutynę. Jak mówi, dają jej poczucie bezpieczeństwa. Nie oznacza to jednak, że podczas projektowania nie wychodzi poza schemat. Wręcz przeciwnie – często odchodzi od utartych ścieżek. Stara się też podchodzić do aranżowanych przestrzeni z lekkością i humorem. Poznajcie ją bliżej!
1. W jaki sposób zaczęła się Twoja droga twórcza?
Mój tata przejawia pewne uzdolnienia plastyczne. Rysuje trafne karykatury i ma abstrakcyjne poczucie humoru, które po nim odziedziczyłam. Rysowałam od zawsze. W szkole podstawowej byłam już pewna, że chcę obrać dalszą drogę twórczą – mimo protestów mojej babci, która uważała, że w liceum plastycznym zostanę spisana na straty. Pod koniec podstawówki poznałam osobę, która bardzo mnie zainspirowała i dzięki której pewne szufladki w mózgu zostały otworzone. To była studentka ceramiki na wrocławskim ASP. To u niej w domu pierwszy raz malowałam martwe natury i uczyłam się zasad kompozycji.
W liceum plastycznym pracowałam z różnorodnymi materiałami. W tamtym czasie wykonywałam rzeźby w drewnie, glinie, tkaniny artystyczne, fotografie, które pózniej własnoręcznie wywoływałam w przydomowej ciemni. Z końcem liceum moja droga twórcza kreowała się na dwóch płaszczyznach: na polu grafiki i – bardziej abstrakcyjnym z punktu widzenia licealistki – polu projektowaniu wnętrz.
Uważam, że klasyczny i tradycyjny warsztat projektowy, tworzenie i poznawanie różnych materii plastycznych ukształtowało mnie jako człowieka bardzo wrażliwego oraz kładącego nacisk na aspekty bardzo ulotne, jakimi są emocje i emocjonalny odbiór pracy.
Podjęłam studia na wydziale wnętrz krakowskiej ASP. Podczas mojej 5-letniej nauki nie miałam do końca sprecyzowanej dalszej drogi, działałam na wielu polach, tworzyłam grafiki i ilustracje (moje ilustracje były publikowane w prasie), zajmowałam się również animacją oraz tworzeniem wizualizacji i opraw wizualnych do różnego rodzaju imprez. Pracowałam w agencji reklamowej zajmującej się kreacją i w firmie eventowej jako projektant scenografii.
Moja początkowa ścieżka kariery po zakończeniu studiów nie była udana. Podejmowałam z dzisiejszego punktu widzenia niekorzystne i nieprzemyślane decyzje, a dojście do tego miejsca, w którym jestem dziś, zajęło mi sporo czasu oraz pracy.
Dziś nadal tworzę. Niesamowitą przyjemność sprawia mi praca z klasycznymi materiałami, takimi jak glina czy farby. Swobodne tworzenie bez większego planu wyzwala w głowie wiele interesujących myśli, które później mogą przekładać się na podejście do pracy nad projektami wnętrz.
2. Jak wygląda Twój przeciętny dzień pracy?
Jest bardzo przewidywalny i typowy, a ta przewidywalność daje mi poczucie bezpieczeństwa. Wstaję ok. 7.00 rano, po drodze odwożę dziecko do przedszkola. Przyjeżdżam do mojego biura. Nieodzownym elementem poranka jest kawa, bez której nie wyobrażam sobie zaczynać dnia.
Rano przeglądam maile, później z moimi architektami omawiam plan dnia, bieżące problemy i pytania. Jako że harmonogram planuję z góry na każdy tydzień, taka poranna kontrola prac i ustalenie priorytetów na dany czas ułatwia mi ewentualne roszady w grafiku. W zależności od natężenia pracy, mój grafik wypełniają głównie spotkania z inwestorami, rozwiązywanie bieżących problemów. Wyjazdy na inwestycje ograniczam do niezbędnego minimum.
Bardzo ważne jest dla mnie rozgraniczenie pracy zawodowej od życia prywatnego. Moja zasada żelazna, której się trzymam, to odpoczywanie od pracy w weekendy. Co nie znaczy, że – leżąc w łóżku wieczorem – nie myślę o kolejnej koncepcji i rozwiązaniach…
W mojej praktyce cenię sobie bardzo możliwość pracy z ludźmi i delegowania oraz koordynowania zadań. Uważam, że to stanowi podstawę sukcesu każdej pracowni.
3. Skąd czerpiesz inspiracje?
Dla mnie osobiście jest to bardzo trudne pytanie, na które nie mam jednoznacznej odpowiedzi. Na pewno bardzo wartościowe dla mnie są rozmowy z innymi architektami, wysnuwanie różnych wniosków, utwierdzanie się w pewnych rozwiązaniach i pomysłach.
Być może w jakimś stopniu inspirujący są sami inwestorzy oraz ich historie, miejsca, które będziemy dla nich projektować. Czasami jest tak, że po rozmowie z klientem czuję przypływ twórczej energii, a w głowie kotłuje się mnóstwo pomysłów. Czasem jednak, aby wypracować pewien koncept, pomysł, spójną myśl, potrzebuję wiele czasu. Inspirujące są podróże, poznawanie innych kultur, innego środowiska. Przewietrzenie głowy od pracy również pomaga.
Ostatnio podziwiam włoskich projektantów, ich podejście do materiału, z jakim pracują, sposób, w jaki komponują elementy we wnętrzu. Z jednej strony jest bardzo wyrafinowany, z drugiej łączony z elementami będącymi pewnego rodzaju żartem, z luzem. W tych wnętrzach często widzę elementy, które nie są praktyczne, nie są wygodne, ale tworzą idealną i pożądaną całość.
Dobrze jest też czasami oderwać się od funkcji danego elementu, podpatrzenie z całkowicie innej perspektywy, odejście od utartych reguł i wypracowanych sposobów działania. Rodzą się wtedy ciekawe i nieszablonowe rozwiązania.
4. Jak byś opisała swoje idealne miejsce pracy?
Myślę, że zupełnie szczerze mogę powiedzieć, że mam już takie miejsce. Lubię i cenię sobie pracę stacjonarną, jestem typem, który nie lubi zmian. W moim wrocławskim biurze ulokowanym w bardzo urokliwym miejscu, blisko centrum, blisko zieleni i parków, pracuje się idealnie. Traktuję je trochę jak drugi dom.
Odwołując się do marzeń, mogę opisać kilka opcji: ciepłe miejsce, niedaleko oceanu, z basenem, obok mnie schłodzone wino. To brzmi może bardziej jak wakacje niż miejsce pracy – co nie oznacza, że nie mogłabym w takich warunkach pracować.
Kolejna opcja to miejsce pracy wraz z własnym warsztatem, gdzie powstawałyby nasze autorskie projekty mebli i dodatków, a także z małym showroomem, gdzie te prace można by było obejrzeć i kupić.
5. Jakie masz plany na przyszłość?
To jest bardzo dobre pytanie, ponieważ wydaje mi się, że gdy odpowiem na nie, będę miała motywację, aby spełnić to, co na razie hula mi tylko po głowie.
Na pewno w tym roku będziemy zmieniać logo oraz stronę pracowni. Wszystko, co jest związane z brandingiem, powierzam tylko jednej osobie, która jest geniuszem w tym obszarze.
Myślę o stworzeniu linii produktów bardzo wyszukanych, w zasadzie dzieł sztuki użytkowej. Na razie odwiedzam artystów w ich pracowniach, przyglądając się procesowi twórczemu. Cenię sobie przedmioty, które spełniają jakąś funkcję, czemuś służą, ale powstały w pojedynczych egzemplarzach i zostały wytworzone metodą tradycyjną.
Kolejny plan na przyszłość, który ciągle tkwi na razie w obszarze kory mózgowej, to napisanie własnej książki, podzielenie się swoimi spostrzeżeniami, ilustrowanymi własnymi realizacjami.