5 pytań do… Joanny Kurkiewicz z pracowni Papier plus druk
Na swojej ścieżce artystycznej Joanna Kurkiewicz szczególnym zamiłowaniem obdarzyła dwie formy ekspresji: papier i druk. Z czasem pasję odkrywania i wykorzystywania ich różnych oblicz zamieniła w zawód – tak powstała pracownia Papier plus druk. Dziś tworzy linoryty, czerpie papier, drukuje grafiki, projektuje kolekcje papiernicze i szyje zeszyty, które ujmują subtelnością oraz ciepłem. Inspirację czerpie głównie z natury, o czym świadczą dominujące w jej twórczości motywy roślinne. Więcej o sobie artystka opowie Wam sama, odpowiadając na 5 naszych pytań!
1. W jaki sposób zaczęła się Twoja droga twórcza?
Moja droga twórcza zaczęła się dość klasycznie. W Plastyku trafiłam na specjalizację techniki graficzne, gdzie mogłam spróbować swoich sił w tworzeniu linorytów. Zajęcia prowadziła świetna graficzka – Teresa Ślusarek, która zaszczepiła we mnie bakcyla do tej techniki.
Później kontynuowałam naukę na ASP w Łodzi w pracowni Technik Drzeworytniczych i Książki Artystycznej, gdzie dalej kształciłam swój warsztat graficzny. Dodatkowo na ASP miałam możliwość uczęszczania do Pracowni papieru czerpanego, dzięki czemu moje prace stały się bardziej interdyscyplinarne i przestrzenne.
Papiery tam tworzone super sprawdziły się jako podłoże do moich linorytów. Spodobało mi się to, że miałam wpływ na każdy element odbitki – od papieru: jego struktury i koloru, po graficzny rysunek wyciętej matrycy. Upodobałam sobie wtedy duże formaty i tworzyłam ogromne instalacje. Później miało się to zmienić na korzyść małych form.
Dodatkowym atutem było to, że pracownię prowadziły dwie artystki Ewa Latkowska i Magda Soboń, które były dla mnie ogromnym wsparciem i pozwalały na twórczą swobodę. W rezultacie zrobiłam w tej pracowni aneks do dyplomu.
Jak widać, kobiety odegrały ważną rolą w mojej drodze twórczej, ale nie tylko. Generalnie miałam dużo szczęścia, jeżeli chodzi o pedagogów. Dzięki instruktorowi druku z Wydziału Grafiki moje grafiki nabrały koloru – nauczyłam się mieszać farby drukarskie. Klasyczny linoryt kojarzymy z kontrastowymi biało-czarnymi odbitkami, moje grafiki odznaczają się użyciem koloru, co jest niejako wyróżnikiem mojej marki.
Po studiach zaczęłam pracę w Instytucie Dizajnu w Kielcach i otworzyłam się bardziej na wykorzystywanie moich umiejętności drukarskich w projektach użytkowych. Zaczęłam też w międzyczasie doktorat, który był stricte artystyczny. Jego efektem była instalacja graficzna i kolekcja drukowanych obrazów- linorytów na płótnie przedstawiających wyspy.
Przez kilka lat działałam z powodzeniem w tych dwóch obszarach: artystycznym i projektowym. Po godzinach pracy na etacie krok po kroku rozwijałam swoją pracownię graficzną i koncept własnej marki papierniczej. Z czasem doposażyłam pracownię o kolejne maszyny.
Od 2016 roku wystawiam swoje papiernicze kolekcje i grafiki na targach dizajnu, które odbywają się głównie w Warszawie. Cyklicznie brałam udział m.in. w imprezach tematycznych organizowanych przez Zwykłe Życie pod hasłem „Niech Żyje Papier”. Co sezon uczestniczę też w Targach Rzeczy Ładnych, gdzie nasze stoisko znajduje się w strefie Print. Kolejne edycje TRŁ to obowiązkowy punkt programu w ciągu roku, który wyznacza równocześnie terminy ukazania się nowych kolekcji, premiery modeli zeszytów czy nowych grafik.
2. Jak wygląda Twój przeciętny dzień pracy?
Dopiero uczę się tego nowego rytmu, który do zeszłego roku jeszcze determinowała u mnie praca na etacie. Sprawdzam różne rozwiązania i staram się znaleźć swój system, który najbardziej będzie mi służył. Przekonuje mnie podział tygodnia na bloki tematyczne, typu: odpisywanie na e-maile, załatwianie formalności, praca kreatywna.
Jednak mam wrażenie, że w przypadku mojej branży zauważalny jest wyraźnie cykl roczny – moje zadania i rytm dnia zmieniają się znacznie w zależności od miesiąca i pory roku. Sezon wysoki zaczyna się we wrześniu i trwa do połowy grudnia, wtedy jest największe zapotrzebowanie na produkty papiernicze, prezenty świąteczne itd., a co za tym idzie jest większe natężenie targów branżowych. W pierwszej połowie roku mogę pozwolić sobie na więcej realizacji dla klientów, projektowanie i pracę koncepcyjną na rzecz swoich kolekcji. Znowu w okresie późnej wiosny i lata pojawiają się też propozycje prowadzenia warsztatów wyjazdowych z papieru i druku.
Z pewnością sprawdza się u mnie zasada ustalenia priorytetu na dany dzień i zaczynania od tego najważniejszego zadania dnia pracy. Od rana jestem najbardziej efektywna. Dodatkowo, jeśli jest to praca typowo kreatywna, to tryb skupienia w telefonie okazuje się wtedy niezbędny. Staram się ograniczać rano wszystkie rozpraszacze, żeby maksymalnie skoncentrować się na wykonywanym zadaniu i zagłębić się w proces.
Moja praca nad zeszytami przypomina w dużej mierze manufakturę: po fazie projektowej, przechodzę przez kolejne etapy produkcji rzemieślniczej: drukowanie, szycie, bigowanie czy docinanie papieru. Niektóre z moich aktywności potrzebują światła dziennego, są też takie, które wymagają ode mnie większej koncentracji, żeby uniknąć spadów z produkcji. To w dużej mierze determinuje mój rytm dnia, dla przykładu: jeśli mam zaplanowany precyzyjny druk nakładu grafiki czy okładek zeszytów na dany dzień to od tego zajęcia zaczynam pracę.
Najbardziej cenię rzemieślniczą część mojej pracy za to, że wzrasta dzięki niej poczucie sprawczości. Efekt jest namacalny i widoczny bardzo szybko: po 2-3 godzinach drukowania w skupieniu można już cieszyć się nakładem wydrukowanych okładek czy partią dociętych notesów. To uczucie nie do przecenienia.
W trakcie pracy nad zeszytami zazwyczaj towarzyszą mi podcasty. Pozwalają skupić wzrok na rutynowych czynnościach pracy rąk. Uwielbiam wywiady prowadzone przez Weronikę Wawrzkowicz z autorami książek z cyklu „Rozmawiam, bo lubię” czy podcast Marty Niedźwieckiej „O zmierzchu”. Moje ostatnie odkrycie to podcast „Z pełnymi ustami” Nakarmionej Stareckiej.
Z innych rytuałów, które towarzyszą mi w codziennej pracy, to nieodłącznym elementem jest też duża szklanka wody z cytryną i z imbirem, którą stale mam na biurku i popijam w trakcie pracy.
3. Skąd czerpiesz inspiracje?
Na pewno inspirują mnie kolory i faktury. Pracę nad kolekcją papierniczą czy projektem druków rozpoczynam podobnie: od przejrzenia wzorników dostępnych materiałów.
Z drugiej strony staram się też świadomie stymulować swoją kreatywność i regularnie zapewniać sobie doświadczenia, które dostarczają mi wrażeń estetycznych i są bazą do twórczej pracy.
Czytanie książek, zwiedzanie wystaw, wyjazdy na mikrowyprawy, samotne spacery z muzyką na słuchawkach czy oglądanie filmów ładuje mi baterie i pozwala ciągle twórczo pracować.
Oczywiście widać, że główną inspiracją do moich cykli prac jest natura: kolory wschodów i zachodów słońca, struktury skał w serii linorytów pt. „Krajobrazy” czy w serii zeszytów leśnych, gdzie wzory grafik powstają na podstawie albumów botanicznych. W moich pracach pojawiają się motywy roślinne, wzory zaczerpnięte z natury, które przekładam na język linorytu.
Mam jednak wrażenie, że nie jestem tego typu twórcą, który zainspirowany daną rzeczą z marszu zabiera się do pracy i tworzy grafikę od początku do końca. Moje działania mają charakter bardziej zorganizowany. Cenię sobie strukturę i tworzenie prac w cyklach.
Na początku, zanim siądę do właściwej pracy nad rysunkiem czy grafiką zazwyczaj rozpisuję projekt hasłowo, określam powoli jaki efekt i klimat kolekcji chce uzyskać. Długo noszę się z tematem i w tym czasie klaruje mi się w głowie obraz nowej serii. Potem często do tych zapisków wracam, żeby nie zgubić pierwotnego założenia, wydźwięku prac.
Lubię zanurzyć się w projekt i być w procesie pracy nad danym tematem przez dłuższy czas. Kiedy mam impas, nie mam pomysłu na kontynuację, odkładam projekt na bok i wracam do tego zadania na drugi dzień. Ze świeżą głową lepiej się pracuje!
4. Jak byś opisała swoje idealne miejsce pracy?
Z pewnością w miejscu pracy ważne jest dla mnie światło, lubię jasne przestrzenie. Moja pracownia ma okna na południe, światła czasami jest tam aż za dużo i trzeba zaciągać rolety, bo przeszkadza w pracy. Z drugiej strony uwielbiam chwile, kiedy pracownię zalewa słońce. Nie mogłabym pracować w ponurym pomieszczeniu. Zresztą przy mieszaniu farb drukarskich, dzienne światło jest dla mnie bardzo ważne.
Moja aktualna pracownia to niewielki pokój na rzucie kwadratu w moim mieszkaniu. Jest tu niezły tetris, ale mam poczucie, że po wielu zmianach przestrzeń obecnie jest optymalnie wykorzystana i mieszczą się tu wszystkie maszyny, dzięki którym realizuję nakłady zeszytów: prasa drukarska, prasa dociskowa do produkcji bloczków, bigownica i gilotyna do cięcia papieru, regały ze wzornikami i farbami.
Praca z domu bardzo mi pasuje, gdyby nie jeden szkopuł. Moje mieszkanie jest na czwartym piętrze, a ryzy papieru do produkcji zeszytów do lekkich nie należą. Przez co każda dostawa materiałów czy wyjazd na targi wiąże się ze sporym wysiłkiem fizycznym i logistycznym.
Na pewno potrzebuję obecnie większego pomieszczenia na pracownię, bo moja produkcja znacznie wzrosła się w zeszłym roku i z cyklicznego uczestniczenia w targowych imprezach zmieniła się w pełnoprawne zajęcie. Ale nie chciałabym całkowicie zrezygnować z domowej pracowni, bo ta sytuacja ma swoje duże plusy i jest to bardzo wygodne przy tworzeniu mniejszych prac. A w międzyczasie mogę zrobić krótką przerwę np. na przygotowanie obiadu dla siebie i swojego partnera. Oboje jesteśmy grafikami i pracujemy z domu. Uwielbiam gotować, relaksuje mnie to i dzięki pracy z domu mogę sobie pozwolić na regularne i ciepłe posiłki.
5. Jakie masz plany na przyszłość?
Zeszły rok nauczył mnie z pewnością jednej rzeczy, że o swoich planach nie warto opowiadać. Życie pisze lepsze scenariusze. Nie na wszystko mamy wpływ i staram się elastycznie podchodzić do podejmowanych zadań i pracy. Czasami nieoczekiwanie przychodzą projekty, dla których warto zostawić sobie białą plamę w kalendarzu.
Na pewno chciałabym w tym roku wygospodarować więcej czasu na cięcie linorytów i wrócić na stałe do czerpania papieru. Na zimowej edycji TRŁ zaprezentowałam premierowo projekt lampy z celulozy lnianej, który spotkał się z ciepłym przyjęciem, a w tym roku, jak wszystko pójdzie dobrze, pojawi się w sprzedaży kolekcja produktów, gdzie papier czerpany będzie grał pierwsze skrzypce. Poza tym w zeszłym roku rozbudowałam swój sitodrukowy warsztat i ukaże się seria oparta głównie o druki na sicie.
Generalnie ostatni rok był dla mnie bardzo pracowity. Obfitował w wyjazdy związane z pracą, ale na te typowo wypoczynkowe nie było za dużo czasu. W tym roku zamierzam to nadrobić i już za nami krótki wyjazd w Beskid Wyspowy, także jesteśmy na dobrej drodze. Mamy też w planach m.in. ze znajomymi dziewczynami z Targów Rzeczy Ładnych, wybrać się na wspólny plener – to będą takie trochę dziewczyńskie kolonie, trochę wczasy pracownicze. Mam nadzieję, że uda nam się w tym roku taki wyjazd zorganizować.