Od typografii do ilustracji. Justyna Frąckiewicz odpowiedziała na 5 naszych pytań
W swoich ilustracjach Justyna Frąckiewicz zwykle zawiera to, co uwielbia. Często przedstawia kadry z ulubionych filmów, w jej portfolio nie brakuje również hołdów dla jedzenia w różnej postaci. Plakaty jej autorstwa zdobią także motywy zwierzęce i muzyczne. Niemal wszystkie dzieła łączy przyciągająca wzrok typografia, od której zaczęła się droga twórcza artystki.
1. W jaki sposób zaczęła się Twoja droga twórcza?
Chyba od zafascynowania typografią. Dokumentowałam neony z całej Europy na zdjęciach, stare loga, metki ubrań, wszystko, co miało nieco oldschoolowy sznyt, dobrze skrojony pod względem formy. Była w tym moc, która mnie całkowicie pochłonęła. Od tego czasu robiłam szkicowe logotypy, bawiłam się krojem pisma i – gdy poczułam się nieco pewniej – zbudowałam swój mały projekt dla grupy fotograficznej, której byłam częścią na studiach związanych z fotografią prasową. Dostał wyróżnienie, ja nabrałam wiatru w żagle i od tej pory udawało mi się przyjmować zlecenia dotyczące głownie identyfikacji. Z biegiem czasu poczułam, że chciałabym też poznać bardziej materię ilustracyjną, a tu już droga była krótka do plakatu, z którym związana jestem do dziś. Od kilku lat zajmuje mnie projektowanie na własną rękę, realizuję zlecenia okładkowe, plakatowe i brandingowe.
2. Jak wygląda Twój przeciętny dzień pracy?
Zazwyczaj chyba od zbierania pomysłów. Niezależnie od tego, czy w danym momencie pracuję dla siebie czy pracuję przy zleceniu, muszę przemyśleć, jak chcę, aby dany projekt był odebrany. Czy np. dany motyw będzie tak samo rozumiany jak ja go odbieram, czy może ja go rozumiem na swój pokrętny sposób. W zależności od tego, czy jest to okładka książki, plakat czy logo, zapoznaję się wcześniej z materiałami podesłanymi wcześniej przez klienta.
Robię małe szkice, proste wzory, które przedstawią kierunek, w którym bym chciała iść. Jeśli mam na to czas, to oddaję pomysły na proces leżakowania bo ufam, że ten czas jest potrzebny, by spojrzeć na nie jeszcze raz ze świeżym okiem.
Gdy pomysły w moim odczuciu bedą trafne, robię dokładniejsze szkice, a czasem zdarza się, że wykonuję ilustrację od razu. Jednak najczęściej tworzenie danego projektu to zdecydowanie dłuższy proces, który rozkłada się na dni, czasem tygodnie.
Na co dzień też prowadzę swój online-owy sklep z plakatami, więc w ciągu dnia zajmuję się też obsługą sklepu.
3. Skąd czerpiesz inspiracje?
Skąd tylko się da. Czasami to może być gra słowna usłyszana na ulicy lub jakieś powiedzonko znajomych.
Mogą to być stare okładki książek, magazynów – dosłownie wszystko, co zapisało się w przestrzeni. Uwielbiam przeglądać projekty z gatunku starego dobrego dizajnu, które mają w sobie cechy ponadczasowości i minimalistyczny sposób komunikacji z odbiorcą, jak np. okładki Novum Gebrauchs Graphik czy japoński Idea Magazine. Też lubię szperać na stronie Internet Archive, na której jest dużo archiwalnych zasobów cyfrowych, które można wypożyczyć.
4. Jak byś opisała swoje idealne miejsce pracy?
Idealne miejsce pracy traktuję mocno metaforycznie, bo niezupełnie musi być to fizyczna przestrzeń, a raczej uczucie. Miejsce, gdzie czuję się dobrze ze sobą, gdzie mam wolność myślową i nic mnie nie ogranicza w działaniu. Nie ukrywam – słońce jednak musi być warunkiem koniecznym!
5. Jakie masz plany na przyszłość?
Planuję wciąż się rozwijać, zarówno w swojej branży, jak i branżach pokrewnych, które w jakimś aspekcie się zazębiają. Z pewnością też myślę o stworzeniu kilkuosobowego studia, z którym mogłabym wspólnie rozwiązywać problemy projektowe.