Szlakiem literatów. Rozmowa z Marzeną Mróz-Bajon o jej książce „Domy pisarzy 2”
Lato dobiega końca, nie oznacza to jednak, że powinniśmy rezygnować z podróży – wręcz przeciwnie. Jesień to idealny czas, aby odkrywać świat poprzez literaturę. W roli przewodniczki świetnie sprawdzi się Marzena Mróz-Bajon, która w drugiej odsłonie swojej książki „Domy pisarzy” ponownie zabiera czytelników w porywającą wyprawę szlakiem ulubionych miejsc najbardziej cenionych pisarzy świata. Zanim jednak ruszycie w drogę, przeczytajcie naszą rozmowę z autorką, która opowiedziała nam o kulisach powstawania jej najnowszej publikacji.
Joanna Sokołowska: Czym różniła się praca nad drugą częścią „Domów pisarzy” od pracy nad pierwszą?
Marzena Mróz-Bajon: Praca nad drugim tomem książki była trudniejsza. W trakcie jej tworzenia zmagałam się z pandemią, która na chwilę mnie zatrzymała, ale – nie pokonała. Opisałam jej apogeum w rozdziale o domu portugalskiego noblisty Jose Saramago. Utrudniała mi ją także wojna na Ukrainie. Dotarłam do domu Lwa Tołstoja w Moskwie jeszcze w czasach pokoju, ale już do Jasnej Polany – nie. Podarłam bilet, kiedy Rosja zaatakowała Kijów. Nic jednak nie było w stanie mnie zatrzymać i nawet w tych niespokojnych, trudnych czasach podróżowałam dalej.
Jak długo powstawała ta książka?
„Domy pisarzy 2” powstawały przez cztery lata. To był czas potrzebny na dotarcie do wielu miejsc, a potem – opisanie ich.
Czy podróżowała Pani do miejsc bliskim pisarzom celowo, aby napisać o nich książkę? Czy odwiedzała je Pani raczej przy okazji swoich odwiedzin w poszczególnych krajach?
Wyruszając w podróż, zawsze myślę przede wszystkim o miejscach związanych z literaturą. Zastanawiam się, a następnie sprawdzam, który pisarz tworzył w Singapurze, na Lanzarote, na Kubie, czy w Argentynie. Zwykle są to podróże dedykowane konkretnemu pisarzowi. Od dawna podążam tropem Josepha Conrada. Przez wiele lat starałam się połączyć porty na mapie jego życia, stawiając własne kropki w wielu z nich. Poleciałam do Singapuru, popłynęłam na Borneo, teleportowałam się do Bangkoku. Dalej! Na wysepkę Phu Quoc, bo płynął tamtędy, jeszcze na żaglowym statku, i prawdopodobnie zawinął do brzegu. Nie dało się w tej drodze ominąć Indii, Karaibów, Australii i Przylądka Dobrej Nadziei na południowym krańcu Afryki. Wreszcie Londyn, Bruksela i – Zakopane. Chcąc lepiej poznać Conrada, kolekcjonuję porty, kolory mórz, nauczyłam się żeglować, zamieszkałam na jachcie. Zdaje się, że to jeszcze nie jest koniec…
Oprócz Josepha Conrada w drugim tomie „Domów pisarzy” znajdziemy opowieści o ulubionych miejscach wielu innych literatów. Jakim kluczem dobierała Pani bohaterów, których ścieżkami podąża w książce?
Lista pisarzy, do których domów wyruszyłam, jest moja własna, można powiedzieć – autorska. Ale konsultowałam ją z Henrykiem Berezą, wybitnym krytykiem literackim i poetą, moim przyjacielem, przy stoliku w kawiarni Czytelnika w Warszawie. Dostałam błogosławieństwo Henryka, który powiedział „jedź i pisz”. Więc pojechałam! Później oczywiście jeszcze tę listę zmodyfikowałam, ale to przed laty, w Czytelniku właśnie, decyzja zapadła. A ojcem chrzestnym pomysłu jest nieżyjący już niestety Henryk Bereza.
Jak, Pani zdaniem, przestrzeń, w której mieszkał pisarz, wpływa na jego twórczość?
Zawsze zastanawiałam się, czy widok z okna domu rodzinnego może zdeterminować nasz los i jaki wpływ ma na nas miejsce, w którym spędziliśmy radosne albo trudne dzieciństwo. W jakim stopniu wielcy pisarze czerpali ze swojego najbliższego otoczenia, pisząc swoje książki i powołując do życia bohaterów literackich?
Odwiedziłam domy 36 najwspanialszych pisarzy świata, m.in. Czesława Miłosza w Szetejniach na Litwie, a więc dotarłam do jego „Doliny Issy”; Mario Vargasa Llosę w jego mieszkaniu w Limie, Lwa Tołstoja w Moskwie, Ernesta Hemingwaya w Chicago, Paryżu, na Key West a także na Kubie. Tropiąc ich miejsca i twórczość mam pewność, że świat swoich literackich bohaterów stworzyli w oparciu o swój własny.
Uważam, że dom pisarza może być bramą, przez którą udaje nam się wejść do jego świata.
Świata jego wyobraźni, pomysłów i bohaterów literackich. Podążam tym tropem już od 20 lat.
A czy zauważyła Pani, aby te wszystkie odwiedzone przez Panią miejsca związane z pisarzami miały jakąś cechę wspólną?
Tak, zwykle są to domy lub mieszkania z pięknym widokiem. Ernest Hemingway patrzył z okien swojej sypialni na Key West na latarnię morską. Thomas Bernhard – na sad. Z okiem swojej facjatki Karen Blixen widziała skrzącą się w różnych odcieniach błękitu cieśninę Sund. Natomiast Gabriel D'Annunzio widział przez okno fale jezioro Garda. Jestem pewna, że to, co widzimy każdego dnia, ma na nas ogromny wpływ.
Czy może Pani zdradzić, który z pisarzy opisanych w książce jest Pani najbliższy?
Wszystkich bohaterów moich rozdziałów niezwykle szanuję i podziwiam. Mogę wręcz powiedzieć – uwielbiam! Nie wyobrażam sobie jednak mojej pierwszej książki bez rozdziału o Gabrielu Garcii Marquezie, a więc bez podróży do domu jego dziadków w Kolumbii, do jego magicznego Macondo, czyli Aracataki. W drugim tomie nie mogło zabraknąć Buenos Aires Witolda Gombrowicza. Musiałam stanąć przed jego mieszkaniem na calle Venezuela i najpierw spojrzeć w jego okna, a następnie nacisnąć wszystkie dzwonki i cierpliwie poczekać, aż ktoś otworzy mi drzwi. To samo dotyczy domów Karen Blixen, tego pod Kopenhagą i tego w Nairobii. Wiedziałam, że drugi tom nie może powstać bez tych dwóch rozdziałów.
W „Domach pisarzy” opisuje Pani nie tylko ulubione miejsca sławnych pisarzy, ale też spotkania z ludźmi, których miała Pani okazję poznać podczas pracy nad książką. Które spotkanie wywarło na Panią największy wpływ?
Bardzo pomogła mi „Kobieta w czarnej sukni”, która występuje w rozdziale o domu Jose Saramago. Była ona nie tylko ważna dla autora, którego opisuję, ale także – dla mnie. Do domu Gombrowicza w Argentynie pomógł mi wejść Kevin – młody człowiek w pobrudzonej kawą białej koszuli – który znalazł się w tym miejscu tego dnia przez przypadek. Pilnie obserwuję takie mrugnięcia losu, chwile, w której jakieś drzwi się przed nami otwierają, albo – zamykają.
Co popycha Panią do podążania szlakiem sławnych pisarzy? W jaki sposób miejsca, w których przebywali pisarze, oddziałują na Panią i Pani twórczość?
Myślę, że ta moja podróż nie ma końca.
Wciąż znajduję nowe inspiracje i ruszam do kolejnych domów, miejsc. Ostatnio wróciłam z Budapesztu, w którym odwiedziłam miejsca Sandora Maraia. Mam już też gotowy rozdział o Orhanie Pamuku i jego onirycznym Stambule. Zawsze, odwiedzając domy znanych pisarzy, zwracam uwagę na ich biblioteki. Co oni czytali, jakich pisarzy cenili, w jaki sposób segregowali swoje księgozbiory? To mi zawsze przypomina, że muszę zrobić porządek na moich półkach z książkami (śmiech).