Wirtuoz kompozycji
Miał zostać filologiem, został fotografem. Tom Kurek zaczął robić zdjęcia z pasji do ładnych przedmiotów i wnętrz. Najpierw odkrył, że sprawia mu to ogromną radość, a potem miał dużo szczęścia, że poznał właściwe osoby we właściwym momencie. Dzisiaj tworzy wycyzelowane zdjęcia wnętrz i samochodów.
Jak to się stało, że zostałeś fotografem?
Od dziecka miałem hopla na punkcie rysowania. Spędzałem całe godziny z ołówkiem w ręku, więc fotografia była naturalnym krokiem dalej. Nigdy nie sądziłem, że będę mógł pracować jako fotograf i w ten sposób zarabiać na życie.
Dlaczego akurat wnętrza? Skąd fascynacja tak wąską działką fotografii?
Jest to faktycznie nisza, w której się wyspecjalizowałem. Jednak zainteresowanie fotografowaniem wnętrz nie było u mnie przypadkowe. Od dziecka chciałem być architektem, a gdy w Polsce pojawiła się Ikea, zafascynowałem się wnętrzami – to było moje pierwsze zetknięcie z dizajnem wnętrz. Gdy okazało się, że fotografowanie sprawia mi wielką frajdę, przypadkowo poznałem Magdę Adamus prowadzącą pracownię Loft w Trójmieście. Magda zajmuje się projektowaniem wnętrz od prawie 20 lat, więc naprawdę miałem szczęście, że spotkałem ją na swojej drodze. Dzięki niej mogłem od początku robić zdjęcia dobrych projektów. Fotografie mojego autorstwa pojawiły się na stronie Loftu, a potem przyszli kolejni klienci.
Czy są takie wnętrza, które fotografujesz najchętniej?
Są wnętrza, które fotografuję chętniej: te, w których sam chciałbym zamieszkać. Ale lubię też robić zdjęcia wnętrzom, w których nie mógłbym mieszkać, lecz są ciekawe kompozycyjnie.
Masz swój ulubiony styl wnętrz?
Moja przygoda z fotografią wnętrzarską zaczęła się w Trójmieście i przez pierwszych kilka lat robiłem zdjęcia tylko tam. Odnoszę wrażenie, że każde miasto ma własny styl wnętrz, a akurat w Trójmieście dominuje styl zbliżony do skandynawskiego, który zawiera dużo modernistycznego minimalizmu. To właśnie mi się podoba – jestem więc chyba minimalistą. Marzy mi się studio całe w bieli, w którym jedynym meblem byłoby biurko. Co nie znaczy, że nie fotografuję wnętrz urządzonych na bogato.
Czy zatem fotografując wnętrze, skupiasz się na detalach, czy ważna jest dla ciebie raczej harmonia całości?
Nie chodzi mi o fotografowanie samych detali, bo to byłoby tak, jakbym robił portret, fotografując np. same usta. Oczywiście robienie zdjęć detalu również mnie interesuje, ale chodzi raczej o konkretny fragment wnętrza. Pokazuję jego klimat poprzez określone kadry. Podobnie widzę fotografie samochodów – skupiam się na uchwyceniu atmosfery i charakterystyce auta.
Twoje zdjęcia są niezwykle wypracowane, niemal reklamowe, widać w nich dużą dbałość o światło i detal. Skąd taka potrzeba czystości kadrów?
Zawsze staram się pokazywać fotografowane wnętrza takimi, jakie są, ale z jak najlepszej strony – poprzez dobry kadr chcę skupić uwagę widza na tym, co najważniejsze. Dla mnie dobry kadr to podstawa. Jeśli zaś mowa o czystości formy – wynika chyba z faktu, że jestem samoukiem. W związku z tym bardzo dużą wagę przywiązuję do obróbki zdjęć: nie chodzi o to, by nie wyglądały już jak zdjęcia (choć z samochodami może być różnie...), tylko raczej – aby zdjęcie wyglądało tak dobrze, by obróbka, jakiej zostało poddane, była niewidoczna. Jestem pod tym względem strasznym pedantem.
W takim razie: ile pozostawiasz w swoich zdjęciach przypadkowi, a w jakim stopniu są one zaplanowane?
Mimo wszystko więcej chyba jest w nich przypadku niż planu. Zawsze staram się wycisnąć jak najwięcej z danej sytuacji. Jeśli we wnętrzu mocno operuje słońce, wykorzystam je do stworzenia zdjęć z ciekawym klimatem. Z kolei płaskie światło w pochmurny dzień da możliwość dokładniejszego pokazania samego dizajnu. Wszystkie okoliczności można jakoś ograć i wykorzystać na plus. Po sesji wiele godzin spędzam na obróbce – każde moje zdjęcie jest obrobione w 200 proc. Wiem, że raczej nikt nie działa tak jak ja, ale być może właśnie to stanowi mój znak rozpoznawczy – i klienci to doceniają.
Czy zatem twoje zdjęcia oddają rzeczywisty wygląd wnętrza, czy jednak są subiektywną wizją na ich temat?
Oczywiście, że w jakimś stopniu są pewną wizją – współczesne aparaty nie oddadzą w pełni świata widzialnego, tak jak ludzkie oko. Jeśli dwoje fotografów robiłoby jednocześnie zdjęcie temu samemu wnętrzu, z pewnością byłyby to dwa zupełnie różne ujęcia – inne kadry, które z kolei opowiadałyby inne historie. Nie kreuję jednak czegoś, co nie istnieje – nie dodaję kolorów, nie tworzę artystycznych kontrastów. Jedynie w przypadku zdjęć samochodów lubię się pobawić obróbką, trochę nagiąć rzeczywistość.
Masz inspiracje, które sprawiają, że tworzysz konkretne kadry?
Inspirują mnie dobre zdjęcia – przyjaciel podsunął mi kiedyś Henriego Cartiera-Bressona, i to chyba właśnie jego mógłbym wskazać jako źródło inspiracji. Tworzył zdjęcia uliczne, ale był mistrzem kadru. Bliskie jest mi również ogromne przywiązanie do precyzyjnego ramowania scen.
Twój złoty środek na idealne zdjęcie?
U mnie zawsze chodzi o kadr – więc tak: przede wszystkim kadr.