Za kulisami pracy architektek wnętrz. O swoich doświadczeniach opowiadają założycielki pracowni FUGA
Mimo że Katarzyna Burak i Antonina Sadurska różnią się charakterem, nie przeszkadza im to wspólnie prowadzić pracownię projektowania wnętrz FUGA. Czerpiąc ze swoich różnic, odmiennych obserwacji i preferencji, kreują przestrzenie idealnie dopasowane do potrzeb klientów. Ich projekty łączy stylistyka żartobliwie określana przez Antoninę „stylem FUGI”, która – zgodnie z definicją architektki – charakteryzuje się funkcjonalnością, dbałością o detal i harmonię.
Joanna Sokołowska: Jesteście duetem projektantek o odmiennych osobowościach. Na Waszej stronie internetowej można przeczytać, że Kasia jest opanowana, Tosia ekspresyjna. W jaki sposób udaje Wam się znaleźć wspólny język?
KATARZYNA: Z tym opanowaniem to bym nie przesadzała <śmiech>. Często powtarzam, że relacja zawodowa jest podobna do relacji romantycznej. Moim zdaniem tworzenie duetu biznesowego przypomina zakochanie. Na początku czujecie się totalnie zauroczeni, co chwila macie ochotę krzyczeć, że czytacie sobie w myślach i jesteście dla siebie stworzeni, ale po kilku miesiącach, to może stać się po prostu nudne. Człowiek rozwija się przecież, przede wszystkim stykając się z ludźmi innymi niż on sam. To wtedy ma szansę na poszerzanie lub zmianę poglądów czy utartych sposobów funkcjonowania.
Dlatego doceniam fakt, że jesteśmy różne, ale też z pewnością nie jesteśmy jak ogień i woda. Wiele rzeczy nas łączy. Wyznajemy podobne wartości, jeżeli chodzi o szacunek do drugiego człowieka i priorytety w prowadzeniu biznesu. Obie mamy w sobie dużo empatii i otwartości. Ale chciałabym powiedzieć o też mniej cukierkowych aspektach bycia duetem. Bo to wszystko brzmi naprawdę świetnie, ale ze swojej strony mogę otwarcie przyznać, że nie jestem wolna od uczuć i zachowań, takich jak zazdrość, porównywanie się czy irytacja. Obie mamy mocne charaktery i nie lubimy się podporządkowywać. Obie mamy też własny styl i dużo sukcesów zarówno zawodowych, jak i prywatnych na koncie. Ja Tosię od lat obserwuje, patrzę jak się rozwija i niezłomnie dąży do realizacji swoich marzeń. Jestem z niej dumna, ale czasem jest mi zwyczajnie, po kobiecemu trudno znieść taką zajebistą babkę po drugiej stronie biurka. <śmiech> Jest uśmiechniętą, serdeczną, piękną kobietą, która zna swoją wartość i świetnie sobie radzi w stawianiu granic. Czasem po prostu mam ochotę wykrzyczeć „Czy ty zawsze musisz być taka idealna?!” <śmiech>
ANTONINA: <śmiech> Dzięki Kasia, też Cię podziwiam na wielu płaszczyznach – niezależności w życiu, wytrwałości w dążeniu do celu, nawet gdy wymaga to dużo czasu i jeszcze więcej wysiłku. Cenię Twoje poczucie odpowiedzialności i asertywność. Jesteśmy różne, niesiemy inne historie, mamy inne charaktery i temperamenty, a w niektórych obszarach w inny sposób się komunikujemy. Mamy odmienne pasje, inaczej spędzamy czas prywatny czy wakacje. A nawet pójdę dalej – my w inny sposób patrzymy na świat. Natomiast wyznajemy wspólne wartości i mamy wspólny cel. Dodatkowo jest w nas niewyobrażalna chęć rozwoju i otwartość. Nasze przeciwieństwa są naszym ogromnym zasobem, ale oczywiście bywa, że są też przyczyną nieporozumień. Proces weryfikacji pomysłów czy obserwacji z osobą, która inaczej na nie patrzy, jest niesamowita, ale może być trudna. U nas odbywa się ona na różnych płaszczyznach – i podczas prób zrozumienia trudniejszej sytuacji projektowej, i w trakcie weryfikacji strategii firmy.
Z Kasią mamy inne style pracy – Kasia najlepiej pracuje w trybie zadaniowym 9.00-17.00, wypełniając czas po brzegi obowiązkami. Umie z jednego zadania przechodzić w kolejne, ze spotkania potrafi wejść w następne spotkanie. Potem odcina się i jest skoncentrowana na życiu prywatnym. Ja z kolei największe skupienie osiągam wieczorami i w nocy. Spotkania są dla mnie wielkim wydatkiem energetycznym, ale też przynoszą ogrom satysfakcji. Rzadko zdarza się, żebym umówiła spotkania jedno po drugim. Szczególnie gdy mam je sama poprowadzić. Potrzebuję przerw, zatrzymania, oddechu – czy to w postaci spaceru do kuchni i wypicia filiżanki herbaty, czy dwugodzinnej przerwy, gdy dopada mnie spadek formy. Jeśli chodzi o różnice w sposobach pracy, to Kasia jest bardzo „tu i teraz” w projektach, a moja głowa już planuje kolejne działania, myśli o kierunkach i strategii na przyszłość.
Moja ekspresja to ta emocjonalna – jeśli coś mnie cieszy, to całą sobą to wyrażam. Jeśli coś jest dla mnie trudne, to też od razu widać. Umiem z małych rzeczy i małych sukcesów czerpać ogromną satysfakcję i szukam pozytywów w życiu. Natomiast przewrotnie powiem, że Kasia jest bardziej ekspresyjna, jeśli chodzi o wizerunek – ubiera się kolorowo, chętnie bawi się fakturami i wzorami – mnie w takiej odsłonie trudno zobaczyć. <śmiech>
Jakie było Wasze największe wyzwanie w karierze, z którym sobie poradziłyście?
ANTONINA: Wyzwań jest wiele i to na różnych płaszczyznach, ponieważ zawód architektki wnętrz i funkcja współwłaścicielki firmy zobowiązują. Przede wszystkim każdego dnia musimy łączyć wiele ról – artysty, technika, psychologa, negocjatora, nadzorcy, handlowca – te wiążą się z byciem architektką wnętrz – a do tego dochodzi prowadzenie firmy i zarządzanie zespołem wykwalifikowanych architektek. A umówmy się, to są mocne osobowości <śmiech>. Dla mnie największe wyzwania nie wiążą się jednak z projektowaniem. Uwielbiam zarówno kreacyjną, jak i techniczną część naszych realizacji, łącznie z ich implementacją. Z mojej perspektywy tym największym wyzwaniem okazały się pierwsze lata mojego macierzyństwa. Jestem mamą dwójki dzieci, które były nieprawdopodobnie wymagające przez pierwsze trzy lata życia. Ten czas był ogromnym wyzwaniem i próbą nas, jako partnerek biznesowych. Wspominam go jako moment ścierania się różnych światów, pomiędzy którymi lawirowałam. I proszę – jesteśmy tutaj, dalej razem, wspólnie patrzymy w przyszłość i rozwijamy FUGĘ.
KATARZYNA: Oj, dużo ich było. Chociaż myślę, że największym wyzwaniem i jednocześnie sukcesem jest to, o czym wspomniała Tosia, że przetrwałyśmy tyle lat razem. Tworzymy zespół już ponad 7 lat. Cały czas się rozwijamy i budujemy kolejne gałęzie naszego biznesu. Dzisiaj jesteśmy już nie tylko pracownią projektującą wnętrza, ale stałyśmy się też także propagatorkami wiedzy z zakresu projektowania i remontowania wnętrz. Dzielimy się doświadczeniem na webinarach, organizujemy szkolenia (za nami 5 udanych edycji kursów!), piszemy e-booki. Stworzyłyśmy także kolekcję mebli i dodatków do wnętrz dla BUKET Studio. Mimo wielu trudności, kryzysów na rynku nieruchomości, kryzysów w życiu prywatnym, cały czas idziemy do przodu. Raz z większym, raz z mniejszym entuzjazmem, ale działamy. To jest dla mnie ogromny powód do dumy – nasza wytrwałość i konsekwencja.
Projekty Waszego autorstwa cechuje różnorodność, trudno jest opisać je jednym zdaniem. Dlatego spróbujmy to zrobić kilkoma – jak byście określiły swoje aranżacje?
KATARZYNA: Eklektyczne, ponadczasowe, dopasowane do użytkownika. Nasze projekty są tak różne dlatego, że wybrałyśmy drogę projektową, która ma na celu odnalezienie stylu naszych klientów, a nie powielanie naszych prywatnych upodobań. Myślę, że to, co łączy mnie i Tosię to fakt, że obie lubimy zmiany, a rutyna nie działa na nas stymulująco. Dlatego też nie chciałyśmy nigdy tworzyć wnętrz w jednym, charakterystycznym „fugowym” stylu. Wolimy dawać sobie przestrzeń na ciągły rozwój i pozostawać otwartymi na różne rozwiązania.
ANTONINA: Ja nie do końca się zgodzę z Kasią. Jest taki styl w architekturze wnętrz, który wymaga spopularyzowania nazwy – to styl FUGI <śmiech>. Funkcjonalność wyciśnięta z wnętrza jak sok z dojrzałej pomarańczy, dbałość o detal i harmonię. Do tego odpowiednie materiały – najczęściej te naturalne, recyklingowalne czy produkowane z poszanowaniem środowiska, właściwie ze sobą połączone. To wszystko daje zniewalający efekt i sprawia, że klient od momentu znalezienia się w zaprojektowanej przez nas przestrzeni, czuje się w niej doskonale. To jest właśnie styl FUGI.
Jakich materiałów lubicie używać we wnętrzach najbardziej?
KATARZYNA: Tak, jak wspomniała Tosia przed chwilą – naturalnych. Kamień, drewno, naturalnego pochodzenia tkaniny. Prywatnie dużo czasu staram się spędzać na łonie natury, wspinając się czy hodując winogrona na działce. Dla mnie wnętrze to taki luksusowy schron, który zapewnia dach nad głową, ciepło, dobry sen. Idealnie, kiedy jest w nim sporo nawiązań do natury, to bardzo kojące dla człowieka. Poza tym jestem estetką, zwracam uwagę na sposób starzenia się materiałów, ich zużywanie. Dobrze się żyje i pracuje we wnętrzach, które mimo upływu lat nadal wyglądają dobrze. Wtedy nie trzeba drżeć na każdym kroku, uważając, żeby niczego nie uszkodzić. Wgniecenie w drewnianym parkiecie, rysa na kamiennym blacie – to nie są rzeczy, które spędzają mi sen z powiek. Dla mnie to wszystko tworzy historię wnętrza. Takie mankamenty są też dość łatwe do usunięcia – naprawy, odświeżenia – więc nie powodują niepotrzebnego stresu.
ANTONINA: Przy pierwszym pytaniu wspominałam o wspólnych wartościach – moich i Kasi – to jedna z nich. Najchętniej korzystamy z materiałów wysokiej jakości, za którymi stoi idea poszanowania środowiska. Dla mnie równie ważna jest także relacja materiału z użytkownikiem. Nie każdy będzie w stanie zgodzić się z określeniem powstających rys jako formy zapisywanej we wnętrzu historii, o czym wspomniała Kasia. Niektórych będzie to potwornie drażnić i nie mogą mieć materiałów, które narażą ich na potencjalny dyskomfort. Naszym zadaniem jest podążanie za potrzebami użytkownika i dopasowanie się do jego upodobań. Choć z pewnością naturalne materiały niosą ze sobą unikatową wartość – i pod względem troski o środowisko, i pod względem estetyki, tego co potrafią wykreować – wzory oglądane na drewnie, kamieniu – to jest coś nieprawdopodobnego, co budzi we mnie ogromny zachwyt.
Czy istnieje przedmiot, bez którego nie wyobrażacie sobie swojej pracy?
KATARZYNA: Może to mało romantyczne, ale porządny laptop. Od zawsze używam przenośnego komputera do pracy (w biurze dodatkowo podpinam duży monitor), który pozwala mi działać z różnych miejsc w Polsce i na świecie. Dzięki internetowi mogę spotykać się z klientami, rozmawiać z zespołem, tworzyć projekty, a jednocześnie dbam o dywersyfikację warunków pracy, co pobudza moją kreatywność.
Pracuję głównie z biura, ale lubię też czasem zaszyć się w domu, szczególnie kiedy chcę skupić się na stworzeniu kreatywnej wizji projektu. Bardzo też cenię możliwość pracy zdalnej podczas wyjazdów. Nic mnie tak nie motywuje do wykonania zadań, jak wizja zbliżających się wakacji lub po prostu zmiany otoczenia. Od ponad 7 lat co roku spędzam lipiec, pracując zdalnie z rodzinnego domu na podlaskiej wsi. Taki sposób na życie daje mi balans pomiędzy pędem stolicy a bliskością z naturą.
ANTONINA: Tak, znowu muszę zgodzić się z Kasią. Dobrze działający laptop to podstawa. Ile frustracji może kosztować zacinający się sprzęt, niedziałający program lub po prostu wolno działający komputer. Na szczęście nie jest to moja rzeczywistość, ale jak tylko napotkam problem ze sprzętem, jestem zaskoczona, jak źle wpływa to na moją pracę.
Laptop jest dla mnie idealny, bo pozwala mi na „wędrowanie”. Kiedy skończą mi się zasoby skupienia w jednym miejscu, przechodzę do kolejnego. Kiedy chcę dokończyć pracę w podróży, mogę to zrobić. Moim najnowszym odkryciem jest też ergonomiczna myszka, kupiona za poleceniem Zuzy, architektki z naszego zespołu. Dla mnie to gamechanger, jeśli chodzi o komfort pracy. Dlatego mimo tego, że taka myszka jest większa niż klasyczna, zaczęłam ją ze sobą nosić.