Zielono mi: Wełna i Flora
Natalia ma miłość do roślin w genach, Artur zaraził się od niej. Ona rzuciła etat w reklamie i otworzyła miejsce, w którym sama uwielbia być, on ją wspiera i pomaga w jego prowadzeniu, zdjęcia produktów to jego działka. Jest to chyba najbardziej rodzinne tego typu miejsce w Polsce, często pomaga im 9-letnia Nina, a dla 5-miesięcznej Matyldy to drugi dom. Roślin dogląda też mama Natalii, a ich pies wita gości. Jesteśmy dziś w Poznaniu, w „Wełna i Flora”!
Dla swoich klientów sprowadzają rzadkie rarytasy, dobierają zieleń do wnętrz, pomagają uratować chore rośliny. Natalia i Artur swój poznański concept store traktują także jako miejsce spotkań i rozmów, a że mają najwspanialszych klientów, to uwielbiają to co robią. Wywiad z Natalią udaje nam się zrobić podczas przedświątecznej gorączki, jaka panuje w sklepie. O swojej pasji odpowiada nam trzymając na rękach kilkumiesięczną Matyldę.
Rozumiem skąd słowo flora w nazwie Waszego miejsca, ale dlaczego jest tam i wełna?
Początkowo naszym zamysłem był concept store łączący w sobie rośliny, ceramikę i handmade. Były makatki, makramy i inne „wełniane” twory. Z czasem jednak z różnych powodów odeszliśmy od nich i skupiliśmy się na roślinach oraz osłonkach/doniczkach.
Ale wełna pozostała w nazwie! Rozumiem! Podobno, każdy kto wchodzi do waszego sklepu czuje w nim wielką miłość do roślin. Skąd u Was ta pasja?
U mnie była ona już od dziecka. Spędziłam dzieciństwo blisko natury, pod domem był park, po którym biegałam całymi dniami. Wakacje spędzałam u babci w samym środku lasu. Nie dało się nie pokochać roślin... A Artur zaraził się ode mnie! Gdy się poznaliśmy, to ja miałam więcej roślin niż metrów kwadratowych w mieszkaniu, a on był dumnym posiadaczem poziomki w doniczce. Najpierw próbował walczyć z moim roślinoholizmem, ale szybko się poddał i sam mnie namówił do stworzenia takiego zielonego miejsca. Kochamy podróże, więc mieliśmy okazję widzieć wspaniałe gatunki w naturalnych warunkach i ta miłość tylko rozkwitała.
Jakie rośliny można u Was kupić? Z jakich gatunków jesteście najbardziej dumni?
Na pewno dużo philodendronów, bo je uwielbiamy! Staramy się mieć zawsze prostsze w uprawie gatunki dla początkujących i smaczki dla kolekcjonerów. Bardzo lubimy wyszukiwać ciekawe, ale mniej popularne gatunki i proponować je naszym klientom jako alternatywę dla tych bardziej znanych. Teraz nasze serce skradły aglaonemy o bajecznie kolorowych liściach! Sprowadzamy też rośliny na zamówienie np. ogromną strelicję variegate, alokazję o liściach jak połowa naszego mieszkania.Trochę spełniamy marzenia i wtedy właśnie jesteśmy dumni ze swojej pracy. Zadowolony, a nawet szczęśliwy klient oznacza, że to ma sens!
Macie tez przepiękne doniczki! Gdzie je wyszukujecie?
Mocno się natrudziliśmy, żeby je znaleźć. Staramy się zwracać uwagę nie tylko na to, czy są ładne, ale też na proces ich produkcji. Część to rękodzieło polskie, włoskie czy portugalskie, ale część pochodzi z Azji z małych zakładów i one też są ręcznie wykonywane... Odbyliśmy nawet kilka podróży do lokalnych twórców, obejrzeć ich prace i nawiązać kontakty. Zawsze mamy też na półkach handmade od lokalnych twórców, bo mamy w Polsce bardzo dużo zdolnych rzemieślników takich jak np. Romańczuki, Wytwórnia Bakcyl. Wiemy, że jest spory problem na rynku ze znalezieniem estetycznych osłonek i doniczek, sami taki mieliśmy zanim stworzyliśmy Wełnę i Florę.
Więcej tutaj.