Koc ma moc. Dziewczyny z Szmat Skład otulą was wzorami i kolorami
Dziewczyny z kolektywu projektowego Szmat Skład wskrzesiły przedmiot we wzornictwie niedoceniany, bo kocom rodzimi projektanci poświęcali chyba najmniej zainteresowania. Ich kolorowe pledy pokryte wzorami są jak rysunki, którymi można się okryć. Swoje wesołe projekty dziewczyny pieszczotliwie nazywają „szmatami”. Julię, Zarię i Kamę pytamy o to, jak zaczęła się ich współpraca, co je inspiruje i jak powstają ich wzorzyste koce.
Szmat Skład, czyli kto?
KAMA: Szmat skład to trzy dziewczyny - Julia, Zaria i ja. Każda z nas ma za sobą inne doświadczenie z pierwszego stopnia studiów. Julia ukończyła Politechnikę Łódzką na kierunku wzornictwo, Zaria ma dyplom z grafiki z ASP w Warszawie, a ja skończyłam wzornictwo na łódzkiej ASP. Poznałyśmy się dopiero na studiach magisterskich w Łodzi w obecnym Instytucie Tkaniny (wtedy jeszcze był to Wydział Tkaniny i Ubioru) Akademii Sztuk Pięknych.
Dlaczego zainteresowały Was tekstylia?
KAMA: Wydaje mi się, że każda z nas po doświadczeniach licencjatu chciała spróbować czegoś nowego - a zmiana szkoły, kierunku, a nawet miasta, dawała taką właśnie szansę. Dopiero na studiach dotarło do mnie, że to był świetny wybór, bo wtedy spotkałam wyjątkową pedagożkę, Dominikę Krogulską-Czekalską, która miękko przeprowadziła mnie przez wielowątkowy (heh) proces powstawania żakardu. To wspaniale złożony świat, który daje niesamowite możliwości realizacyjne i gigantyczną satysfakcję z efektów.
ZARIA: Odkrycie, że mogę połączyć warsztat graficzny z tekstylnym było absolutnie przełomowe w moim życiu twórczym. Grafika warsztatowa i komputerowa to działanie wrażeniowe, czysto wizualne, w tkaninie kontakt z odbiorcą jest bezpośredni. Kolor, struktura, splot, format mogą być przekaźnikiem dodatkowych treści i po prostu sprawiać komuś przyjemność nie tylko wizualną, ale również dotykową.
JULIA: Wybór specjalizacji związanej z tekstyliami był przypadkowy, ale szybko doceniłam możliwości, które daje tkanina. Spodobały mi się wyzwania, które są związane z przełożeniem projektu plastycznego na język krosna. Musisz mieć wiedzę o tym, co i jak możesz zrealizować. Nie wystarczy narysować i jest, do tego dochodzi jeszcze analiza procesu tkania - co można, a czego się nie da technicznie wykonać. Cały fun polega na tym, żeby projekt wstępny w końcowym stadium wyglądał tak, jak chciałam.
W jakiej technice powstają Wasze koce?
KAMA: Nasze koce to tkaniny żakardowe, a to oznacza, że wzór jest wynikiem przeplotu kolorowej przędzy, co skutkuje dwustronnością gotowego produktu oraz dużo większą trwałością wzoru niż w przypadku tkanin drukowanych. Koce produkujemy w rodzinnym zakładzie na Podlasiu, których wyroby otrzymały certyfikat OEKO-TEX Standard oraz pozytywną opinię Instytutu Matki i Dziecka.
Jakie materiały wykorzystujecie do produkcji „szmat”?
KAMA: Największy wybór kolorystyczny daje przędza bawełniano-akrylowa, ale widzimy wśród naszych odbiorców potrzebę w pełni naturalnych materiałów, dlatego już od dwóch kolekcji (FRAJDA, MEKSYK) poszerzamy naszą ofertę o produkty z przędzy bawełnianej. W składzie poza przędzą kolorową, budującą wzór (wątkiem), jest jeszcze techniczna biała, cienka nić poliestrowa (osnowa). W gotowych produktach proporcje włókien w składzie bawełniano-akrylowym wyglądają następująco: 60% bawełny, 35% akrylu, 5% poliestru. Produkty z przędzy bawełnianej to 94% bawełny oraz 6% poliestru. Skoro mowa o materiałach, warto wspomnieć, że do 60% włókien bawełnianych wykorzystywanych w naszych produktach pochodzi z recyklingu.
Wasze kolekcje są spójne, ale widać w nich różne sposoby graficznej ekspresji. Jak każda z Was określiłaby swój styl i ulubione motywy?
KAMA: Ja jestem zdecydowanie zachowawcza i lubuje się w projektach minimalistycznych, natomiast nie przeszkodziło mi to wprowadzić na koce piesków. Lepiej i bezpieczniej czuję się, projektując koc, niż swobodnie go komponując - wszystko musi mieć swoje nieprzypadkowe miejsce, natomiast poszerzam swoją strefę komfortu dzięki dziewczynom z dropa na drop.
Zaria jest moją kompletną odwrotnością, to linia ekspresyjna połączona z absolutną swobodą zestawiania kształtów i kolorów. Olbrzymią przyjemność sprawiają jej projekty przedstawiające potwory, zwierzęta czy słynny już na szmacich projektach Ukrytek i jego przygody.
Julka najlepiej odnajduje się w organicznych kształtach i geometrycznych plamach - jest pomiędzy moją zachowawczością a ekspresją Zarii. Projektowanie zaczyna często od pomysłu, który chce zrealizować w technice żakardu - jak np. gradientowy wzór. Jakiego motywu nie weźmie na warsztat, lubi wzbogacić go o odrobinę słodyczy.
Niektóre z Waszych wzorów kojarzą mi się ze słynnymi w czasach PRL kocami ze Skoczowa. Czy inspirują Was tamte projekty?
KAMA: Pewnie masz na myśli nasze kraciaste wzory? Jeżeli chodzi o porównania do PRL, to słyszymy głosy od naszych odbiorców, że nasze koce w jakości często przypominają im koce z dzieciństwa, takie jak u ich babć czy mam. Same też pamiętamy te duże, ciepłe koce z brązowo-beżowymi portretami koni czy kotów, obszyte satynową taśmą.
Inspiracji szukamy jednak poza branżą kocową – znajdujemy je wszędzie, i wiem, że to trąci banałem, ale serio tak jest. Przeglądamy trendy, wnętrza, kompozycje graficzne, czasem nawet modę - każda przestrzeń, płaszczyzna, która zestawia ze sobą kolory i kształty, może być początkiem nowego projektu. Zdarza się, że kiedy zastanawiamy się nad pomysłami na nowe szmaty, czasem pytamy o nie osoby z naszego otoczenia, w tym i obserwujących nas na portalach społecznościowych. Tematy czy zagadnienia wskazane przez kogoś spoza naszego procesu projektowego bywają tak ciekawe, że decydujemy się je realizować po swojemu i często dołączają do najbliższego dropa jako gotowy produkt.