Medicine i Zamek Królewski na Wawelu w rozmowie o współczesnym dziedzictwie
Zamek Królewski na Wawelu od zawsze był miejscem opowieści. Tym razem jednak historia nie została opowiedziana słowem ani gestem władzy, lecz światłem, tkaniną i zapachem. W ramach kolaboracji Medicine x Zamek Królewski na Wawelu odbyła się wyjątkowa kolacja, która zatarła granice między modą, rzemiosłem i przestrzenią. Zamiast spektaklu – medytacja. Zamiast inscenizacji – próba zrozumienia miejsca.
Autor: MG
Zdjęcia: Materiały prasowe
Kolekcja Medicine, inspirowana arrasami Zygmunta Augusta, królewskimi tkaninami i dawnymi ceremoniami, nie szukała dosłowności. Była raczej współczesnym tłumaczeniem dawnego języka ornamentu. Roślinne motywy i zwierzęce sylwetki, przeniesione z muzealnych ścian na tkaniny ubrań, stały się formą współczesnego rzemiosła – rozmową z historią, która nadal żyje w fakturze i dotyku.
Za koncept wydarzenia odpowiadała The Sirens Agency, która potraktowała Zamek nie jako tło, lecz partnera w procesie twórczym. Nie chcieliśmy robić rekonstrukcji historycznej – podkreślali twórcy. – Nie chodziło o odtworzenie, lecz o zrozumienie miejsca. Szukaliśmy kontekstu i znaleźliśmy go w skale, w wapieniu, który od wieków nosi to wzgórze. To właśnie ten materiał stał się punktem wyjścia dla całej scenografii.
Beż, kolor kamienia i piaskowca, wyznaczyły tonację wieczoru. W sali Sigmunda przestrzeń przysłonięto tkaninami, pozostawiając jedno celowe otwarcie – okno z widokiem na arkadowy dziedziniec. Jak kadr czy pocztówka przypominało o źródle inspiracji. Wszystko inne – miękkie, przefiltrowane, dyskretne – zdawało się zanurzone w świetle wapiennego pyłu.
Elementy scenografii miały wymiar symboliczny. Ludowy pająk z wełnianej włóczki, zawieszony nad stołem, stał się metaforą rozmowy o tożsamościach Wawelu – królewskiej, ludowej i artystycznej. Na stołach ułożono martwe natury: owoce i naczynia pokryte gipsem ceramicznym, całkowicie pozbawione koloru. Ten gest – odebranie barwy – otworzył przestrzeń na znaczenie, a nie na dekorację. Biel stała się ciszą, w której można było usłyszeć materiał.
Każdy detal był wynikiem pracy rzemieślników: tkane koronki, żakardowe obrusy, kamienne elementy. Scenografia nie stanowiła tła, lecz ciało wydarzenia – organiczną strukturę zbudowaną z tkaniny i światła.
W powietrzu unosił się zapach paczuli i żywicy, stworzony specjalnie przez Pawła Wyląga ze studia Flamboys – aromat dawnych szlaków handlowych, przypraw i kadzideł, które niegdyś przenikały królewskie komnaty. Kolacja, przygotowana wspólnie z Wiktorem Kowalskim, Michałem Cienkim (Restauracja Noah, Kraków), sommelierką Anną Bocheńską oraz autorem i dziennikarzem kulinarnym Bartkiem Kieżunem, była smakową interpretacją całej narracji – zakorzenioną w tradycji, a jednocześnie przetłumaczoną na język współczesnej kuchni.
W efekcie powstała przestrzeń, w której projektowanie staje się formą słuchania. Medicine i The Sirens Agency stworzyły opowieść o uważności – o tym, jak można rozmawiać z przeszłością bez patosu, ale z czułością dla materiału. Kolacja na Zamku Królewskim na Wawelu pokazała, że design nie musi być głośny, by był znaczący.