5 pytań do... architektki i współwłaścicielki MOKAA Anny Lorenz
Anna Lorenz – architektka, współwłaścicielka i dyrektor kreatywna MOKAA, od ponad dekady kształtuje wizję jednej z najbardziej rozpoznawalnych polskich pracowni w segmencie premium. Czerpiąc z międzynarodowego doświadczenia, w MOKAA odpowiada za kierunek kreatywny, w którym każdy projekt jest nie tylko funkcjonalny, ale staje się nośnikiem emocji i piękna. To jej wizja, łącząca subtelny luksus z ponadczasową estetyką, stała się znakiem rozpoznawczym studia.
1. W jaki sposób zaczęła się Twoja droga twórcza?
Moja droga zawodowa zaczęła się podczas studiów, kiedy w ramach wymiany bilateralnej w Seulu trafiłam na staż do dużego biura architektonicznego S.A.M.O.O. To doświadczenie było przełomowe, ponieważ wiedziałam wtedy, że architektura to kierunek, w którym na pewno chcę iść, ale równie jasno czułam, że praca w wielkiej korporacji nie jest dla mnie.
Chciałam tworzyć coś swojego, w mniejszej skali, ale z prawdziwym wpływem na codzienne życie.
To było zderzenie z zupełnie innym światem - precyzją, ogromną skalą i tempem pracy. Wróciłam do Polski z poczuciem, że kocham architekturę, ale chcę ją tworzyć po swojemu, bliżej ludzi i z większym szacunkiem do higieny pracy. Od początku marzyłam też o tym, by zbudować zespół oparty na zasadach, w jakich sama chciałabym pracować, z wzajemnym wsparciem, szacunkiem i atmosferą współpracy, bez niezdrowej presji i niekończących się nadgodzin.
Na czwartym roku studiów, razem z moim mężem Piotrem, postanowiliśmy założyć własne biuro. Zdobyliśmy dofinansowanie z Unii Europejskiej i tak w 2012 roku powstała MOKAA. Zaczynaliśmy we dwoje, dziś jesteśmy czternastoosobowym zespołem, który projektuje z tą samą pasją, ale z dużo większym doświadczeniem.
2. Jak wygląda Twój przeciętny dzień pracy?
Poranki są u mnie ciche i skupione, organizuję je zwykle w formie home office - kawa, maile i planowanie dnia. To dla mnie praca w ciszy i skupieniu, ponieważ gdy od ok. 11:00 pojawiam się w biurze - wtedy tempo się mocno podkręca - spotkania z klientami, przeglądy koncepcji, rozmowy z zespołem, poprawki, pomysły, szkice. Pracuję głównie nad koncepcjami i układami funkcjonalnymi, ale bardzo lubię moment, w którym projekt zaczyna żyć - gdy każdy w zespole dorzuca coś od siebie. Z czasem nauczyłam się oddawać część obowiązków do naszego core teamu i to dało mi ogromną satysfakcję.
Siła MOKAA tkwi w zespole i w tym, że każdy wnosi coś wyjątkowego. Pracuje z ludźmi, na których mogę liczyć i dzięki temu wiele decyzji może być podejmowanych poza mną. Po godzinach resetuję głowę głównie na zajęciach jogi - jestem wielką fanką Ashtangi zawdzięczam jej łapanie balansu pomiędzy bardzo twórczą pracą zawodową a odtwórczą i powtarzalną praktyką.
3. Skąd czerpiesz inspiracje?
Inspiracja to proces, który odbywa się nieustannie. Z rozmów. Z ludzi. Z podróży. Z codzienności. Inspiracje są wszędzie – czasem poprze pewne skojarzenia, a czasem w jednym zdaniu, które nagle otwiera zupełnie nowy kierunek. Śledzę nowości technologiczne i produktowe, ale nie ścigam się za trendami. Bardziej interesuje mnie to, jak coś działa, jak można to udoskonalić, uprościć, uczynić bardziej „ludzkim”, ergonomicznym i funkcjonalnym. W każdym projekcie staram się przemycić coś świeżego - rozwiązanie, detal, czy materiał, który może później stać się częścią języka projektowego MOKAA.
4. Jak byś opisała swoje idealne miejsce pracy?
Od trzech lat nasza pracownia mieści się w biurze z widokiem na Wisłę i kładkę Bernatka w Krakowie i jest to miejsce, o jakim marzyłam od dawna. To nie tylko przestrzeń, w której pracuję, ale też, w której naprawdę dobrze się czuję- jest komfortowa, pełna światła i dobrej energii.
To miejsce działa na mnie i cały zespół bardzo inspirująco. Często pomysły rodzą się przy kuchennym stole albo w drodze po kolejną kawę. Przestrzeń sprzyja wymianie myśli i spontanicznym rozmowom, które później przeradzają się w konkretne rozwiązania projektowe. Biuro jest też odzwierciedleniem naszej estetyki – prostota, światło, szlachetne materiały, nic przypadkowego. To miejsce, które nie epatuje luksusem, ale ma w sobie spokój i jakość, dokładnie tak, jak przestrzenie, które projektujemy dla klientów.
Uwielbiam to, że mamy dużą kuchnię, w której zawsze toczą się rozmowy na przeróżne często niezawodowe tematy. Najbardziej cenię to, że mimo upływu lat nadal mamy w biurze atmosferę otwartości i wzajemnego zaufania. Czasem patrzę na nasz zespół i myślę, że właśnie o takim miejscu marzyłam, gdy zakładałam wraz z Piotrem MOKAA. Nie tylko o biurze, ale o wspólnocie ludzi, którzy naprawdę lubią ze sobą pracować. A fakt, że tuż pod nami są jedne z ciekawszych krakowskich restauracji i miejsc na wieczorne spotkania, to dodatkowy atut, który uwielbiam.
5. Jakie masz plany na przyszłość?
Najważniejsze, to nie stracić tego, co już mamy - zaufania klientów, dobrej energii w zespole i tej autentycznej radości z tworzenia. Od 2020 roku jestem członkiem brytyjskiej izby architektów, więc naturalnym krokiem jest dla mnie rozwój londyńskiego oddziału. Bardzo chciałabym móc poświęcić temu więcej czasu, jednak by, to osiągnąć potrzebuję obecnie poukładać struktury i działania tutaj, w Krakowie.
Chciałabym też dokończyć moją pracę doktorską i w przyszłym roku ją obronić - to coś, co dojrzewało we mnie od dawna i stanowi ważny etap osobisty i zawodowy. Staram się to pogodzić z codziennym rytmem pracy, więc nieraz moje dni są bardzo intensywne. Nie potrzebuję w przyszłości wielkich rewolucji. Chcę po prostu dalej robić to, co naprawdę uwielbiam z ludźmi, których cenię. Bo w gruncie rzeczy to właśnie w tym widzę sens, aby zawodowo tworzyć coś wartościowego i czuć, że to ma znaczenie.