5 pytań do… ilustratora Adama Kosika
Historia kariery Adam Kosika jest dosyć kręta. W szkole średniej marzył, aby zostać grafikiem, ostatecznie jednak zdecydował się na studiowanie architektury krajobrazu. Obronił dyplom, ale nigdy nie wykonywał wyuczonego zawodu. Jak mówi, pracuje w zawodzie ilustratora ze strachu przed „prawdziwą pracą” – niechęcią do pracy w biurze od 8.00 do 16.00 i konieczności długiego dojeżdżania do miejsca pracy. Ceni wolność, co widać w jego barwnych ilustracjach. Przyglądając się pracom Adama, można również dostrzec jego słabość do architektury, filmów i Warszawy.
1. W jaki sposób zaczęła się Twoja droga twórcza?
Trochę przypadkiem, trochę celowo. Chciałem zostać grafikiem jeszcze zanim poszedłem do szkoły średniej, ale potem trochę się pozmieniało i zaangażowałem się w studia na architekturze krajobrazu. Jakoś w trakcie pisania pracy magisterskiej zacząłem wrzucać swoje ilustracje na Behance. Pojawiło się pierwsze zlecenie na tła do animacji, ale bardzo bałem się podjąć tego zadania, bo przecież nie to studiowałem tyle czasu. Ale jakoś to poszło. Z dumą obroniłem dyplom, żeby potem nigdy nie wykonywać wyuczonego zawodu.
Czas na uczelni dał mi długi rozbieg i przestrzeń do namysłu. W gruncie rzeczy myślę, że wybrałem ten zawód z ogromnej niechęci do pracy w biurze od 8.00 do 16.00 i długich dojazdów do pracy. Myślę, że to był główny powód – jestem ilustratorem ze strachu przed „prawdziwą” pracą. Chowam się tu.
2. Jak wygląda Twój przeciętny dzień pracy?
Wstaję skoro świt, krótki jogging, lekkie śniadanie, kawa, maile, no i praca – najpierw szkice na rozgrzewkę, potem jakieś zlecenia, które wiszą i wymagają dokończenia, pod koniec dnia kilka pomysłów na pracę nad własnymi plakatami i już! Wszystko dokładnie zaplanowane i ułożone w kalendarzu. Tego bym pragnął.
W rzeczywistości jest różnie. Czasem o 8.00 mam energię do pracy, a czasem potrzebuję rozgrzewki, przejrzenia maili i Instagrama. Chciałbym wypracować jakiś schemat pracy, ale to wymaga poświęcenia i wytrwałości, a akurat tego mi brakuje. Jedyna zasada, której (przeważnie) się trzymam to nie pracować za długo i nie zarywać nocek dla zleceń. Siedzenie po nocy skończyłem na studiach i nie zamierzam do tego wracać.
Mój dzień pracy układa się przeważnie w ten sposób: praca od 8.00 do 12.00, potem przerwa na rzeczy różne, ale zawsze jest to wyjście z domu, po 14.00 wracam do pracy i siedzę do 18.00-19.00, czasem 20.00, zależy jak się ułoży. Często jeżdżę też do drukarni, co jest najprzyjemniejszą częścią dnia, bo to 2 godziny przejażdżki po Warszawie.
3. Skąd czerpiesz inspiracje?
Z życia. Najchętniej już nic więcej bym nie pisał. Obserwuję, oglądam stare zdjęcia, chodzę do kina i już, mam wszystko, co się przydaje w pracy. Jest też kilku autorów i autorek ilustracji, których podglądam, gdy już tracę siły na dalsze rysowanie, ale to okazjonalnie.
4. Jak byś opisał swoje idealne miejsce pracy?
Szukam czasem fajnego miejsca do pracy, ale jestem zatwardziałym pragmatykiem. Jeśli czegoś w 100% nie potrzebuję, to trudno mi się do tego przekonać. Koniec końców okazuje się, że mam tylko kilka rzeczy, których wymagam od swojego miejsca pracy: ładnego widoku za oknem (przez ładny widok mam na myśli dużo drzew i większy kawałek nieba), sporego biurka (ale nie za dużego, żeby nie robił się bałagan), wygodnego fotela (nad tym tematem jeszcze pracuję) i dużo książek o dizajnie. Czasem zdarza mi się pojechać do biblioteki albo do kawiarni, szczególnie gdy w mieszkaniu jest już za gorąco. Jest to chyba podyktowane bardziej chęcią wyjścia na rower i przewietrzenia głowy niż samej temperatury.
5. Jakie masz plany na przyszłość?
Chciałbym kiedyś pojechać na pracujące wakacje na kilka miesięcy, ale jeszcze nie wiem gdzie. Moim planem na bliższą przyszłość jest prowadzenie najfajniejszego profilu na Instagramie – The Varsovianer.
Od początku roku prowadzę profil, który co dwa tygodnie publikuje okołowarszawską okładkę. Staram się zapraszać do projektu ciekawych ludzi. Wydaje mi się, że ten rok przyniesie galerię około 30 świetnych prac od polskich ilustratorek i ilustratorów.