5 pytań do… stylistki wnętrz Anny Salak
Anna Salak zajmuje się stylizowaniem wnętrz na potrzeby sesji zdjęciowych. Jej atrybuty to ceramika o niebanalnych kształtach, rośliny i tekstylia o ciekawych fakturach. Pracę Anny można porównać do „magicznego składnika” wyśmienitego dania. Tak jak ten składnik wydobywa smak potrawy, tak stylizacja podkreśla piękno danego wnętrza.
Autor: JS
Zdjęcia: Anna Salak, Dariusz Jarząbek, Martyna Rudnicka, Paulina Haak, Mateusz Kowalik, Jola Wachel, Ola Szewczul
1. W jaki sposób zaczęła się Twoja droga twórcza?
To była dość długa i kręta droga. Pochodzę z rodziny, której pokolenia związane były z budownictwem, więc projekty techniczne domów, budynków użyteczności publicznej, mostów, konstrukcji stalowych są ze mną od 42 lat. W momencie wybierania drogi zawodowej budownictwo było na końcu mojej listy. Jakieś ciche artystyczne zapędy zabijał zdrowy rozsądek rodziny i głos pokolenia komuny: „wybierz zawód, który da Ci żyć”. Więc wybrałam kolejno ekonomię przemysłową, rachunkowość i finanse, zarządzanie i marketing, prawo i administrację. Dziś mam zawód, który daje mi żyć.
Wszystko, co widzicie w związku z moją pracą we wnętrzach, to mój „drugi” pełen etat. Trafiłam do niego poprzez fotografię, która również w mojej rodzinie ma swoją historię. Zenithy, Kodaki, klisze, ciemnia w wc i albumy z klaserami pełne czarno białych zdjęć. Najpierw pojawiła się fascynacja do fotografii portretowej, potem zajawka modowa, w końcu przed czterdziestką w wyniku wielu zbiegów okoliczności trafiłam do wnętrz.
Stylizacja sesji wnętrz stała się początkiem mojej twórczej drogi, która trwa ponad 3 lata. Czy mogłam trafić do tego punktu 10-15 lat wcześniej? Tak, ale wtedy nie miałam ani tej dojrzałości estetycznej, ani odwagi do podjęcia tej próby, możliwości życiowych, ani poduszki bezpieczeństwa, którą niewątpliwie daje mi podstawowa praca. Myślę, że każdy, kto pracuje w branży kreatywnej i jest freelancerem, wie doskonale, o czym mówię. To właśnie dzięki etatowi mam dość dużą swobodę na twórczym polu. Dlatego szanuję miejsce, w którym jestem i z ciekawością rozwijam kolejne części tej twórczej przygody. Kilka lat temu nie pomyślałabym nawet, że będę doradzać w zakresie artystycznym polskim i zagranicznym markom z branży wnętrz. Jednak dzięki nietwórczemu wykształceniu i doświadczeniu pracy twórczej we wnętrzach, jestem w stanie doradzać im nawet w zakresie zapasów magazynowych dekoracji, stanowiących istotny składnik bilansu aktywów. Trochę nietypowa twórczość, prawda?
2. Jak wygląda Twój przeciętny dzień pracy?
To zależy, o który dzień pytasz. Od poniedziałku do piątku wstaję o godz. 5.00, pracę rozpoczynam o godz. 6.00, a po 8 godzinach pracy w korporacji, rozpoczynam drugi etat związany z wnętrzami. Dzień kończę naprawdę różnie, bywa że nawet o 1.00-2.00 w nocy. Zakupy, konsultacje, spotkania, usługi dekoratorskie, tematy około projektowe, moodboardy, listy zakupowe, maile, telefony, oferty, aspekty prawne pracy, korekty do materiałów z sesji, artykuły, wyszukiwanie wnętrz, zamówienia dodatków, logistyka… jest tego sporo, wygląda to nawet czasem na chaos, ale to zdecydowanie mój żywioł. Jeśli klient jest z innej strefy czasowej lub czasowo przebywa w takiej w trakcie np. procesu zakupowego asortymentu, łączę się z nim nawet w środku nocy. Przy sesjach wnętrz lub produktowych pracuję w weekendy, święta i w dniach wolnych od podstawowego etatu. Wtedy też wstaję o godz. 5.00 i w godzinach 8.00-14.00 jestem na planie zdjęciowym. Po sesji, w zależności od tego, co powstało, bo widzę to na podglądzie w procesie, potrzebuję albo ciszy, albo bardzo głośnej muzyki do odreagowania.
3. Skąd czerpiesz inspiracje?
Mam głębokie przekonanie, że kodujemy w podświadomości obrazy, które oglądamy, i mniej lub bardziej świadomie odtwarzamy je potem z różnym stopniem podobieństwa. Dlatego też minimalizuję do granic możliwości to, co przeglądam, zwłaszcza w zakresie wnętrz. Oczywiście na potrzeby klienta muszę mu czasem coś zwizualizować obrazem, to, o czym rozmawiamy. Jeśli nie mam przykładu w zasobach sesji, przy których pracowałam, zasięgam wtedy po obrazy, żeby pokazać mu kierunek, o jakim myślę, lub tworzę jakąś prezentację. To jedyny moment, w którym posiłkuję się obrazami z zasobów zewnętrznych. Im czystszą i wolną od obrazów mam głowę, tym lepsze rzeczy powstają.
Zawsze najbardziej inspirujące dla mnie było to, co nas otacza: barwy zachodu słońca, faktury lasu czy plaży, struktury tynku w kamienicy, tkanina na sukience, stragany w warzywniaku, kwiaty na polu…
Zawsze najbardziej inspirujące dla mnie było to, co nas otacza: barwy zachodu słońca, faktury lasu czy plaży, struktury tynku w kamienicy, tkanina na sukience, stragany w warzywniaku, kwiaty na polu…
Absolutnie wszystko jest dla mnie obrazem. Widzę, „robię zdjęcie”, wkładam w szufladkę, wyjmuję, kiedy potrzebuję.
4. Jak byś opisała swoje idealne miejsce pracy?
Pracowałam w niezwykłych wnętrzach, w różnych estetykach, poziomach wykończenia, budżetach realizacji, przy unikatowych projektach, w najbardziej prestiżowych lokalizacjach. Z całym szacunkiem do nich i powstałych współprac, żadne z nich nie było moim „idealnym miejscem”. Każde z nich miało coś w sobie, czymś mnie zachwyciło, zatrzymało na moment, inspirowało rozwiązaniami, urzekło kolorami, wiele z nich sprawiło, że czułam się tam naprawdę dobrze. Do kilku z nich mam niebywały sentyment, głównie dzięki ludziom z nimi związanymi. Ale wciąż daleko im do ideału.
Myślę, że wynika to bezpośrednio z mojej prywatnej estetyki. We wnętrzach cenię sobie skrajny minimalizm, nawiązania do nurtu brutalizmu, surowość faktur i struktur oraz sztukę wielkoformatową. Najlepiej jeśli wszystko to zawarte jest jeszcze w dobrej bryle projektowej.
Czy kojarzycie dom z filmu „Autor Widmo” Polańskiego? Umówmy się, że jest to moje idealne miejsce pracy.
Nie trafiłam jeszcze w Polsce na taki projekt, który byłby umiejętną mieszanką tego, czego szukam. Myślę, że Polacy wciąż interpretują minimalizm jako styl pusty, zimy, mało przytulny, bez wyrazu. Ja postrzegam go zupełnie inaczej. Dobry minimalizm jest dla mnie wybitną formą projektową, powściągliwą, czystą, niezwykle wymagającą, zmuszającą do zastosowania niewielu rozwiązań i wyborów tych najlepszych, spektakularnych, na umiejętnej pracy z przestrzenią i światłem, perfekcyjnym panowaniu nad formą. Pracując tak intensywnie, przerzucając tony kolorowych produktów miesięcznie, malując nieustannie dodatkami jakieś obrazy, marzę o przestrzeni wolnej od tego wszystkiego. To jak wejście do zupełnie innej bajki. W moim przypadku byłoby to bardzo kojące doświadczenie, zwłaszcza gdyby to miejsce posiadało okna z widokiem na morze. Chętnie poproszę o taką lokację, resztę już jakoś sobie dopełnię.
5. Jakie masz plany na przyszłość?
Planów niestety mam w standardzie całą paletę. Nieustannie generuję jakiś pomysł, który popycha kolejny pomysł, ten się rozrasta, a jeszcze inny ewoluuje. Życie, zdrowie, ludzie, ta branża, wszystko to po trochu nauczyło mnie jednak, żeby nie planować zbyt wiele a raczej dalekosiężnie. Jesteśmy w czasie pewnej zmiany branży wnętrz. Inflacja, wyhamowanie rynku nieruchomości, mniejsze, większe problemy różnych podmiotów, znikanie tytułów wnętrzarskich z rynku prasy, przewaga sprzedaży produktów online, sztuczna inteligencja tworząca obrazy… Tu zdecydowanie odzywa się moje wykształcenie i analityczny umysł. Poczekam, poobserwuję, zdecyduję, wybierając te najbardziej rokujące catchy ones.
Mam jednak poczucie, że jestem w dobrym momencie swojego życia.
Wiem, co lubię, a na co nie ma mojej zgody, sporo mogę, nic nie muszę i wreszcie udało mi się zgromadzić wokół siebie grono naprawdę fajnych osób, z którymi uwielbiam pracować i którym ufam. To bardzo duży komfort, który sprawia, że o przyszłości myślę spokojnie, bez galopu i z uśmiechem. W tym najbliższym czasie jednak mój plan to poświecić więcej czasu rodzinie. Te ponad 3 lata intensywnej pracy kosztowało nas wspólnie wiele wyrzeczeń, chwil, emocji. Pora im to trochę wynagrodzić.