Dalie, floksy i aksamitki wracają do łask, czyli florystyka według Romantycznego Pędu
Na florystycznej mapie Wrocławia pojawiło się w tym roku nowe miejsce. Romantyczny Pęd to niewielka pracownia na Nadodrzu, prowadzona przez Dawida Banasia i Filipa Gutbiera. Ich kompozycje przypominają zarazem ogródek babci, jak i dzieło sztuki. Nie wynikają z mody, a raczej z estetyki właścicieli, nostalgii i wrażliwości, z jaką patrzą na ludzi, dla których tworzą.
Autor: IS
Zdjęcia: Sebastian Czarnecki, Milena Ratajczak
Historia pracowni zaczyna się od marzenia. Dawid nosił w głowie nazwę i szkic logo przez kilka lat. Projekt dojrzewał w tle codzienności aż do końca 2024 roku, gdy wszystko ruszyło w przyspieszonym tempie. Para planowała wyprowadzkę z Wrocławia, w ostatniej chwili postanowiła jednak zostać i spróbować pracy na własną rękę. W kilka dni powstał szkic biznesplanu. Była prośba o wsparcie do rodziny, szybki wynajem lokalu, samodzielny projekt wnętrza. Później miesiąc remontu niemal bez snu i nauka na błędach. W połowie stycznia tego roku drzwi Romantycznego Pędu otworzyły się po raz pierwszy.
Nazwa nie jest przypadkowa. – „Pęd to łodyga, ale też tempo życia. My poznaliśmy się w pędzie i postanowiliśmy zostać w nim na zawsze. Chcemy, by ‘Romantyczny Pęd’ był czymś więcej niż tylko nazwą. By symbolizował piękno kwiatów i rytm codzienności, którą przeżywamy razem: z pasją, przyjaźnią i miłością. Co więcej, nasze logo przedstawia dwa kwiaty splecione ze sobą, a w ich wnętrzu kryją się nasze oczy. Bo to my jesteśmy Romantycznym Pędem” – mówią założyciele pracowni.
Dawid od dziecka miał zamiłowanie do roślin. W wieku dziewięciu lat założył własny ogródek, później ukończył technikum architektury krajobrazu i projektował zieleń. Coraz mocniej ciągnęło go jednak do florystyki. Zaczęło się od tworzenia wianków na koncerty Florence + The Machine, najpierw dla siebie, potem dla innych. Domowe portfolio przerodziło się w pracę w znanej wrocławskiej kwiaciarni, gdzie przez dwa lata szlifował rzemiosło i budował własny styl.
Droga Filipa była mniej oczywista. Studiował na politechnice, pracował w firmie produkcyjnej, a później angażował się w kulturę, pomagając przy wystawach i warsztatach. Tam poznawał artystów i projektantów. To otoczenie bardziej mu odpowiadało, niż to związane z inżynierią. Spotkanie z Dawidem okazało się zaproszeniem do innego świata. Dziś współtworzy Romantyczny Pęd i rozwija swoje artystyczne predyspozycje.
W Romantycznym Pędzie królują gatunki ogrodowe i polne. Dalie, floksy czy aksamitki wracają tu w nowym wydaniu. – „Mają niezwykłe kolory, faktury, kształty i zapachy. Choć znane niemal każdemu, w bukiecie potrafią zaskoczyć na nowo. Dlaczego więc nie tworzyć kompozycji z kwiatów, które pamiętamy z ogrodów naszych mam i babć? To one w jednej chwili przywołują najpiękniejsze wspomnienia” – mówią Dawid i Filip.
Sezon, który w Polsce trwa od wiosny do jesieni, daje Dawidowi i Filipowi możliwość opierania się na lokalnych roślinach. Regularnie jeżdżą do ekologicznej farmy w Lubnowie pod Wrocławiem. Jak mówią, taki materiał jest mniej przewidywalny, często piękniejszy.
Pojedyncze sztuki różnią się odcieniem, kształtem, sposobem rozwinięcia pąków. Ta niedoskonałość wnosi życie do kompozycji i odróżnia je od powtarzalnych dostaw z giełd i produkcji masowej. Jak podkreślają, dzięki temu zmniejszają też ślad węglowy i wspierają polskich ogrodników.
A co z trendami? – „W 2025 roku widać kilka wyraźnych nurtów we florystyce i choć wszystkie są nam bliskie, nie traktujemy ich jako checklisty, którą trzeba odhaczyć. Okazuje się, że naturalnie pracujemy w taki sposób, że wiele z tych trendów pojawia się w naszej pracowni. Przykładem jest wspomniana już ekologia i sięganie po naturalne, sezonowe kwiaty. Innym mocnym trendem są warzywa, owoce i zioła w bukietach" – mówią Dawid i Filip.
Jak przyznają floryści, rozwiązania te stosują odkąd zaczęli tworzyć, bo uważają, że np. mięta potrafi być ciekawszą zielenią niż klasyczne dodatki. – „To nie kwestia mody tylko naszego spojrzenia na rośliny i ich potencjał. Ogromną popularność zyskują także kwiaty suszone i stabilizowane i tutaj również trudno nam oddzielić trend od naszego autentycznego zamiłowania. Tworzymy z suszu na równi z żywymi kwiatami – niektóre nasze kompozycje można spotkać w lokalach na wrocławskim rynku. Zaczęliśmy też sami suszyć kwiaty, co daje nam pełną kontrolę nad efektem" – mówią właściciele Romantycznego Pędu, podkreślając, że ciekawym kierunkiem, o którym mówi się w 2025 roku, jest florystyczny brutalizm – kompozycje monumentalne, oparte często na jednym czy dwóch gatunkach, z mocnym podkreśleniem faktury i formy kwiatu.
To dokładnie to, co ich fascynuje: Dawid kocha mocne kolory, Filip surowe, wyraziste kształty. Jak mówią, w tym nurcie się odnajdują, bo jest bliski ich estetyce. – „Okazuje się, że mówimy tym samym językiem, co współczesna florystyka. Więc trendy są dla nas swojego rodzaju potwierdzeniem, że nasz sposób pracy i myślenia o kwiatach jest aktualny, świeży i inspirujący" – dodają.
Najważniejszy jest adresat – każdy bukiet powstaje z myślą o konkretnej osobie, niezależnie od tego, czy twórcy znają ją dobrze, czy nie. Jak przyznają założyciele pracowni, największą inspiracją są ludzie, jednak najczęściej sięgają po tę, która jest najbliżej, naturę. To ona układa najpiękniejsze kompozycje. W swoich pracach dążą do efektu bukietów, które wyglądają jakby zostały zebrane prosto z łąki lub ogrodu. Inspiracji szukają też w sztuce – w obrazach, filmach i muzyce.
Pracownia rozwija się szybko. Minione wakacje były intensywnym czasem pracy przy ślubach. We wrześniu duet jedzie na pierwsze targi, poprowadzi warsztaty z układania bukietów i wymieni się doświadczeniami z innymi twórcami. Coraz śmielej myślą o scenografii. Mają na koncie kwiatowy statyw przygotowany na koncert Bovskiej. Chcieliby wejść do muzeów i czasopism z autorskimi realizacjami. W tle toczy się projekt, o którym będą mogli opowiedzieć dopiero w przyszłym roku.
W międzyczasie do ich pracowni zaglądają osoby ze świata sztuki. Ostatnio była to Barbara Falender, która zaprosiła ich do swojego warszawskiego atelier. Może z tego spotkania wyrośnie współpraca przy przyszym wernisażu. Kto wie? Romantyczny Pęd dopiero nabiera tempa, ale już teraz widać, że ich sposób myślenia o florystyce trafia w dzisiejszą wrażliwość.
Dawid Banaś – technik architektury krajobrazu, od trzech lat w pełni oddany florystyce. Po godzinach gotuje, fotografuje i maluje. Często wraca do Włoch, które przemierzył samotnie z plecakiem. Jeden z jego obrazów wisi w pracowni.
Filip Gutbier – współtwórca pracowni, wcześniej związany z inżynierią i organizacją procesów. Wciąż zgłębia język kwiatów. Fascynuje go to, że bukiet może być jednocześnie porządkiem i chaosem, strukturą i emocją. Najwięcej czerpie z natury, jednocześnie ciągnie go do miasta: do brutalistycznej architektury, street artu i sztuki współczesnej, w której często szuka inspiracji. Uwielbia targi staroci i przedmioty z historią.