„I put a spell on”, czyli nowa kolekcja HAWROT x Aleksandra Waliszewska
Najnowsza kolekcja HAWROT to już drugie spotkanie projektantki z pracami Aleksandry Waliszewskiej. Tym razem wywołane przeczuciem, że jest w tej sztuce do odkrycia coś, co w zainicjowanym w 2016 roku spotkaniu obu twórczyń z jakichś powodów nie mogło się jeszcze zamanifestować. Teraz intuicja popchnęła Hawrot do tego, by inspiracji i bodźców szukać tam, skąd płynie paradoksalna afirmatywność sztuki Waliszewskiej. By wgryźć się w reprezentację makabry w jej pracach i zobaczyć, co daje zapośredniczenie okrutnych treści przez obrazy. Czemu lubimy na nie patrzeć? Czemu nosimy je w sobie? Czemu chcemy je nosić?
Waliszewska łączy w swojej sztuce elementy z pozoru do siebie nieprzystające: symbolizm, krwawe kotki, dziwne stworzenia, sowy i mściwe syreny, neoromantyczny storytelling, bałtycką mitologię z mokradeł i japońskie demony „yōkai”. Rozległe erudycyjne romanse z kanonem sztuki zestawia z mroczną i po dziecięcemu ciekawską wyobraźnią oraz oswojonymi kulturowo przedstawieniami grozy. Często w swoich upiornych obrazkach odwołuje się do archetypów – czasem dosyć strasznych i drastycznych, ale budzących ciekawość. Jednocześnie kolekcja „I put a spell on” pozwala te ścieżki ciekawości prześledzić, podążając za spojrzeniem projektantki, dekonstruującym wyjściowe prace, a następnie filtrującym z nich to, co najmocniej przyciąga i afektuje. Hawrot wprzęgając to wszystko w obszar mody zafascynowanej japońską kulturą, automatycznie odsyła nas też do japońskiej estetyki „gore”, dosyć odważnie eksperymentującej z wizualnością horroru. Fragmenty prac Waliszewskiej zostają przez nią na nowo zakomponowane, zapełniają powierzchnie kimon, długich, męskich spodni hakam, satynowych koszul i szyfonowych bluzek oraz podszewki męskich bomberów. Już dawno temu ludzie wymyślili mit, który miał tłumaczyć kojącą moc obrazów w stosunku do niepokojącej rzeczywistości: Meduzę, której nie można było spojrzeć w twarz, a którą można było obserwować jedynie w odbiciu. Podobno obraz może być tarczą przeciw rzeczywistości, na którą nie da się patrzeć. A jeśli tak, to ubrania z nowej kolekcji HAWROT można potraktować jak tarczę, talizman i zaklęcie, które koniec końców jest wehikułem zmiany. Zaklęcia prowadzą poza granice racjonalności i działają według logiki snu – we śnie nic nie jest tym, czym się wydaje, a horror jest wszystkim, tylko nie horrorem. Noszenie na sobie makabrycznych obrazów paradoksalnie może być więc tej makabry zaprzeczeniem i pełnić funkcje wzmacniająco-odstraszające.
„I put a spell on” proponuje linię kobiecą i męską, ale w poprzek tych podziałów można swobodnie poruszać się wedle potrzeb i identyfikacji. W sekcji kobiecej obrazy odważnie drukowane na wierzchniej stronie ubrań widoczne są na pierwszy rzut oka. Linia męska czasem ukrywa grafiki na podszewce, pozwala się ich jedynie domyślać.
W ramującej tę kolekcję sesji zdjęciowej fotografka Kasia Bielska tworzy opustoszałe, nocne pejzaże. Jedynym towarzystwem człowieka są tu obrazy z ubrań, które nosi. Artystka intensywnie pracuje tu ze światłem – jedną z najbardziej niematerialnych form sztuki. Z ciemności, z nocy wydobywa soczyste kolory i skrajne temperatury. Saturując i prześwietlając ciała i tkaniny, na które patrzy, jakby w ten sposób dało się wydobyć z nich to, co kryje się w mroku, w nocy.
foto: Kasia Bielska (Shootme Visual Artists)
koncept: Joanna Hawrot, Kasia Bielska
modele: Kessy Iriza, Paweł Radoszewski (Specto Models)
stylizacja: Marcela Stańczyk
make up: Dominik Szatkowski
produkcja: Marianna Bociańska (Shootme Visual Artists)
pr: Aleksandra Krasny
gafer: Krzysztof Glaszczka/ Heliograf
asystent produkcji: Damian Konopacki, Andrzej Pęza/ HAWROT
asystent fotografki: Gabriel Orłowski/ Daylight Studio