TOP 7: Gdzie zjeść w Trójmieście? Wpadnij tu na wakacyjną ucztę
Gdańsk, Gdynię i Sopot bez wątpienia można nazwać letnimi stolicami Polski. Przyciągają turystów masą atrakcji – ciekawymi zabytkami, wystawami, malowniczymi zakamarkami i oczywiście morzem. Nie sposób jednak cieszyć się tym wszystkim z pustym brzuchem. Oto 7 sprawdzonych lokali w Trójmieście, w których naprawdę dobrze zjesz!
Autor: Redakcja
1. Bar Leon
ul. Stągiewna 5, Gdańsk
Zdjęcie: Przemek Mazur
Bar Leon mieści się na Wyspie Spichrzów w Gdańsku. Jego nazwa nie jest przypadkowa, ponieważ nawiązuje do symbolu miasta, którym jest lew (Leon pochodzi od łacińskiego słowa „leo” oznaczającego właśnie lwa).
Z założenia Bar Leon ma być miejscem, do którego na małe co nieco mogą wpadać turyści, ale też lokalem idealnym na wieczorne wyjścia w gronie przyjaciół i rodziny. Koncept Leona bowiem bazuje na koncepcie sharing food – dzielenia się jedzeniem ze współbiesiadnikami. W menu znajdziemy dania podawane na małych i większych talerzykach, z których można skomponować prawdziwą ucztę w bliskowschodnim klimacie, ale i z śródziemnomorskim twistem.
Zjemy tu np. chrupiące halloumi z miodem i chili, labneh w kilku wariantach, jagnięce pulpety w melasie z granatów podawane z purée z białej fasoli, pieczone brukselki z pastą z czarnego czosnku, daktylami i orzechami laskowymi, humus, falafele, burratę w panierce, bakłażana chimichurri... Wszystko pyszne! Do tego można zamówić organiczne wina i autorskie koktajle (również bezalkoholowe).
Wnętrze Baru Leon utrzymane jest w stylu charakterystycznym dla południowoeuropejskich bistro – są ściany wyłożone kaflami, drewniane półki na wino, stojąca przy ścianie długa tapicerowana ławka, wygodne krzesła przy stolikach i klasyczne hokery przy barze. Całość dopełnia klimatyczne oświetlenie.
2. Fisherman Finest Food & Wine by Rafał Koziorzemski
ul. Grunwaldzka 89, Sopot
Zdjęcie: Ania Włodarczyk
Nie zjemy tu ryby z frytkami, na co wskazywałyby nazwa restauracji i bliskość plaży. W karcie zobaczymy klasyczne dania, często odwołujące się do domowej kuchni. Będzie więc paprykarz sopocki (ale z przegrzebkami, foie gras i olejem z lubczyku), okoń morski zyska inny wymiar (z rybnym demi glace z paloną pietruszką), a żabnica pojawi się w towarzystwie marynowanych glonów i pomidorków.
Tych dań spróbujemy teraz. Za miesiąc karta będzie zapewne inna, choć na 100 procent krótka. To gwarancja, że potrawy przygotowywane są tuż przed podaniem, ze świeżych produktów. Wybiera je od lokalnych dostawców sam szef kuchni Rafał Koziorzemski.
To osoba, która liczy się w kulinarnym świecie i słynie z odważnych wariacji na temat tradycyjnych smaków. Jest też laureatem międzynarodowych konkursów kulinarnych. Jeśli chce się poznać szczegóły, warto przestudiować dyplomy wiszące na restauracyjnej ścianie.
Mistrzostwo potraw przejawia się jednak nie tylko w smakach, ale też w przemyślanym, pięknym ułożeniu dań na talerzu. W Fishermanie zjemy więc wykwintne dania w luźnej, przyjaznej atmosferze. Jeśli postanowimy wrócić, obsługa przywita nas jak dobrych znajomych.
3. Manioca Restauracja Brazylijska
ul. Jelitkowska 11, Gdańsk
Zdjęcie: Oni Studio
Wnętrze restauracji się wyróżnia. Jest w nim dużo drewna oraz plecionek z wikliny i sizalu. Na ścianach pokrytych tynkiem akustycznym z domieszką korka dominuje przydymiony róż. Sufit z kolei skąpany jest w tropikalnej zieleni. Gdzieniegdzie pojawia się kolor terakoty, a mocniejsze akcenty barwne stanowią obrazy.
„Tropikalny” klimat podkreślają wszechobecne rośliny. Za tym wysmakowanym wnętrzem stoją projektanci z PB/Studio.
Do wyrazistego urządzenia lokalu pasuje również wyrazista karta dań, a w niej mało znane u nas potrawy, które warto odkrywać. To np. antrykot z wołowiny argentyńskiej z frytkami z manioku na maśle z kolendrą czy gulasz z polędwicy z dorsza, krewetek i małż z dodatkiem mleka kokosowego.
Jedzenie podaje się na ładnych ceramicznych talerzach, w miskach i miseczkach. Warto spróbować też orzeźwiającej herbaty Matte Leão, parzonej z prażonych liści yerba mate z sokiem cytryny. Dodaje energii, orzeźwia, a jak smakuje!
Manioca to nie tylko miejsce, w którym można spróbować egzotycznej kuchni. Celem właścicieli, polsko-brazylijskiego małżeństwa, jest przybliżanie gościom brazylijskiej kultury.
4. Haos
ul. Starowiejska 14, Gdynia
Zdjęcie: Pion Studio
Już od wejścia wita gości maneki-neko, czyli figurka kota machającego łapką. To znak, że przenosimy się do Azji i krajów, gdzie jest on popularny, czyli Tajlandii, Korei i Japonii. Ten kot zapewnia szczęście i przywołuje klientów. Jest więc dobrym duchem restauracji Haos.
Wnętrze wygląda jak typowa uliczka, zaułek gdzieś na Dalekim Wschodzie. Na suficie wiszą kosze z bujnymi bluszczami, a jedna ze ścian przypomina mur domu. Ozdobiono ją kolorowymi neonami. Mamy więc wrażenie, że jesteśmy na zewnątrz. Na jeszcze innej ścianie zobaczymy czerwone stołki, które można zdjąć, jeśli pojawi się więcej gości.
Meble są proste, w pastelowych kolorach. Uwagę zwraca czerwony bar i otwarta kuchnia, dzięki której można obserwować sprawnie działających kucharzy. Warto dodać, że kilka lata temu w ramach Gdynia Design Days publiczność przyznała Haosowi pierwsze miejsce za „Najlepiej zaprojektowane wnętrze”. Doceniła azjatycki klimat w stylu „street food”. Taka jest też tutejsza kuchnia. Spróbujemy więc azjatyckich klasyków, takich jak zupa pho czy wonton, pad thai curry w różnych wydaniach, pierożki dim sum czy popularne kimchi.
5. Buns Gdynia
ul. Świętojańska 59/lok. 1, Gdynia
Zdjęcie: Ilona Kujawa, Daria Lytvynenko
Chyba nie istnieje żaden foodie, który by nie słyszał o Buns w Gdyni. Ta cukiernio-kawiarnia właściwie od momentu powstania w ubiegłym roku do dzisiaj nie schodzi z ust krytyków kulinarnych, przewodników działających w mediach społecznościowych i zwykłych łasuchów.
Nic w tym dziwnego. Podawane tam wypieki, zwane bunsami, dosłownie rozpływają się w ustach. Ta kulinarna rozkosz to zasługa mąki, drożdży, kilku tajemniczych składników i całej gamy wysokiej jakości dodatków.
Raz będzie to pistacjowy krem i maliny, innym razem czekolada, wiśnie i rozmaryn, jeszcze innym – sernik z brzoskwinią i kruszonką. Każdą kompozycję łączy jedno. Wszystkie zapewniają wyjątkowe doznania smakowe.
Przyjemne doświadczenia, które gwarantują jedzone bułeczki, dopełnia przytulne wnętrze lokalu. Główną rolę grają w nim różowe lampy „Flowerpot” marki &Tradition i lada pokryta zielonymi płytkami ceramicznymi. Kropką nad „i” Buns Gdynia są urocze pudełka, w które pakowane są zamówienia. Dzięki delikatnemu pastelowemu odcieniowi i estetycznej grafice przywodzą na myśl opakowania Mendl’s Pâtisserie z filmu „Grand Budapest Hotel” Wesa Andersona.
6. XO.Thai
ul. Wajdeloty 24, Gdańsk
Zdjęcie: Łukasz Narkowicz
Restauracja jest niewielka, ma zaledwie 30 metrów kwadratowych, a wnętrze proste z jednym tylko obrazem, na którym widnieje nazwa lokalu. Zobaczymy tu dwa kolory – piaskowy strukturalny tynk i beżowe płytki. Obłożono nimi bar, lamperie i siedzisko. Podłoga, lampy, stoły też toną w beżu. Chłód lokalu przełamuje jedynie zieleń palm w donicach.
Projektanci z pracowni em2, których dziełem jest wnętrze, zbudowali w ten sposób neutralne tło dla tego, co dzieje się na talerzu. To tam są kolory, różne faktury i bogate kompozycje smakowe.
Zachęca także ładna graficznie karta, zresztą też minimalistyczna. Jest w niej zaledwie kilkanaście pozycji, które podzielono na wersję mięsną i wegetariańską. Znajdziemy klasykę gatunku – jak kurczaka z orzechami nerkowca z ryżem w sosie ostrygowym, spring rollsy z różnym farszem czy pyszną zupę Khao Soi z chrupiącym makaronem.
Trzeba jedynie uważać na ostrość potraw, którą tajska kuchnia bardzo lubi. W Xo.thai jest jednak ostro, ale nie za bardzo. Zawsze też można poprosić, aby przygotowano dla nas łagodniejsze dania.
Warto wiedzieć, że Xo.thai jest młodszym bratem restauracji Ryż o tym samym profilu, która przyciąga do Gdańska miłośników egzotycznych smaków z całej Polski.
7. Uboga Krewna
ul. Ignacego Krasickiego 6, Gdynia
Zdjęcie: Weronika Granica
Klimat jak u babci w domu w dosłownym tego słowa znaczeniu. Wyszperane na aukcjach meble pamiętają zapewne lata 60. ubiegłego wieku, a w telewizorze być może oglądano pierwsze kroki człowieka na Księżycu. Nawet palmy stojące na drucianym kwietniku są z epoki. Uboga Krewna funduje więc podróż w czasie i wzbudza nostalgię za dizajnem z czasów PRL.
W lokalu są trzy sale, działa też uroczy ogródek. Miejsce sprzyja więc spotkaniom, podczas których w tle sączy się cicho soulowa i jazzowa muzyka. Rozmawiać znacznie łatwiej przy pysznej kawie, herbacie z jarzębiną albo wytwarzanych na miejscu lemoniadach i słodkościach.
O tych ostatnich najlepiej czytać na bieżąco, przeglądając facebookowy profil kawiarni. Dowiemy się, że np. dzisiaj czeka na nas sernik matcha z białą czekoladą czy brownie ustrojone borówkami i kremem mascarpone. Albo pączki nadziane maliną i różą, a dla wegan – z rokitnikiem. Jeśli się pojawi sernik baskijski, bez zastanowienia można zamówić kawałek dla siebie i przyjaciela. Kusząca jest też oferta tortów, często zamawianych na wynos.
Wieczorem klimat się zmienia, przygasają światła. Cukiernia przechodzi metamorfozę i staje się romantycznym pubem ze sporym wyborem czeskich piw. Od czasu do czasu można tu trafić na kameralne koncerty. Najczęściej prezentują się tu trójmiejskie młode zespoły.