Fuga, czyli ucieczka. O malarstwie Lii Kimury
Malarstwo jest dla Lii Kimury jak tlen – bez niego nie wyobraża sobie życia. Płótno to dla niej naczynie, w którym gromadzi targające nią emocje. Malowane przez nią zdefragmentowane wizerunki należą do samej artystki lub do niezidentyfikowanych kobiet, które wyłaniają się z teł obrazów niczym przywoływane w seansie spirytystycznym widma.
Niepokojące, mroczne, niebezpieczne, a przy tym pociągające i zmysłowe. Lia Kimura tworzy swoje prace, łącząc dwie stylistyki: dbałość o detal przeplata się w nich z szaleństwem improwizacji. Dopracowane pod względem barw i rozkładu światła elementy nagle rozpadają się, odsłaniając powierzchnię płócien i wydobywając na światło dzienne ogrom towarzyszących pracy twórczej uczuć.
Czasami wydaje się wręcz, że artystka kocha doprowadzać do destrukcji to, co początkowo miało mieć jasno wyznaczone ramy.
Kimura nie ukrywa, że już w dzieciństwie rysowanie było dla niej drogą ucieczki od świata, w którym jako nieśmiała i wycofana osoba nie potrafiła sprawnie funkcjonować. Czarno-białe rysunki były dla małej Lii sposobem na radzenie sobie ze smutkiem, którego źródło wkrótce miało zostać wyjaśnione. W okresie dojrzewania zdiagnozowano u niej chorobę dwubiegunową – artystka twierdzi dzisiaj, że ciemna paleta barw i dekonstrukcyjny charakter jej płócien to właśnie efekt trudnych psychicznych przeżyć.
Kim są natomiast kobiety wyłaniające się z jej płócien? Kimura twierdzi, że z jednej strony to różne wcielenia jej samej – dążącej do autodestrukcji i unicestwienia poprzez fragmentaryzację, zamazanie czy rozmycie. Z drugiej zaś są to postaci-metafory wyrażające tęsknotę za kochającą postacią matki, która w życiu artystki była od zawsze emocjonalnie nieobecna.
W procesie twórczym ważna jest dla niej panująca wokół atmosfera – wyrażająca jej aktualny stan umysłu. Jak mówi artystka: – Mam taki swój rytuał, że przed rozpoczęciem malowania tworzę całą otoczkę składającą się z odpowiedniego zapachu oraz oprawy muzycznej. Kiedy wszystko przygotuję, przystepuję do pracy. Nieważna jest dla mnie pora dnia. Kimurę inspirują do malowania intensywne, kadzidlane zapachy. Wrażliwością na muzykę zaraził ją natomiast ojciec, który często zabierał córkę do filharmonii. Proces twórczy to dla niej zatem niezwykle sensualne, wielopoziomowe doświadczenie. – W trakcie pracy nie odczuwam czasu, wpadam w stan w którym nie wiem co się dzieje dookoła, jestem totalnie zaabsorbowana malowaniem, mówi Kimura.
Akt malowania jest u niej równie dynamiczny, jak jej kompozycje. Artystka często obok pędzli używa do malowania również rąk – ważne jest dla niej odczuwanie płótna i farb całą sobą. Zapytana o to, skąd u niej zamiłowanie do melancholijnych, ciemnych barw odpowiada, że “wszystko dzieje się całkiem spontanicznie, naturalnie, w zgodzie z tym co czuję”.
Malarstwo to dla niej sfera naznaczona intymnością, powiązana z psychiką i życiem wewnętrznym do tego stopnia, że wielu jej prac nie zobaczymy na żadnej wystawie. Mimo to we wszystkich swoich obrazach, które dostępne są w galeriach czy na aukcjach młodej sztuki, zawiera ona jakąś cząstkę siebie. I ta cząstka właśnie sprawia, że mimo ciężkiej palety kolorów i trudnej formy, jej malarstwo emanuje niesamowitością.