W krainie baśni i legend. 5 pytań do artystki Izabelli Wolf
Prace Izabelli Wolf mają w sobie wiele tajemniczości. Enigmatyczne postaci nagich kobiet, zwierzęta o surrealistycznych kształtach i motywy natury to znaki rozpoznawcze jej dzieł. Jak mówi artystka, inspirację dla swojej twórczości czerpie z lasu, rzeki, śpiewu ptaków, mchu, grzybów i od kóz, które hoduje. W swoim domu na wsi tworzy niesamowitą ceramikę z ilustracjami, które przywodzą na myśl obrazy rodem z baśni i legend. Witajcie w krainie magii.
1. W jaki sposób zaczęła się Twoja droga twórcza?
Chyba nie miała konkretnego momentu rozpoczęcia. Chyba. Ale pamiętam, że od dzieciństwa kochałam malować po ścianach (ku utrapieniu rodziców) i uwielbiałam rysować. Zamazywałam całe bloki i zeszyty postaciami a la czarodziejki z księżyca.
W wieku 10 lat projektowałam ubrania, bo marzyłam wtedy, żeby wyglądać jak 30-latka.
Rysowanie dawało mi możliwość realizowania swoich marzeń w analogowy sposób. Lepiłam też w plastelinie, malowałam, babcia uczyła mnie szyć. Miałam także ogromne pragnienie pisania. To była forma wyobrażania sobie swojego życia, kreowania scenariuszy (również kopiowania „Dzieci z bullerbyn” i książek Małgorzaty Musierowicz – marzyłam o takim życiu, jakie prowadzili ich bohaterowie). Moment przełomowy nastąpił w gimnazjum, gdy na lekcji plastyki moja nauczycielka dodała mi skrzydeł, chwaląc mój obrazek. Wtedy miałam taki impuls – a może to mogłaby być moja droga?
2. Jak wygląda Twój przeciętny dzień pracy?
Przeprowadziłam się na wieś i mieszkam z 13 zwierzętami. Mój dzień zaczyna się od kawy, pójścia na krótki spacer z psami, nakarmienia wszystkich psów, kotów i kóz. Zazwyczaj nie pogardzę drugą kawą i zabieram się do roboty. Staram się robić sobie przerwy, na jedzenie czy na dłuższy spacer z psami nad rzekę lub do lasu albo kozioterapię. Nie potrafię robić jednej rzeczy non stop przez 8 godzin, potrzebuję zatrzymania, rozluźnienia, wyczyszczenia mózgu. Czasem w trakcie posiłku obejrzę serial i wracam do roboty do późnego wieczora. Dystrakcji mi nie brakuje – oprócz zwierząt muszę zadbać, żeby w domu było ciepło: rozpalić w kominku, przynieść czy narąbać drewna, więc to też część pracy, ale bardzo to lubię. Codziennie towarzyszy mi dużo muzyki. Rano lubię słuchać radia NTS. Moja ulubiona audycja to śniadaniowe show z Zakią.
3. Skąd czerpiesz inspiracje?
Z lasu, z rzeki, ze śpiewu ptaków, mchu, grzybów, od kóz.
Inspiruje mnie otoczenie, materia, jaką mam przed sobą, oraz opowieści, które są w niej zaklęte.
Czasami to gałąź, na której pieczołowicie wyryte są kornikowe tunele, a czasem jakiś nieznany kwiat. Czasem to książka, którą przeczytałam. Uwielbiam „Ja śpiewam, góry tańczą” – to taka książka, którą chciałabym napisać, gdybym umiała. Planuję przeczytać ją jeszcze kilka razy.
4. Jak byś opisała swoje idealne miejsce pracy?
Mam wrażenie, że chyba w nim jestem. Wiele mu brakuje i trzeba w nie jeszcze zainwestować i ulepszyć, ale czuję, że ma ogromny potencjał. Do ideału brakuje ogrodzenia, które doda przestrzeni intymności, oraz tajemniczego ogrodu, który karmiłby mnie i bliskich oraz byłby azylem.
5. Jakie masz plany na przyszłość?
Bardzo bym chciała zainwestować w swoją pracownię – sprawić, by było w niej ciepło przez cały rok, bym mogła tam też organizować spotkania i warsztaty, zająć się ogrodem i rozwijać swój warsztat, ale także dzielić przestrzeń z innymi w ciekawych formach. Może będą to także jakieś zwierzęta, kurki czy gąski. Mam również plany na zrobienie kilku większych prac i dalszych eksperymentów z różnymi technikami.