Mieszkanie architekta w modernistycznej kamienicy z lat 30. Vintage łączy się tu z nowoczesnym minimalizmem
Architekt Martin Čeněk nad własnym mieszkaniem pracował przez blisko dziesięć lat. Oryginalne detale architektury lat 30. ubiegłego wieku połączył z rodzinnymi pamiątkami, współczesnym dizajnem i minimalistycznymi rozwiązaniami.
„Bycie własnym klientem jest pod wieloma względami bardziej wymagające, niż spełnianie wymagań sformułowanych przez klienta. Nie ma innej alternatywy, niż zaakceptować odpowiedzialność za wszystkie decyzje i narazić się na ryzyko, które jako architekci zwykle starannie omawiamy z naszymi klientami” - mówi nam Martin Čeněk.
Mieszkanie architekta mieści się na praskim Nowym Mieście. To samo centrum czeskiej stolicy, tętniąca życiem okolica położona na prawym brzegu Wełtawy. Wnętrze znajduje się w modernistycznym budynku z końca lat trzydziestych XX wieku zaprojektowanym przez Ladislava Šimeka. To typowa dla tamtych czasów praska czynszowa kamienica, której elewację zdobią charakterystyczne kafelki. Wewnątrz kryją się małe mieszkania, a to, do którego zaglądamy, ma niespełna 50 m.kw.
Dla architekta Martina Čeněka to najważniejszy z projektów. Po latach projektowania dla innych postanowił w końcu zmierzyć się z własną przestrzenią. Jak sam przyznaje, szewc bez butów chodzi, bowiem renowacja własnego mieszkania zajęła mu prawie 10 lat. „Pytania, jakie zadawałem sobie podczas procesu remontu, skupiały się głównie na konflikcie między zachowaniem silnego ducha miejsca a stopniem ucieleśnienia mojej własnej tożsamości i kreatywności” - opowiada.
Mieszkanie przed remontem znajdowało się w kiepskim stanie. Wymagało nie tylko gruntownego odświeżenia, ale i zmiany układu na bardziej funkcjonalny. Głównym założeniem projektowym było zachowanie jak największej liczby oryginalnych detali i dodanie do nich współczesnej warstwy. Wymieniono instalacje techniczne, podłogę i wszystkie tynki. Udało się jednak odrestaurować oryginalne okna z charakterystycznymi okuciami i klamkami oraz stolarkę drzwiową.
Ciekawym pomysłem jest odsłonięty betonowy sufit, który eksponuje ślady po szalunku i detale konstrukcyjne. To przeciwwaga dla ciepła dębowego parkietu ułożonego w jodełkę, który odtworzono, by naśladował oryginał. Beton wprowadza też do tej przestrzeni mocny loftowy akcent.
Aranżację salonu zaplanowano w układzie dwurzędowym. Jedną ze ścian pochłonęła zabudowa pokryta barwionym dębowym fornirem i płytą meblową. Wkomponowano w nią biurko, miejsce do przechowywania oraz sprzęt AGD. Niewielki aneks kuchenny znajduje się zaś na przyległej ścianie. Białe, minimalistyczne fronty szafek idealnie wtopiły się w tło.
Na drugiej z dłuższych ścian zaaranżowano biały, ażurowy regał ze stołem. Jego lekka konstrukcja jest przeciwwagą dla monolitycznej zabudowy.
W aranżacji wykorzystano meble i dodatki vintage. Wiele z nich to osobiste pamiątki Martina Čeněka i przedmioty z ciekawą historią. Zestaw czterech thonetowskich krzeseł do jadalni należał do pradziadków architekta, z kolei fotel Thonet i lampa stołowa Anýž z lat 30. XX wieku były używane wspomnianego pradziadka. We wnętrzu można też dostrzec funkcjonalistyczny fotel Ez12 z giętej stalowej rurki zaprojektowany w 1930 roku przez Karla Orta dla firmy Gottwald, oświetlenie sufitowe i kilka dzieł z tego samego okresu autorstwa czeskiego rzeźbiarza Jaroslava Horejca, który był związany z rodziną Martina Čeněka.
W tym towarzystwie świetnie odnajdują się minimalistyczne, współczesne projekty, takie jak sofa Fusion ze studia Nendo. Stołek-świnka w przedpokoju to prezent od przyjaciół architekta. „Ma przypominać, że jako architekci nie powinniśmy się traktować za poważnie” - wyjaśnia Martin Čeněk.
By jak najlepiej wykorzystać mały metraż, w sypialni jedną ze ścian zajęła zabudowa okalająca łóżko. Dzięki wykorzystaniu takiego samego forniru, jak w salonie, wnętrze jest spójne i harmonijne. Jasną kolorystykę ożywia i urozmaica drewniana obudowa grzejnika w orzechowym odcieniu.
Kolejnym patentem na powiększenie małej przestrzeni jest łazienka utrzymana w bieli – od podłogi aż po sufit. To absolutny total look – białe są nawet baterie.