Paryskie mieszkanie architekta Michała Karola. Zieleń i łuki w lustrzanym odbiciu
Niewielkie paryskie mieszkanie typu „appartement haussmannien” to dziś dom dla polskiego architekta Michała Karola i jego rodziny. Zanim jednak ponad 160-letnie wnętrze zamieniło się w rodzinną oazę, potrzebna była kompletna zmiana układu wnętrza i walka o każdy centymetr. Michał Karol opowiada nam, jak udało mu się zmaksymalizować przestrzeń, jak połączył we wnętrzu stare i nowe elementy oraz o swoich początkach w Paryżu.
Michał Karol, absolwent Wydziału Architektury Politechniki Krakowskiej, w Paryżu mieszka już od dziesięciu lat. Prowadzi tam autorską pracownię architektoniczną Asceo Design. Do stolicy Francji trafił najpierw jako turysta. „Kiedy wysiadłem na pierwszej stacji metra, nie wyobrażałem już sobie powrotu do Krakowa” - wspomina. Jedno z najwspanialszych miast na świecie pochłonęło go bez reszty od pierwszego spojrzenia. Zachwyciła go między innymi tamtejsza architektura i przebudowane od A do Z przez barona Haussmanna dzielnice Paryża. Ale nie tylko. „Mam to szczęście, że spotykam tu ludzi z różnych stron świata, których przyciąga wolność twórcza i wspaniałe warunki do pracy dla architektów czy artystów” - wyznaje.
Jak mówi architekt, dziś już przesiąknął kulturą francuską, a momentem, który pozwolił mu się zakorzenić nad Sekwaną na dobre, było rozpoczęcie pracy na Wydziale Architektury École Spéciale d'Architecture, gdzie wykłada rysunek oraz przedstawianie wizualne architektury . „To jest piękne, że tę emigrację intelektualną bardzo się we Francji szanuje, a głównie w Paryżu” - dodaje. Założenie tam własnej pracowni było naturalnym etapem w pracy Michała Karola. Był odpowiedzialny m.in. za projekt renowacji ambasady polskiej w Paryżu czy budowę showroomu dla polskiej marki Nowy Styl. „Paryż to takie miejsce na Ziemi, gdzie każdy człowiek, który coś potrafi, znajdzie sobie swoją przestrzeń” - wyjaśnia.
Projektem szczególnym dla Michała Karola jest jego własnego mieszkanie, położone w Dzielnicy Łacińskiej, nieopodal Ogrodów Luksemburskich. Mieszka tam razem z żoną i małym dzieckiem. Wnętrze znajduje się w kamienicy z 1860 roku, przypadającej na początek przebudowy Paryża według planów Georges'a -Eugène'a Haussmanna. Budynek ma skromną elewację w porównaniu z pozostałą zabudową stolicy Francji, a co ciekawe, jego konstrukcję w całości wykonano z drewna. „Poznawanie archeologii takich budynków to duża przyjemność. Z gipsowych ścian wyciąga się na przykład fragmenty starych gazet. Moim marzeniem było zamieszkanie w takim miejscu, dlatego nie szukałem mieszkania w nowym budownictwie” - wyjaśnia architekt.
Mieszkanie ma powierzchnię 47 m. kw. Składa się z otwartej kuchni połączonej z salonem, z którego przez amfiladę przechodzi się do pokoju dziecięcego, sypialni głównej, łazienki i holu. Przy tak ograniczonym metrażu, każdy centymetr kwadratowy jest na wagę złota. „Mieszkanie w swoim oryginalnym rzucie wyglądało nieco inaczej niż po remoncie. Odwróciliśmy funkcje, usunęliśmy bardzo dużo ścianek działowych, dzięki czemu powiększyliśmy przestrzeń użytkową” - tłumaczy architekt. W dawnych paryskich mieszkaniach nie było kuchni, bo większość osób stołowała się w restauracjach, dlatego trzeba była od zera zaaranżować takie miejsce. Usunięto też stare kominy, co pozwoliło zyskać nawet 20 cm na dwóch ścianach.
Ważnym elementem projektu wnętrza stały się lustra. To sposób na optyczne powiększenie przestrzeni i jej doświetlenie. 4-metrowa ściana w salonie została pokryta w całości lustrzaną taflą. „To był strzał w dziesiątkę” - mówi Michał Karol. Powierzchnia lustra dubluje bowiem znajdujące się w części dziennej dwa okna, co zalewa wnętrze ogromną ilością światła. Optycznie powiększyła się też zabudowa kuchenna złożona z pięciu 60-centymetrowych modułów. By uniknąć efektu siłowni, architekt pomiędzy każdym segmentem lustra zamontował czarny, odblaskowy pasek oraz mosiężne uchwyty marki Les Pépites produkowane w Polsce.
„W dawnych pałacowych wnętrzach we Francji często tworzyło się fałszywe drzwi. Maskowało się je malarsko lub za pomocą tapety. W moim mieszkaniu nie ma ukrytego przejścia, ale lustrzana tafla prowokuje do myślenia, czy coś się za nią kryje” - tłumaczy Michał Karol. Tuż nad nią schowano rozwijany ekran do projektora, na którym wyświetlane są filmy. To rozwiązanie wymusiło z kolei znalezienie lampy z ruchomymi ramionami (model „Arigato”, prod. Grupa), która nie przesłaniałby widoku podczas seansu.
Nie tylko lustra pozwoliły zmaksymalizować przestrzeń w tym mieszkaniu, ale i wykorzystanie wszelkich zakamarków na schowki. W wiatrołapie na przykład zagospodarowano stary łukowy otwór drzwiowy, w którym teraz mieści się szafka. Część dawnego przejścia wypełniono ryflowanym szkłem Flutes, co pozwoliło doświetlić nie tylko hol, ale i część kuchenną po drugiej stronie. Ten patent Michał Karol podpatrzył w jednym z hoteli w Tel Awiwie.
Taki ukryty schowek jest także w łazience. W ścianie (tuż obok umywalki) pokrytej zielonymi płytkami z kolekcji „Gleeze” marki Ragno mieści się teraz szafka, na wszystko, co każdy chciałby schować – środki czystości czy kosmetyki. Kolejna ukryta półka jest za przesuwną taflą lustra, natomiast zielone drzwi w półokrągłej ścianie kryją schowek gospodarczy z pralką, piecem i koszami na brudną bieliznę.
Przed remontem łazienka i WC były osobnymi pomieszczeniami. Pozostałością po dawnej aranżacji jest mała wnęka-półka pod prysznicem, która niegdyś była oknem. Na niewielkim metrażu łazienki udało się zmieścić także wannę, o której marzyła żona architekta.
Jednym z motywów wiodących wnętrza jest nie tylko zieleń, ale i motyw łuku. Pojawia się na detalach płytek w łazience, zaobleniu szafy, w dawnym otworze drzwiowym oraz w kształcie ściany w sypialni, za którą kryje się półokrągła klatka schodowa. Falujące detale można też dostrzec w fakturze półeczki nad łóżkiem wykonanej przez polskiego rzemieślnika.
Podczas remontu udało się uratować oryginalną klepkę na podłodze ułożoną w jodełkę. We francuskim architektonicznym żargonie taki wzór nazywa się „point de Hongrie”, czyli punkt węgierski. Wcześniej parkiet przykryty był przez kilkadziesiąt lat dywanami, co pozwoliło uchronić przed zniszczeniem drewno z 1860 roku. „Zdejmowaliśmy klepka po klepce i wymieniliśmy wszystkie legary” - wspomina Michał Karol. Całość została oczyszczona i pokryta matowym lakierem. Udało się uratować także część oryginalnych sztukaterii oraz wszystkie drzwi z pięknymi porcelanowymi klamkami.
Meble użyte do aranżacji wnętrza to miks nowych projektów oraz starych znalezisk. Krzesła w salonie pochodzą z niemieckiej fabryki Kusch+Co, która wyposaża lotniska na całym świecie. „Gdy tylko jest to możliwe w takich autentycznych projektach, które realizuję w kamienicach, staram się przemycić także meble vintage” - mówi architekt. Jadalniany stół przyjechał do Francji z USA w 1960 roku. Niski stolik kawowy w stylu art déco może się z kolei pochwalić ponad stuletnią metryką.
A czemu właściwie zieleń tak bardzo wrosła w ten projekt? „Dla mnie jest kolorem nadziei, a wiązałem duże nadzieje z tym projektem. Wyobrażaliśmy sobie z żoną, że życiowo przyniesie nam on szczęście i tak się stało, ponieważ podczas pracy nad wnętrzem urodził się nasz syn” - wyjaśnia Michał Karol.