Pokarm dla wszystkich zmysłów – rozmowa z architektami z pracowni 370 studio
O sztuce opowiadania historii oraz kreowania doświadczeń u gości restauracji i hoteli rozmawiamy z Anną Śliwką, Katarzyną Westrych-Pavy i Michałem Miszkurką, architektami z pracowni 370 studio.
Projektujecie wnętrza kawiarni, restauracji, klubów, sklepów i hoteli. Skąd ten wybór ścieżki zawodowej?
Anna Śliwka: Poznaliśmy się we troje na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej. Wprawdzie należeliśmy do różnych grup, ale zbliżyła nas miłość do dobrego jedzenia.
Michał Miszkurka: Zajęcia trwały od rana do wieczora, bez przerwy na obiad. Buntowaliśmy się przeciwko temu i... chodziliśmy na obiadowe wagary. Jeszcze zanim wywalczyliśmy oficjalną przerwę, zaprzyjaźniliśmy się. I przekonaliśmy się, że dobrze nam się razem pracuje.
Katarzyna Westrych-Pavy: Zauważyliśmy, że mamy podobne podejście do lokali. Marzyło nam się, by były spójne. Wiedzieliśmy, że – co w tamtych czasach jeszcze było w Polsce rzadkością – świetna kuchnia musi być serwowana w odpowiednim do niej wnętrzu i pod trafnym szyldem. Świat smaków i zapachów, przestrzeń, dźwięk – to wszystko powinno tworzyć całość.
AŚ: I tak któregoś dnia, siedząc na schodkach między dwoma lokalami na placu Zbawiciela, założyliśmy firmę.
MM: Zaczynaliśmy od wnętrz o różnym przeznaczeniu, jednak naszym celem od początku była sfera kawiarni i restauracji. Tematy, w których moglibyśmy połączyć naszą wiedzę i umiejętności z zakresu projektowania wnętrz, komunikacji wizualnej i guest exprience. Przełomem stał się projekt salonu krawiectwa miarowego. Udał się na tyle, że jeden z jego klientów zapytał o autorów wystroju. Jak się okazało, tym klientem był właściciel sieci restauracji. To pomogło nam wejść na wymarzoną od dawna drogę.
Restauracje niezmiennie są Waszym ulubionym obszarem twórczości?
KWP: Bez wątpienia – choć uwielbiamy wszystkie formuły gościnności. Myślenie nad tym, jak na różne sposoby można by ugościć człowieka w danym lokalu, hotelu, gabinecie czy salonie, daje nam ogrom przyjemności.
AŚ: Na szczęście w hotelach też są restauracje, bary czy kawiarnie. Zdarzają się nawet sklepy ze strefą bistro. Poszczególne wątki splatają się, co zapewnia nam dużą różnorodność pracy. Wypalenie nam nie grozi!
MM: Restauracje pozwalają nam najbardziej wyszaleć się twórczo. Goście przychodzą tam po to, by się zrelaksować, ale też oderwać od codzienności. A ponieważ wizyta nie trwa długo, w lokalach sprawdzają się nawet najbardziej zaskakujące rozwiązania, jakie np. w mieszkaniu szybko by się opatrzyły.
Które realizacje wspominacie najlepiej?
AŚ: Każda jest trochę inna, każda przynosiła nieco inne wyzwania, problemy, ale także anegdoty. Wielkim sentymentem darzymy projekt La Sireny. Jej właściciele to wizjonerzy, a zarazem ludzie bardzo otwarci. Nie chcieli zwykłej meksykańskiej knajpy, chcieli mieć meksykański slums jak z filmów Rodrigueza i Tarantino. Rezultat jest naszym zdaniem świetny. W wystroju La Sireny widzi się i wyczuwa, że przy tej realizacji grupa młodych ludzi świetnie się bawiła.
MM: Na pewno najbliższe nam realizacje to te, które chętnie pokazujemy m.in. na naszej stronie, 370studio.com. Tu warto wspomnieć, że nasza praca opiera się na wchodzeniu na rok czy dwa (a czasem nawet dłużej) w relacje z ludźmi, przede wszystkim z właścicielami. Dużo w tym emocji – prócz wiedzy wkładamy w każdy temat mnóstwo serca. Dlatego tak wielkie znaczenie ma „chemia”, która albo jest, albo jej nie ma. Jeśli nie ma, często lepiej wycofać się ze zlecenia, bo inaczej efekty mogą być niezadowalające dla obu stron. My jednak mamy szczęście do klientów, więc nawiązywane współprace przynoszą dobre rezultaty a zdarza się, że relacje czysto „biznesowe” przeradzają się w przyjaźnie.
A w której z realizacji udało się Wam najpełniej, najswobodniej dać wyraz własnym koncepcjom projektowym?
KWP: Bez wątpienia w La Sirenie. To jeden z naszych pierwszych autorskich projektów dla gastronomii, więc tu emocje były najsilniejsze. Co więcej, przy tym temacie udało się nam zrealizować w pełni nasze marzenie o kompleksowym podejściu do projektowania: opracowaliśmy wnętrza, logo, wszystkie materiały graficzne a nawet ubrania dla pracowników. Zbudowaliśmy nastrój i myśleliśmy o guest experience. A co najważniejsze, ta restauracja rodziła się w atmosferze pełnego zaufania inwestorów do nas. Co zresztą zaowocowało dalszą współpracą przy innych tematach, np. Dziurce od klucza w Forcie 8. Tutaj również odpowiadamy za część brandingu (przede wszystkim logo i jego warianty okolicznościowe) a praca nad wnętrzem była inspirującym procesem pełnym przygód i emocji.
AŚ: To ogromnie ważne, by obie strony spotkały się pośrodku i wymieniały doświadczenia, spostrzeżenia, przemyślenia. Obustronne zaufanie bardzo procentuje.
MM: W trakcie prac skupiamy się na pomyśle na to, jak rozwinąć dany koncept np. restauracji meksykańskiej, hiszpańskiej czy włoskiej. Ważny jest intrygujący efekt, ale w takiej odsłonie, by goście dobrze się w danym lokalu czuli i chętnie tam wracali. Staramy się więc wymyślać różne ciekawe rozwiązania, ale też dbamy, by forma nie zdominowała treści – to znaczy pozytywnych doświadczeń gościa.
AŚ: W ostatnim czasie zaznaczyła się tendencja do urządzania restauracji, kawiarni i barów do bólu instagramowych. Mam na myśli sytuacje, w których lokal prezentuje się dobrze wyłącznie na zdjęciach. Nie chce się tam usiąść, zjeść ani wypić, tak że supermodna knajpa po kilku miesiącach staje na skraju upadłości lub wręcz gorący adres znika z mapy miasta. Obserwujemy takie spektakularne, ale krótkie, jednosezonowe żywoty. Zdarza się, że zgłaszają się do nas właściciele takich lokali – miejsc, przez które przechodzi masa ludzi, ale nikt tam nie zamawia. Proszą, by je przerobić i uratować.
Działacie i w obiektach nowych, i w przestrzeniach zabytkowych. W których spełniacie się bardziej?
MM: Każda przestrzeń ma swoje wymagania i potencjały. W jednych i drugich czujemy się dobrze, ale różnie ustawiamy sposób myślenia. Nowe budynki powstają często w bardzo interesujących miejscach, w ciekawych kontekstach. A bez względu na to, dają nam carte blanche – oferują przestrzeń, którą można dowolnie wymyślać i kształtować. To trochę jak budowanie scenografii. Dobry przykładem jest Bocca Bar na parterze biurowca w warszawskim Mordorze, zaaranżowany jak klasyczne nowojorskie cocktailbary.
AŚ: Budynki historyczne z kolei bez wątpienia mocniej angażują, a w trakcie prac fundują różne niespodzianki. To sprawia, że projekt jest bardziej ekscytujący. Niekiedy zdarzają się nam ciekawe odkrycia, które warto potem uwzględnić w projekcie. A gdyby nawet nic takiego się nie wydarzyło, to obiekty zabytkowe czy po prostu stare mają duszę, jest się w nich o co zaczepić.
KWP: Wokół ich przeszłości albo dawnej funkcji można zbudować w projekcie całą opowieść, poprowadzić tę historię dalej i rozwinąć ją nie tylko w samym wnętrzu ale i całej komunikacji.
MM: Projektowaliśmy restauracje w starych kamienicach mieszkalnych, ale również w rewitalizowanych obiektach mixed-ude takich jak np. Hala Koszyki, w Koneserze, w Browarach Warszawskich. W historię każdego z tych miejsc zgodnie z intencjami inwestorów mieliśmy się wpisać, rozwinąć ją, albo… od niej uciec. Mamy w portfolio lokale, w których przeszłość danego miejsca jest wręcz namacalna, i takie jak Paradiso w Fabryce Norblina, restauracje pozostaje właściwie w kontrze do zabytkowych murów. Przynosi nawiązania do krajobrazu kulturowego Karaibów. Wystrój wnętrza to tu rodzaj scenografii, która w pewnej mierze przenika się z architekturą starej fabryki, jednak zasadniczo tworzy odrębny świat.
KWP: Podejścia stosujemy różne, ale w każdym przypadku nasze projekty restauracji, hoteli, kawiarni czy sklepów opowiadają określoną, unikatową historię. To jest nasz cel.
AŚ: Inwestor wskazuje temat, a my dobieramy środki wyrazu tak, by goście mogli nie tylko poznać tę opowieść, ale również doświadczyć jej różnymi zmysłami, a potem o niej opowiedzieć i zachęcić innych do wizyty.
KWP: Gdy projektujemy restaurację z określonym rodzajem kuchni zanurzamy się w kulturę danego kraju. Inspiracji szukamy w scenografiach kultowych (i mniej oczywistych) filmów, w obserwacjach z własnych podróży, w charakterystycznych smakach zapamiętanych jak i tych odkrywanych na nowo. Łapiemy się na tym, że nawet muzyka lecąca w biurze odzwierciedla niejednokrotnie tematy projektowe, nad którymi działamy. Szeroki zakres skojarzeń – bliższych i dalszych – pomaga nam wytworzyć odpowiednią atmosferę i wywołać określone przeżycia u gości.
Na czym polega sztuka kreowania doświadczeń?
AŚ: Staramy się nie skupiać na bezpośrednich skojarzeniach, ale wychodzić dalej – nawet poruszać się w warstwie pozaświadomej. Bodźcem bywa określony materiał, jakiś szczególny ton koloru czy delikatny dźwięk. Unikamy dosłowności, chcemy raczej, by wiele się też wyczuwało lub okrywało z czasem. Za najlepsze z naszych projektów uważamy te, w których przy kolejnych wizytach goście odnajdują ukryte interesujące detale – przygotowane przez nas smaczki.
KWP: Wiemy, że lokalne muszą być ponadczasowe, szczere i zapamiętywalne. Idealna sytuacja to tak naprawdę ta, gdy gość nie do końca wie, dlaczego chce wracać w dane miejsce. Bo wtedy o sympatii do danego lokalu decyduje suma różnych drobnych wrażeń.
MM: Nastrój staramy się kreować m.in. za pomocą autentycznych materiałów o określonej teksturze i barwie, a nie imitacji czy zamienników. To ma wielkie znaczenie dla odczuć gości.
AŚ: Kluczem jest to, by restauracja wyglądała, jakby w danym miejscu działała od zawsze, była sprawdzona i przyciągała lokalnych mieszkańców. Tak jak na wakacjach, gdy idziemy tam, gdzie jadają lokalsi. Wbrew pozorom więc nie wszystko może tu być perfekcyjne, nowe, pachnące nowością. Oczywiście ogromnie ważne jest, by takie samo podejście do kwestii autentyzmu mieli autorzy menu. Spójność to podstawa udanych doświadczeń gościa restauracji i fundament naszego storytellingu.
Chyba najgłośniejszą z Waszych realizacji jest restauracja sygnowana przez Roberta Lewandowskiego. Jak wspominacie tę współpracę?
AŚ: To był bardzo ciekawy temat i bardzo duże wyzwanie. W przypadku restauracji, barów czy hoteli sygnowanych przez znane osoby projektanci nieustannie balansują na krawędzi. Rzecz w tym, by nie zrobić z takiego miejsca świątynki, nie przesadzić, nie przeciągnąć struny. Robert ma status wyjątkowej gwiazdy, wywołuje absolutny szał. Zastanawialiśmy się jednak nad tym, jak stworzyć restaurację przeznaczoną nie tylko dla fanów piłki nożnej.
KWP: Robert był tu jednym z trzech wspólników. Zdalnie oglądał i akceptował wszystkie kolejne etapy projektu. A my przez 2 lata koordynowaliśmy wielki zespół ludzi, marketingowców, dostawców, wykonawców.
AŚ: Rezultatem jest sports bar, a nie świątynia. Do osoby Roberta nawiązuje nazwą, wkomponowaliśmy tu związane z nim pamiątki, jednak przede wszystkim to wnętrze mówi o kulturze sportu – dawniejszej i obecnej. Dla przykładu, na podłodze pojawiło się mnóstwo linii rodem z boisk do różnych dyscyplin, a kanapy otrzymały przeszycia jak z klasycznych piłek futbolowych.
MM: Dodajmy, że restauracja powstała w zabytkowym obiekcie Warzelni w kompleksie Browarów Warszawskich, a my pracowaliśmy symultanicznie z konstruktorem, który ratował zrujnowany obiekt przez zawaleniem. Wielkim wyzwaniem było też rozwiązanie przestrzeni gastronomicznej w nietypowym układzie pionowym – aż na 4 piętrach. Ale się udało, co potwierdzają i inwestorzy, i goście.
Wspominaliście o detalach, które w Waszych projektach bardzo mocno zwracają uwagę. Kto z Waszej trójki ma do nich najlepsze oko?
AŚ: Detal to bez wątpienia dusza wnętrza, jak w domu. Dlatego każdy musi być przemyślanym składnikiem opowiadanej w lokalu historii. W naszym zespole każdy jest inny i każdy ma inne spojrzenie na świat, natomiast wszyscy mamy podobnie rozwiniętą wyobraźnię i wszyscy uwielbiamy dodawać wisienkę na torcie w projektach. Chętnie wybieramy się na targi staroci, uwielbiamy okrytą legendą miejscowość Czacz. I tam, i w innych miejscach wprost szalejemy, szperamy, wynajdujemy różne cuda, a potem namawiamy naszych inwestorów do nie zawsze typowych rozwiązań. To procentuje odczuciem szczerości we wnętrzu i dobrą atmosferą.
Mówimy wiele o restauracjach, które stanowią główny obszar Waszego zainteresowania. Projektujecie jednak – o czym może nie wszyscy wiedzą – również hotele.
AŚ: Przeszliśmy do nich płynnie za sprawą restauracji hotelowych. Sprzyjało temu również nasze kompleksowe podejście, które wprost kazało nam pójść krok dalej i projektować całość konceptu. Przed pandemią mieliśmy okazję pracować dla wiodącej niemieckiej sieci hoteli, później zajmowaliśmy się świetnymi butikowymi hotelami w Polsce. W ten sposób rozwinęliśmy swoje portfolio także o hotelowe SPA. Bo w każdym przypadku staramy się, by koncept był nie tylko indywidualny i autentyczny, ale też całościowy.
KWP: Od samego początku chcieliśmy tworzyć projekty dla sektora hospitality. Hotele to gościnność w pełnym tego słowa znaczeniu. To budowanie guest experience na każdym kroku i właśnie to jest dla nas szczególnie ekscytujące. Inaczej podchodzi się do projektowania strefy restauracyjnej, inaczej do SPA, inaczej do przestrzeni wspólnych a jeszcze inaczej do pokoju. Jednakże ważne, by te wszystkie składowe połączone w całość stanowiły spójny koncept, budowały pozytywne doznania i przede wszystkim sprawiały, że pobyt w tym miejscu będzie dobrze zapamiętany.
MM: Lubimy działać w obiektach z historią. Takich jak butikowy hotel w Zgorzelcu, zlokalizowany w secesyjnej kamienicy, w której przetrwał przebogaty detal – wspaniałe schody, witraże, sklepienia, sztukaterie i parkiety. Praca z taką przestrzenią była ogromnym wyzwaniem i jeszcze większą przyjemnością.
KWP: Jednak chętnie działamy też w nowszych obiektach. W Polsce Wschodniej przekształcamy w hotel PRL-owski biurowiec. Całość, choć bardzo współczesna, ma bardzo wyraźnie nawiązywać do lokalnego dziedzictwa. Wiele wykończeń powstanie z lokalnych materiałów. A ponieważ niedaleko działa cegielnia, zamówimy w niej wykonanie szeregu indywidualnie zaprojektowanych elementów wnętrz.
AŚ: Równolegle w tej samej części Polski pracujemy nad lokalnym grand hotelem. W zabytkowym budynku w centrum miasta restaurujemy i odtwarzamy XIX-wieczny wystrój architektoniczny, chcemy go jednak zrównoważyć nowoczesną prostotą wyposażenia – tak, by całość nie przytłaczała. Nasze podejścia są więc różnorodne tak samo jak tematy.
Co – obok kontekstu miejsca oraz inwencji inwestorów – dostarcza Wam inspiracji?
MM: Na samym początku kluczowa jest współpraca z inwestorem. Podstawowe pytanie dotyczy tego, czy on ma już koncepcję, który następnie my będziemy konkretyzować, czy raczej oczekuje od nas propozycji.
AŚ: Wiele pomysłów rodzi się w biurze. Celowo wszyscy siedzimy w jednym pomieszczeniu, bo tu buzują, kotłują się myśli. Gdy pracujemy nad danym tematem, w tle obowiązkowo gra odpowiednia do niego muzyka.
KWP: Chętnie podróżujemy, zwłaszcza za granicę, skąd przywozimy wiele obserwacji i chętnie bawimy się konwencją łącząc je z tym, co lokalne. Często przed podróżą robimy listy adresów, które trzeba odwiedzić, natomiast lubimy też dać się ponieść spontanicznym odkryciom oraz lokalnym poleceniom. Tak zbieramy doświadczenia.
MM: Oprócz kwestii sensualnych ogromne znaczenie ma funkcjonalność. Restauracja to przecież nie tylko sala dla gości, ale też kuchnia, która często zajmuje około połowy powierzchni lokalu. Trzeba tam znaleźć miejsce na zapasy, wygodną strefę przygotowywania dań i strefę na show na samym froncie kuchni.
AŚ: Jednak urządzanie sali dla gości to też sztuka. Kelner nie może się tu potykać ani zawadzać o meble. A stoliki trzeba dobrać i rozstawić tak, by restauracja finalnie okazała się doskonale pracującą i zarabiającą maszyną.
Czy na koniec uchylicie rąbka tajemnicy co do swych planów na przyszłość?
KWP: Poza pracą projektową angażujemy się w liczne działania poboczne, które mamy zamiar kontynuować. Lubimy dzielić się wiedzą i doświadczeniem. Należymy do Stowarzyszenia Architektów Wnętrz, które promuje dobre praktyki, wypracowuje standardy dla branży oraz szerzy wiedzę na temat dobrego designu. Pragniemy się rozwijać i jednocześnie wspierać budowanie świadomości na temat jakościowego projektowania.
MM: Angażujemy się w rozwój branży i w edukację. Będziemy prowadzić szkolenia oraz wydawać ebooki instruujące, o czym pomyśleć przy tworzeniu własnej restauracji. Tej wiedzy na rynku brakuje, a my możemy się podzielić 12-letnim już doświadczeniem.
AŚ: Czytałam, że według danych co drugi człowiek na Ziemi marzył lub marzy o własnej restauracji. Niektórzy decydują się to marzenie zrealizować. Wtedy przekonują się, że nie jest to praca tak łatwa, jak można by wnioskować choćby z filmów. Na ile możemy jako architekci, staramy się ją ułatwić.