„Zróżnicowanie i balans pomiędzy skrajnościami”. W warszawskim mieszkaniu modelki Marty Dyks
Jako modelka o międzynarodowej sławie ma na koncie kontrakty z największymi domami mody. Jako aktywistka angażuje się w kwestie związane z prawami kobiet, zdrowiem i ochroną środowiska. Mieszkała w Paryżu, Nowym Jorku i Los Angeles. Nam opowiada o tym, jak stworzyła oazę spokoju w samym sercu Warszawy, jak ważną wartością jest różnorodność́ oraz jak zachować́ życiowy balans.
Zawód, który wykonujesz, wymaga częstych zmian, określonego stylu życia. Jak wygląda Twój dzień?
W moim życiu nie ma rutyny. Każdy dzień wygląda inaczej. Pracuję w branży mody, wróciłam też na studia na uniwersytecie. Rozkład dnia zależy więc od zobowiązań zawodowych i uczelnianych. Wstaję o rożnych porach, jestem w różnych miejscach. Jedyną stałą rzeczą̨ jest to, że bardzo dbam o sen – nie tylko ilość, ale też jakość snu. To jeden z moich priorytetów. Jestem też wegetarianką. Moje życie jest dynamiczne, wymaga elastyczności, ale też pewnego rodzaju dyscypliny i organizacji. Ten styl życia bardzo mi odpowiada i jest adekwatny do moich potrzeb.
Twoje mieszkanie mieści się w centrum Warszawy. Dużo czasu w nim spędzasz?
Od czasu pandemii tak. Wtedy wróciliśmy do Warszawy. Teraz spędzam tutaj więcej czasu. To mieszkanie stało się moją
bazą, z której wyjeżdżam i do której wracam. Przynajmniej na razie.
Centrum miasta to niewątpliwie miejsce tętniące życiem. Czy dlatego wybrałaś tę lokalizację?
Nie wyobrażam sobie mieszkania w miejscu odludnym. Potrzebuję kontaktu z ludźmi. Ludzie są dla mnie bardzo ważni, pod każdym względem. Spędzanie czasu z ludźmi, rozmawianie z przypadkowymi osobami na ulicy to moje hobby i coś, co bardzo podnosi moją jakość życia. Mieszkanie w centrum mi to umożliwia. W innych dzielnicach ludzie są bardziej zagonieni, jadą z miejsca do miejsca. Brak jest przypadkowych spotkań czy pogaduszek. Wbrew temu, co sądzi się o Śródmieściu, jest tu bardzo lokalnie. My, mieszkańcy, rozpoznajemy się nawzajem, machamy sobie z drugiej strony ulicy, panie w sklepach mnie znają, tworzą się relacje. Wiele czerpię z tych spotkań.
Mieszkałaś w Paryżu, w Nowym Jorku. Co dały Ci te doświadczenia?
Najbardziej fascynuje mnie różnorodność, jakiej doświadcza się w tych miastach. Ich dzielnice nie są̨ homogeniczne. Spotyka się ludzi z różnych grup społecznych, o różnym poziomie finansowym i stylu życia. Tak prozaiczna rzecz, jak spotykanie ludzi na ulicach może nam uświadomić, że istnieją osoby o innych potrzebach od naszych. Jeśli widzimy niepełnosprawnych, zaczynamy myśleć o tym, że potrzebują konkretnych rozwiązań́. Miasto też musi być zbudowane dla nich. Wielkie miasta uczą wrażliwości, pokory i sprowadzają na ziemię. Myślę, że tego potrzeba w mojej branży, w której bardzo łatwo jest „odlecieć”. Zamknąć się, odizolować, żyć w otoczeniu pięknych rzeczy, dużych pieniędzy i przekonaniu o swojej świetności. Odłączyć się od prawdziwego życia i świata. Choć piękne rzeczy, mieszkania i design są dla mnie istotne, pilnuję, żeby się w tym nie zatracić.
Czy mieszkanie w tak gwarnym miejscu nie bywa męczące?
Mieszkanie w centrum pozwala na zachowanie idealnego balansu pomiędzy ekstrawertyczną i introwertyczną stroną mojej natury. Zaspokaja zarówno potrzebę bycia z ludźmi, jak i pobycia w samotności. Moje życie towarzyskie dzieje się poza domem. Mieszkanie daje mi raczej wyciszenie.
Na pewno nie jest to dom otwarty, w którym odbywają się imprezy, przez który wciąż przetaczają się ludzie. Mieszkanie jest moją oazą, miejscem, gdzie mogę odpocząć, wyczyścić myśli, zregenerować się fizycznie. Znajduję w nim spokój. Jeśli jestem zmęczona, przebodź cowana, mogę się schować, jak w jaskini. Jednak wystarczy, że wyjdę z kamienicy i tam już jest życie. W kilka sekund mogę zrobić „switch” i znaleźć się w tłumie, wśród ludzi i korzystać z tego co miasto ma do zaoferowania. To mi daje poczucie wolności.
Świadomie wybrałaś mieszkanie z historią, w starej kamienicy?
Mieszkanie kupiliśmy od spadkobierców jego pierwszej i jedynej lokatorki. Ta pani tutaj założyła rodzinę, urodziła dzieci, przeżyła śmierć męża, zanim sama odeszła. Jej dzieciom sprzedaż nie przyszła łatwo. Trudno im było rozstać się z tym mieszkaniem. Zależało im, żeby trafiło w ręce kogoś, kto będzie o nie dbał. To, że ktoś tutaj spędził niemal całe swoje życie i był z tym miejscem tak emocjonalnie związany, miało dla mnie duże znaczenie. Oglądaliśmy sporo mieszkań i to wcale nie było idealne, ale kiedy do niego weszliśmy, od razu wiedzieliśmy, że to jest to, czego poszukujemy. W przypadku nawet pięknych mieszkań w nowych, pustych budynkach nie było tych emocji.
Wiele rzeczy zostało tutaj zmienionych, ale widać też stare elementy, jak podłoga czy ściana. Czym kierowałaś się przy
decyzjach remontowych?
Chociaż nie określiłabym siebie jako tradycjonalistki, bardzo cenię rzemiosło i uważam, że należy dbać o rzeczy. Jest to dla mnie bardzo ważne. Podążanie z duchem czasu nie wyklucza zachowania pewnych technik i elementów otoczenia. Będąc w Wiedniu z oszołomieniem obserwowałam tamtejsze podejście do architektury. Nowoczesne elementy w budynkach czy wnętrzach wprowadza się z poszanowaniem tego, co już zostało zrobione. Bo jeśli coś jest piękne i spełnia swoją funkcję, nie trzeba tego zmieniać. Tak było z podłogą i ścianą w tym mieszkaniu. Nie miałam potrzeby robić nowych, jeśli mogłam zachować już istniejące i dopisać dalszy ciąg ich historii.
Dużo podróżujesz. Czy przywozisz z tych podróży jakieś przedmioty? Otaczasz się pamiątkami?
Niewiele mam rzeczy materialnych, z którymi jestem sentymentalnie związana. Nie buduję emocjonalnych relacji z
przedmiotami, choć o nie dbam. Może to miałam w sobie zawsze, a może wykształciłam na skutek potrzeby, bo przecież często zmieniałam adresy.
Szybko i łatwo adaptuję się do nowych miejsc, nie potrzebuję do tego przedmiotów. Ale to jak wyglądają̨ i jaką funkcję ze sobą niosą̨ jest dla mnie ważne. Zdarzyło mi się̨ przywieźć kilka rzeczy z podroży, ale gdybym miała je spakować do pudła i komuś oddać, zrobiłabym to bez zawahania. Inwestuję we wspomnienia. Kolekcjonuję je w głowie i w sercu. Najważniejsze są̨ znajomości, relacje, wydarzenia, a nie to, co fizycznie mam. Te pamiątki z kolei boję się stracić.
Wspomniałaś o funkcji. Czy są tu przedmioty, które pełnią ważną funkcję w Twoim codziennym życiu?
Tak i zazwyczaj są̨ to nietypowe rzeczy. Łączą̨ je dwie kwestie – to, na ile są̨ funkcjonalne i to, jak wyglądają̨. Są̨ to najważniejsze przedmioty codziennego użytku, jak bateria kuchenna OMNIRES SWITCH z filtrem. Kwestia wody jest dla mnie bardzo istotna. I tu wracamy do ludzi. Dostęp do wody to coraz większy problem na świecie.
Mam doświadczenia z podróży do różnych miejsc, gdzie nie wszyscy mają dostęp do czystej wody, wody pitnej. Dlatego codziennie naprawdę doceniam fakt, że tę wodę mam. O wodę i jej jakość należy dbać. Poza tym picie wody jest, poza snem, jedynym stałym elementem mojego dnia, niezależnie od tego, co się w moim życiu aktualnie dzieje.
Innymi ważnymi dla mnie przedmiotami są kanapa i łóżko. Kanapa, niezależnie od tego, jak pięknie wygląda, musi być też funkcjonalna, wygodna, musi pomieścić określoną liczbę przyjaciół czy członków rodziny. Natomiast łóżko jest miejscem, w którym regeneruję nie tylko ciało, ale też myśli. Muszę się dobrze wyspać. Te dwa meble zabraliśmy z poprzedniego mieszkania. Wszystkie wspomniane rzeczy łączą doskonały wygląd z jakością i funkcjonalnością. Dla mnie wszystkie te cechy muszą być na tym samym poziomie.
Angażujesz się w sprawy związane ze środowiskiem. Czy planując rozwiązania do domu też myślałaś o tych kwestiach?
W przypadku mieszkania w kamienicy nie można zastosować tych wszystkich sprzyjających środowisku rozwiązań, które są możliwe przy budowie domu wolnostojącego i czynią̨ budynek nieemisyjnym. Dlatego mogliśmy skupić się̨ jedynie na dobrym przemyśleniu kwestii wyposażenia i wykończenia wnętrza. Chcieliśmy, żeby było ponadczasowe. Potrzeba nadążania za trendami sprawia, że po trzech latach meble chciałoby się̨ wymienić, co jest niepotrzebnym generowaniem odpadów. Tego chcieliśmy uniknąć.
Masz całą masę książek. Lubisz czytać?
Lubię czytać papierowe książki. O ile uwielbiam nowoczesną technologię w innych aspektach, to w temacie książek ciężko jest mi się do niej przekonać. Lubię czuć papier. W domu byłam uczona, że książkę trzeba wyjątkowo szanować, że nie można kłaść książek na podłogę, rzucać nimi, że muszą być takie... idealne. Totalnie się̨ z tym nie zgadzam! Teraz jako dorosła osoba uważam, że najlepsze, co może się̨ książce zdarzyć́ to to, że jest sponiewierana, że z nami podróżuje, czasami się̨ zabrudzi, wyleje się̨ na nią̨ trochę̨ wina lub kawy, wpadnie do niej piasek, czy zagnie okładka. Najlepsze książki, które mam, są̨ naprawdę mocno naznaczone. Książka, jest nośnikiem nie tylko wartościowej treści, ale też czasu, zdarzeń. Wiem, jaką książkę czytałam, lecąc kilka lat temu z Nowego Jorku do Sztokholmu, z przesiadką w Londynie. I wiem, że mogę do niej wrócić. Dzięki książkom mogę odtworzyć zapach, przypomnieć sobie wakacje. Przedmioty powinny żyć z nami, a nie obok nas. To jest dla mnie najważniejsze. Nie wyobrażam sobie życia po to, żeby służyć przedmiotom. Służę tylko mojemu psu (śmiech – przyp. red.).
Wspominałaś, że to mieszkanie Cię uspokaja. Masz jakieś specjalne przedmioty, które pomagają Ci się wyciszyć?
Tak, mam takie drewniane... kamienie, z których układa się wieżę. Skupianie się na tym jest formą medytacji. Nie jest
stymulujące. Czytanie książki również pochłania, ale w inny sposób. Często angażuje emocje. A kiedy zdarza się dzień pełen emocji właśnie, aktywności, spotkań, kiedy jestem przestymulowana hałasem, potrzebuję to zrównoważyć. Wtedy układanie tych drewnianych kamyczków mnie uspokaja i wycisza. Pozwala mi też wrócić do dzieciństwa.
Kiedy byłam mała, rodzice dawali mi zwykłe kurze jajka, abym próbowała postawić je w pionie – kiedy się bardzo na tym skupimy i popracujemy trochę nad wyważeniem i znalezieniem środka ciężkości, jest to możliwe. Rodzice proponowali mi taką formę zabawy, żebym nauczyła się panować nad irytacją. Jako dziecko bardzo szybko się irytowałam, brakowało mi cierpliwości. Ale byłam też ambitna, więc chciałam, żeby mi się̨ udało i wiedziałam, że frustracja w tym nie pomaga.
Żyjesz intensywnie, co najbardziej pomaga Ci utrzymać zdrowy tryb życia?
Nie mam obsesji na tym punkcie, ale staram się̨ zachować balans. Najważniejsze dla zdrowia jest nawadnianie, sen, wartościowa dieta i ruch. To jest absolutny fundament. Jeśli nie wysypiamy się odpowiednio, jeśli nie nawadniamy organizmu i nie odżywiamy go od środka to trudno jest rozmawiać o tym, jak zadbać o zdrowie fizyczne, psychiczne czy kwestie urodowe. Nawet najlepszy krem nie zastąpi nam wody, snu, ani zdrowej i zróżnicowanej diety. To są dla mnie bardzo ważne rzeczy. Tym bardziej, że muszę na siebie uważać́ nie tylko ze względu na pracę, ale także ze względu na chorą tarczycę i depresję, którą miałam w przeszłości.
Jak podsumowałabyś swoje życie w tym miejscu?
Zróżnicowanie i balans pomiędzy skrajnościami. Równowaga rozumiana nie jako spokój i bycie pośrodku, ale jako suma przeciwieństw. Lubię być sama i uwielbiam przebywać z ludźmi. Podobnie jest z jedzeniem. We wszystkich obszarach najważniejszy jest balans, rozumiany jako swoboda wyboru pomiędzy rożnymi możliwościami.
Materiał powstał w ramach kampanii "OBJECTS THAT ENHANCE MY LIFE | OMNIRES SWITCH". To inspirujące historie ludzi, którzy są równie wyjątkowi jak miejsca, w których żyją, pracują i tworzą. Miejsca, które odzwierciedlają ich tożsamość i duszę. Każda z tych historii opowiada o człowieku i przedmiotach odgrywających ważną rolę w jego życiu. Opowiada o codziennych detalach, które tworzą magiczne chwile i wspomnienia. Te na pierwszy rzut oka zwyczajne rzeczy, wprowadzają subtelne, ale istotne zmiany. Pokazują, jak styl życia łączy funkcjonalność z pięknem, podkreśla znaczenie indywidualnych preferencji oraz wspomnień. To, czym się otaczamy ma wpływ na to, jak się czujemy.
Zobacz także: