Luksus, który nie krzyczy. Marcell Pustul o modzie bez ego, sile dojrzałej kobiecości i ziemniaku [WYWIAD]
MARCELL PUSTUL to projektant mody z polskimi korzeniami i wieloletnim międzynarodowym doświadczeniem. Po latach pracy w Berlinie i Los Angeles wraca do Polski, by podjąć nowy, osobisty rozdział – pod własnym nazwiskiem. O nowym początku, wyjątkowej kampanii, muzach i ziemniaku rozmawia z projektantem Irena Mrozek.
Autor: IM
Zdjęcia: DO UZUPEŁNIENIA
Przechodzisz transformację od MARCELL VON BERLIN do MARCELL PUSTUL, którego pierwsza kampania jest minimalistyczna, artystyczna i skupiona na prawdzie. Jaką prawdę ma pokazać ta kampania?
Ta kampania mówi o prawdzie, która nie krzyczy - ona oddycha. Przechodzę z etapu spektakularnych scen i globalnego showmanshipu do przestrzeni, w której liczy się cisza, konstrukcja i wrażliwość. To manifest dojrzałego projektanta.
MARCELL PUSTUL nie potrzebuje już blichtru, by coś udowadniać. Zamiast budować fantazję, pokazuję realność. Chcę, by ludzie zobaczyli człowieka, nie tylko markę; ideę, nie tylko efekt. To moda, która nie próbuje imponować - ona pozwala ci być sobą. W pełni i bez kompromisów.
Czy ta kampania jest kontrapunktem dla poprzedniego etapu?
Tak — to kontrapunkt, ale też kontynuacja. Jak zmiana tempa w tej samej symfonii.
MARCELL VON BERLIN tworzył głośny świat sceny, performance’u, czerwonych dywanów. MARCELL PUSTUL to oddech, koncentracja, architektura.
Berlin zawsze był dla mnie symbolem wolności — od oczekiwań, od polerowanych norm, od potrzeby błysku. Dziś bliższy jest mi brutalizm niż barok, luksus, który wynika z prawdy, a nie z dekoracji.
To nie jest ucieczka od glamouru, lecz jego redefinicja. Luksus przychodzi tu w formie skupienia, ciszy, struktury i emocji.
Twarzą kampanii została Sonja Junoso, którą opisujesz jako muzę i uosobienie ducha Berlina. Czym dokładnie jest dla Ciebie ten "duch Berlina", który uosabia Sonja?
Sonja to dla mnie uosobienie autentyczności. Nie próbuje być „modowa” — ona po prostu jest. Silna, dojrzała kobieta, której twarz opowiada historię życia. Każda zmarszczka to zapis doświadczenia, emocji, wspomnień.
Prawdziwe piękno i siła kobiecości nie tkwią w perfekcji, lecz w szczerości i odwadze bycia sobą.
Sonja jest też odbiciem Berlina — miasta surowego, niepokornego, pełnego kontrastów. Berlin nie potrzebuje błyszczeć, by przyciągać. Jego magnetyzm tkwi w prawdzie, w autentyczności, w odrzuceniu masek.
To właśnie ten duch — siła bez krzyku, wolność bez dekoracji — stał się symbolem nowego rozdziału marki. Bo prawdziwa kobiecość i prawdziwa moda nie muszą niczego udowadniać. Wystarczy, że są.
Jak uchwycić siłę kobiety w kampanii?
Siła kobiety nie potrzebuje teatru. Jest w spojrzeniu, w decyzji, w tym, jak stoi, jak oddycha, jak zajmuje przestrzeń. Nie reżyseruję kobiet — chcę, żeby istniały.
W kampanii nie ma przesadnej stylizacji ani przerysowania. Jest prawdziwa kobieta i jej wewnętrzny głos. Chcę pokazywać kobiety takie, jakie pamiętam z dzieciństwa: niezłomne, dumne, z wielką godnością. Taka autentyczna siła to dla mnie dziś najwyższa forma luksusu.
Porozmawiajmy o ziemniaku - skąd wziął się on w kampanii?
Ziemniak to moje wspomnienie dzieciństwa w Polsce — symbol skromności, przetrwania, prostoty. To mój osobisty Arte Povera, talizman tożsamości. W świecie mody pełnym wielkich gestów wracam do tego, co najbardziej podstawowe.
Luksus nie polega na oderwaniu od rzeczywistości. Prawdziwy luksus to zakorzenienie, pamięć, świadomość drogi, którą przeszliśmy. Zderzenie ziemniaka z minimalistyczną modą to manifest: piękno może być proste, a prawda mocniejsza niż opakowanie.
W obliczu globalnych kryzysów głośny, ostentacyjny luksus bywa postrzegany jako nietaktowny, a nawet „wstydliwy". Czy etyka i zrównoważony rozwój, o których mówisz to dziś prawdziwa forma luksusu?
Tak. Etyka, lokalność i odpowiedzialność to najwyższa forma luksusu - nie jako marketing, ale jako intencja.
Produkujemy w Polsce i w Europie, w małych partiach, z materiałów z deadstocków. Wierzę, że luksus przyszłości to jakość, uczciwość i bezkompromisowość w procesie. Moda ma moc, ale musi mieć też sumienie. To jedyna droga, która ma sens - jeśli myślimy o przyszłości, nie tylko o sezonie.
Mówisz: "Tu nie chodzi o efekt. Tu chodzi o szczerość". Czy szczerość może przebić się przez szum?
Tak. Może nie od razu, ale w długiej perspektywie szczerość zawsze wygrywa. Ludzie mają przesyt spektaklu, filtrów i pokazów, które bardziej przypominają filmy niż projekty. Nowe pokolenie chce prawdy — procesu, przejrzystości.
Moda bez ego, za to z emocją i wartością — to brzmi jak przyszłość.
MARCELL PUSTUL nie jest głośny, jest konsekwentny. A konsekwencja ma większą moc niż hałas.
Surowy wizerunek marki - manifest czy ewolucja?
To jednocześnie ewolucja i manifest. Powrót do siebie, ale też zaproszenie dla tych, którzy czują podobnie. Chcę tworzyć markę ponadczasową - w rytmie człowieka, nie algorytmu.
Moda może nie zmienia świata, ale zmienia sposób, w jaki czujemy własną siłę. A to już ogromna zmiana. Luksus, który żyje długo i ma sens, zamiast błysku, który gaśnie po 48 godzinach w mediach społecznościowych - to moja ambicja.
Otworzyłeś niedawno THE SALON – co stoi za tą ideą?
THE SALON to mój manifest kultury. To nie butik, lecz przestrzeń dialogu, spotkania i wymiany energii. Moda, sztuka, ludzie, emocje — wszystko tu współistnieje. Chciałem stworzyć miejsce, gdzie estetyka spotyka się z autentycznością, a luksus zyskuje nowy, bardziej ludzki wymiar.
Od stycznia powiększamy przestrzeń o część galeryjną — THE GALLERY. To naturalne rozwinięcie idei THE SALONU, stworzone po to, by dać więcej miejsca artystom, których reprezentujemy: Magdalenie Szmydtke, Mishy Waksowi, Wavekidowi i Gosi Boy. Dołączą też nowi twórcy z Niemiec — chcemy budować most między Warszawą a Berlinem.
W nowej przestrzeni znajdzie się również selekcja magazynów o modzie, sztuce i kulturze, a także limitowane książki kolekcjonerskie poświęcone designowi i rzemiosłu artystycznemu.
Wierzę, że przyszłość luksusu to nie tylko produkt, ale kultura, wspólnota i wymiana idei. THE SALON i THE GALLERY są sercem tej filozofii — miejscem, gdzie moda staje się rozmową, a kreatywność nową formą luksusu.
MARCELL PUSTUL
Urodzony w 1987 roku w Polsce, od młodości kierował się ciekawością i potrzebą tworzenia. W 2012 roku założył markę MARCELL VON BERLIN, którą rozwijał przez ponad dekadę, współpracując m.in. z artystami takimi jak Beyoncé, Madonna, Lady Gaga czy Jennifer Lopez. Jego projekty pojawiały się na scenach, w mediach i na czerwonych dywanach. Był także zapraszany do udziału w międzynarodowych konkursach i jury, w tym Cannes Lions, Red Dot Award czy Emergency Designer organizowanym przez Saks Fifth Avenue.
Po intensywnych latach pracy w dynamicznie zmieniającym się świecie mody, projektant zdecydował się na zatrzymanie – powrót do źródeł i wartości, które ukształtowały jego drogę twórczą. Tak powstała marka MARCELL PUSTUL – jako nowy etap, nie tyle w kontrze do przeszłości, co w zgodzie z tym, co autentyczne.