5 pytań do… graficzki i ilustratorki Doroty Wątkowskiej
Uwielbia morze, z którego często czerpie inspirację. Na grafiki i ilustracje przelewa nie tylko abstrakcyjne wzory i kształty, ale również swoją pozytywną energię oraz poczucie humoru. Nie jest w stanie określić godzin swojej pracy, bo – jak mówi – pracuje wtedy, gdy pracują zmysły. Zapraszamy do kreatywnego świata artystki Doroty Wątkowskiej!
1. W jaki sposób zaczęła się Twoja droga twórcza?
Myślę, że najważniejsze, czyli pewną wrażliwość, uformowały we mnie książki i bajki na winylach, puszczane na dobranoc w dzieciństwie. Plejada najznamienitszych polskich aktorów, świetna muzyka, wybitne aranżacje i interpretacje, odjechane scenariusze – najlepsze spektakle teatralne zamknięte w czarnym talerzu. To na pewno najbardziej rozbujało moja wyobraźnię. Dziś niektóre z nich można znaleźć na Youtubie (posłuchajcie Króla Bula!).
Jeśli chodzi stricte o rysowanie, to moje najobszerniejsze dzieło powstało, gdy miałam 6 lat i okropną anginę. Zaczęłam rysować dla zabicia nudy. Tak powstały dwa tomy mody dla zwierząt. Mamę prawdopodobnie poraził ten zwierzęcy Vogue i żaby w garsonkach, dlatego postanowiła posłać mnie na kółko plastyczne. Tak się zaczęło. Później były studia na poznańskiej ASP, kilka konkursów, okładek – raczej typowo.
2. Jak wygląda Twój przeciętny dzień pracy?
Bardzo przeciętnie! Uważam, że rutyna i nuda jest sprzymierzeńcem kreatywności. Lubię poranny rytuał powolnego rozruchu, dlatego wstaję bardzo wcześnie. Biegnę z psem po bułki, obstawiam biurko niemożliwą ilością wody i kawy i siadam do pracy. Odkąd pracuje z domu, mam ten komfort, że nie pracuję linearnie. Osoby z ADHD i dysleksja na pewno zrozumieją ból pracy z jednym zadaniem przez osiem godzin. Mój mózg działa jak maszyna do popcornu i strzela pomysłami, wizjami z różnych kierunków i w różnym czasie. Dlatego przez pierwsze kilka godzin „wypstrykuję się” z pomysłów. Średnio co 15 minut tracę koncentrację i przeskakuje do innego tematu – szkicu do obrazu, nowej nazwy, ilustracji, loga, trochę rysunku, szukania inspiracji. Jak już uspokoję głowę, siadam do głównego zadania. Brzmi jak totalny chaos, ale u mnie się sprawdza. Poza tym myślę, że osoby z tzw. sektora kreatywnego w pewnej gotowości i uważności są 24 godziny na dobę. Stojąc w kolejce po marchewkę, możesz zauważyć jakiś gest, grymas, który przyda się w ilustracji, kolorach, kompozycji. Zdarza się, że tuż przed zaśnięciem lub chwilę po obudzeniu wpada do głowy wizja na obraz lub logo. Wieczorem lubię porysować. Dla mnie – poza pływaniem – to najlepszy mindfulness.
Dlatego trudno określić, od której do której pracuję. Pracuję, gdy pracują zmysły!
3. Skąd czerpiesz inspiracje?
Głównie z morza i życia. Dopiero niedawno odkryłam, że wyspa, z której pochodzę, ma na mnie tak ogromny wpływ. W zasadzie wszystko ma początek lub jakoś odnosi się u mnie do morza i natury. Oczywiście uwielbiam Pinterest, Behance i Dribbble, ale myślę, że inspiracje rozkładają się u mnie pół na pół – zauważone vs. znalezione. Kocham Lee Krasner i Marię Jaremę, Matisse'a, Kantora. Uwielbiam oglądać albumy z malarstwem, odkrywać nowych (dla mnie) artystów. Bardzo inspirują mnie też wnętrza. Uważam, że grafika jest bardzo blisko projektowania wnętrz – obie te dziedziny są na pograniczu sztuki i użytkowości.
Najbardziej jednak doceniam ten moment, w którym już tak się najesz inspiracji, że musisz coś zrobić, że ta wewnętrzna energia staje się nieznośna!
4. Jak byś opisała swoje idealne miejsce pracy?
W zasadzie starczyłoby jasne i przestronne, bez gratów, z podłogą gotową do zabrudzenia. Ale gdybym miała puścić wodze fantazji, to najpiękniej byłoby zaanektować na pracownię jakąś opuszczoną rybacką chatkę na skraju wydm.
5. Jakie masz plany na przyszłość?
Chciałabym robię tyle rzeczy, że chyba trudno nazwać to planem, bardziej listą marzeń. Ale może wszechświat słucha, więc: w maju planuje kolejny plener malarski dla dziewczyn. W zeszłym roku było wspaniale! Móc zarazić kogoś pasją, widzieć jak się przełamuje, łapie bakcyla, wpada w ten twórczy flow – to najlepsze uczucie! Chciałabym zrobić też coś bardziej spoza mojej bańki : zaprojektować brand lub linię printów na ubrania/zabawki dla dzieci. Ale najważniejsze – móc więcej malować i rysować. Może kiedyś stworzyć miejsce na warsztaty i spotkania artystyczne. A może ktoś ma do oddania rybacką chatkę? Wszechświecie słuchaj!