Jak Polka założyła galerię w Szwajcarii. Historia Eleven Ten Studio
„Rzuciłam się na najgłębszą z możliwych wód, bez kamizelki ratunkowej. Ja nawet w prawdziwym życiu nie umiem pływać” - tak o początkach swojej galerii Eleven Ten Studio prowadzonej w Bazylei opowiada artystka Aleksandra Cegielska.
Sztuka w życiu Aleksandry Cegielskiej była od zawsze. Nie ma formalnego wykształcenia, a malować nauczyła się sama. „Po tym jak nie udało mi się dostać na łódzką ASP, pokierowałam moją karierę w stronę mody i przez prawie 15 lat byłam najpierw stylistką, a potem marketingowcem w polskich (Tatuum) i zagranicznych (Vero Moda, Jack&Jones) markach” - opowiada. Dzięki pracy w dużej międzynarodowej firmie trafiła do Szwajcarii, gdzie mieszka już od 13 lat. Los rzucił ją do Bazylei. Jak przyznaje artystka, to nie była miłość od pierwszego wejrzenia. „Docieraliśmy się z tym miastem przez kilka pierwszych lat, ja krnąbrna i nie słuchająca żadnych zasad ani reguł kontra szwajcarska dokładność, precyzja i ortodoksyjne wręcz przestrzeganie przepisów. Ale pokochałam to miejsce, jego kosmopolityczną duszę zamkniętą w małomiasteczkowej przestrzeni” - tłumaczy. Bazylea to także miasto zanurzone w sztuce. Można spotkać tu początkujących artystów, jak i wielkie nazwiska. To właśnie tam od 1970 roku odbywają się Art Basel, jedne z największych i najważniejszych targów sztuki na świecie.
Myśl o powrocie do sztuki pojawiła się u Aleksandry Cegielskiej w przełomowym momencie. „Niedługo po urodzeniu córki poczułam pustkę, której nic nie wypełniało. Zaczęłam szukać sensu i były to poszukiwania na miarę Indiany Jonesa. Od psychologów, psychiatrów i
terapeutów, po coachów życia, szamanów i innych “czarodziejów” - wspomina artystka. Wszystko zmieniło się, kiedy przypadkiem spotkała twórcę, od którego usłyszała, że „każdy jest artystą”. Wtedy poczuła, że z tej kreatywnej ścieżki nie ma już dla niej odwrotu.
Zaczęło się od kilku wystaw, później było konto na Instagramie, ale to wciąż było za mało. Aleksandra potrzebowała własnej przestrzeni do prezentowania sztuki. Wynajęła więc na trzy miesiące opustoszały salon fryzjerski i w tydzień przerobiła go z grupą znajomych w galerię. Tak powstał POP UP ART STUDIO. „To właśnie wtedy oprócz klientów i kolekcjonerów zaczęli do mnie przychodzić artyści, którzy tak jak ja, w mieście muzeów, galerii i offspace’ów, nie mieli się gdzie wystawić” - wspomina.
Popupowa galeria okazała się sukcesem, dlatego Aleksandra postanowiła znaleźć stałe miejsce. Wymarzoną przestrzenią okazał się sklep z garniturami z kamienicy z 125-letnią metryką, w której ponoć już kiedyś mieściła się galeria. W czerwcu 2022 roku z pompą otwarto Eleven Ten Studio. W nazwie galerii zaszyta jest data urodzin Aleksandry z dodanym na końcu słowem „studio”. Miejsce działa w modelu „artist run gallery”, to znaczy, że to sami artyści stają się tu kuratorami. W pierwszym roku działalności galerii odbyło się tam aż 10 wystaw zbiorowych. Jak przyznaje założycielka Eleven Ten Studio, początki niepozbawione były błędów i wpadek. „Tempo prac trochę mnie zabiło, ale umówmy się, byłam kompletnym nowicjuszem, nie znającym rynku, a galeria to już jednak biznes, nawet jeśli non profit, tak jak nasz” - dodaje.
Głównym celem Eleven Ten Studio jest promocja młodych artystów, ale także ich edukacja, głównie marketingowo-biznesowa. Aleksandra Cegielska uważa, że to w nich tkwi największy potencjał, a często tacy właśnie artyści nie wiedzą jak promować swoją twórczość. „Eleven Ten Studio jest tym miejscem, gdzie artysta pierwszy raz styka się ze sztuką jako biznesem, gdzie trzeba stworzyć koncept wystawy, ulotki, opisy, zdjęcia” - tłumaczy Aleksandra Cegielska. Kluczowe jest to, że około 70% każdej sprzedaży trafia bezpośrednio do artysty. To rzadkość w realiach dzisiejszego rynku sztuki. Dzięki temu Eleven Ten Studio nie tylko wspiera artystów finansowo, ale także pomaga kolekcjonerom zrozumieć, na co dokładnie idą ich pieniądze.
Aleksandra Cegielska stawia na sztukę zaangażowaną, tematy związane z relacją z samym sobą i komunikacją międzyludzką. Są one obecne także w jej własnej twórczości. „Lubie wetknąć kij w mrowisko i spowodować dyskusje, bo kiedy w Polsce kobiety walczyły z rządem o prawo do aborcji, ja namalowałam naga kobietę trzymająca wieszak w rękach i pełno było ludzi na wystawie w Bazylei, którym musiałam tłumaczyć, co ten wieszak znaczy” - opowiada.
Jak przyznaje Aleksandra Cegielska, początki na szwajcarskim rynku sztuki nie były dla niej łatwe. „Nie jestem stąd, nie skończyłam tu szkoły, ba nie skończyłam żadnej szkoły artystycznej, i cały czas dość kiepsko mowie po niemiecku” - wymienia. Jak dodaje, wciąż mierzy się też w Szwajcarii z brakiem równouprawnienia kobiet. Do tego środowisko związane ze sztuką jest tam dość hermetyczne. Ale na szczęście udało jej się znaleźć w tym świcie niszę. Jako pierwsza galerzystka w Bazylei miała sklep online, w którym pokazała ceny zamiast chować je za hasłem „price on request”. Eleven Ten Studio to także pierwsza galeria w Bazyleii, która nie skupia się tylko na sztuce konceptualnej, ale jest także otwarta na jej komercyjne oblicze. O sukcesie tego młodego konceptu może świadczyć grono artystów, które gościło w progach galerii. To twórcy z Polski, Szwajcarii, Francji, Niemiec, Anglii, Hiszpanii, Portugalii, Włoch, Indii, Japonii, Tajwanu. W planach jest wystawa w listopadzie z artystami z Limy i Hong Kongu. Ale na tym Aleksandra Cegielska na pewno nie poprzestanie.