Michał Żytniak: „Maluję szybko i bez zastanowienia”
Zaczynał do hip-hopu, ale ten go znudził. Dopiero w malarstwie odnalazł się na dobre. Dziś tworzy nie tylko obrazy, ale i murale, własną ceramikę i ubrania. Michał Żytniak opowiada nam o początkach swojej twórczej drogi i planach na przyszłość.
Michał Żytniak rysował od dziecka, ale tego, że zostanie artystą, nigdy nie planował, mimo że jego ojciec jest malarzem. Bo najpierw była muzyka. Jako Żyto tworzył hip-hop, ale jak przyznaje, po dziesięciu latach mu się to znudziło. Nuda i ciekawość zaprowadziły go w 2014 roku na studia z grafiki warsztatowej w Częstochowie, gdzie na zajęciach z malarstwa sztalugowego powstawały jego pierwsze obrazy. „Dzięki temu przedmiotowi spodobało mi się malowanie, zacząłem kupować płótna i malować w domu” - wspomina.
Edukację artystyczną zakończył jednak po dwóch miesiącach. „Było tam dużo przedmiotów, które mnie nie interesowały i nie sprawiały mi frajdy. Czarę goryczy przelał profesor na malarstwie sztalugowym, który wyrwał mi pędzel z ręki i przemalował jeden kolor. Pomyślałem sobie wtedy, że to mój obraz i czemu jakiś dziad przy nim majstruje” - opowiada Michał Żytniak.
Studia uruchomiły w Michale chęć do malowania. Tworzył dla siebie, dopóki znajomi nie zobaczyli jego prac. Zachęcony przez nich zaczął wrzucać je na swój profil na Instagramie. Tak pojawili się pierwsi kupcy, potem kolejni i to wystarczyło, by w pełni mógł się oddać sztuce.
Niektóre z obrazów Michała przypominają malowany Instagram – to scenki z życia, miejskie historie, obrazki z opustoszałego kortu tenisowego czy basenu. Nadaje im równie instagramowe tytuły: „Dziewczyny z Warszawy”, „Życie jak w Madrycie” albo „Czy można ufać osobie w ręczniku na głowie?”. Maluje prosto i kolorowo, głównie figuratywnie, a swoje postaci i obiekty okala charakterystycznym konturem.
Niektórym jego prace przywodzą na myśl awangardowe pomysły Witkacego, innym kojarzy się z malarstwem Edwarda Dwurnika. „Edward Dwurnik jest chyba moim ulubionym polskim malarzem, aczkolwiek kiedy na uczelni zaczynałem malować i używać tego konturu, nie interesowałem się polskim malarstwem i nie miałem pojęcia o istnieniu tego artysty. Dopiero na początku mojej artystycznej drogi, ktoś powiedział, że maluję podobnie” - tłumaczy Michał Żytniak.
W podejściu do malowania Michała Żytniaka jest trochę podobieństwa do tworzenia rapów. „Robię to szybko, bez zastanowienia, wyrzucam z siebie historie i nie poprawiam ich” - mówi. Jak tłumaczy, gdy nie podobał mu się tekst utworu, po prostu go nie wykorzystywał. Podobnie jest z obrazami, te z których nie jest zadowolony zwyczajnie zamalowuje.
Obecnie Michał eksperymentuje z ceramiką. W testowej kolekcji znajdują się popielniczki, miski i talerz imprezowy, na które artysta przenosi charakterystyczne dla swoich obrazów motywy. Jego praca ozdobiła też samochód BMW, który będzie startował w rajdach.
A co w planach? Tych artysta ma dużo. Jak zdradza nam, bardzo chciałby otworzyć z przyjaciółmi galerio-kawiarnię w Warszawie, marzy mu się też własna marka odzieżowa. W lipcu odbędzie się wystawa prac Michała, którą organizuje we współpracy z Warsaw Sneaker Store i Adidasem. „Oprócz tego przygotowuje też album z historią powstawania moich obrazów i historiami zakupów tych płócien przez niektórych klientów. Chcę, żeby publikacja wyszła na Gwiazdkę” - dodaje.
Obrazy Michała Żytniaka można oglądać na Instagramie. Dzieli się tam nie tylko dokumentacją swoich prac, ale także wspólnymi portretami z nabywcami jego sztuki. Murale artysty zobaczycie w warszawskiej restauracji Pod Gigantami, salonie fryzjerskim Hairmate i w foodhallu w Browarach Warszawskich.