Jak LABEL połączył parę z ich wymarzoną projektantką wnętrz. Zapraszamy na Żoliborz!
Post na Facebooku, telefon w majówkę i projekt, który łączy dwa różne światy designu w jeden harmonijny dom. Historia 100-metrowego mieszkania na Starym Żoliborzu, które zaczęło się od naszego artykułu.
Konrad – urodzony i wychowany na Żoliborzu, lokalny działacz, aktywista i producent kreatywny w agencji reklamowej – nie wyobrażał sobie życia nigdzie indziej. Kasia – prawniczka z Mokotowa – odnalazła tu spokój i rytm codzienności. Gdy do współpracy zaprosili architektkę Monikę Michałowską, ich córka Róża miała zaledwie trzy tygodnie.
„Konrad zadzwonił do mnie w majówkę. Właśnie na Facebooku zobaczył post Labela, który przypomniał mój dawny projekt z Kieleckiej. To był impuls – szukali kogoś, kto umiejętnie wyważy jego zamiłowanie do koloru i pewnej formy wnętrzarskiego maksymalizmu, z elegancją i umiarem, które preferowała Kasia” – wspomina projektantka.
Pierwszy etap współpracy był bardzo poukładany – każde z nich przygotowało osobny moodboard. Kontrast był widoczny od razu. On: kolor, ekspresja, eklektyzm. Ona: oszczędność środków, subtelne tonacje, klasyka. Różnice? Oczywiste. Ale – i to jest klucz – każde z nich potrafiło iść na ustępstwa.
„Demokratycznie szukali wspólnego języka. Konrad zgodził się na ciemne wybarwienie drewna, jeśli Kasia zaakceptuje kolorowe krzesła w jadalni. Tak wyglądały nasze rozmowy – a ja byłam tym trzecim głosem, arbitrem, ale i projektowym kompanem.”
Najlepszym podsumowaniem tego procesu była wiadomość, którą Kasia wysłała już po przeprowadzce. Dołączyła zdjęcia nowego wnętrza i reakcję koleżanki: „To miks waszej stylistyki, w punkt.”
Budynek, w którym mieści się mieszkanie, to klasyczny przykład żoliborskiego funkcjonalizmu – dwupiętrowa kamienica z dużymi oknami i balkonami. Nowy układ funkcjonalny był wyzwaniem, bo inwestorzy kupili dwa sąsiadujące mieszkania. Celem było stworzenie spójnej całości: otwartej strefy dziennej i wyraźnie oddzielonej części prywatnej.
Ostatecznie w przestrzeni znalazły się: duży salon z miejscem do pracy, kuchnia z jadalnią, biblioteczny hol, sypialnia, pokój Róży i łazienka. Największe wyzwania? Nietypowe kąty w kuchni, które wymusiły stolarkę w formie trapezów i rombów, oraz stara instalacja w łazience, ograniczająca możliwości zabudowy.
Salon to serce domu, gdzie kolorowe akcenty harmonijnie łączą się ze współczesnym designem. Meble od marek HAY, Innovation Living, USM Haller i Hübsch sąsiadują z vintage'owymi znaleziskami i goblinem kupionym od sąsiadki. Tu widać najbardziej, jak różne temperamenty właścicieli łączą się w jedną całość. Biurko Konrada powstało z szerokiego parapetu przy balkonie – z tego miejsca rozciąga się widok na stare drzewa, a sam blat wygląda, jakby zawsze miał tam być.
Przejście prowadzi przez centralny punkt salonu, gdzie komoda z poprzedniego mieszkania tworzy bazę dla DJ-skiej stacji – hołd dla pasji właściciela. Nad nią zawisł obraz Michała Żytniaka, dodający artystycznego charakteru tej muzycznej enklawie.
Kuchnia z jadalnią to miejsce, gdzie toczy się życie rodzinne i towarzyskie. Duży stół Audo Copenhagen otaczają żółte, odnowione krzesła czechosłowackiego Ton'u, a nad kompozycją unoszą się ikoniczne lampy Gubi z 1968 roku.
Fronty szafek łączą ciepły w odcieniu dębowy fornir z chłodną stalą – miks nieoczywisty, ale bardzo efektowny.
Na jednej ze ścian zawisła galeria grafik, plakatów i zdjęć, która przewędrowała z dawnej sypialni.
Zyskał nowe życie dzięki wnęce po dawnych drzwiach, która stała się początkiem biblioteki. Regał z ciemno wybarwionego drewna został wkomponowany w rytm całego mieszkania i znakomicie współgra z bordowymi drzwiami prowadzącymi do łazienki – powstał z prostej potrzeby uporządkowania i wyeksponowania rosnącej kolekcji książek Kasi.
Sypialnia łączy spokój stonowanych barw z radosnymi akcentami koloru. Ciemne, drewniane łóżko oraz kremowa szafa z podłużnymi uchwytami zostały wykonane na zamówienie według projektu Moniki.
Wraz z szafkami nocnymi USM Haller tworzą solidną, elegancką bazę dla bardziej swobodnych detali: zasłon w wesołą kratę od Marimekko, biało-błękitnej szachownicy na odrestaurowanym „Chierku” czy lustra Hay Arcs w falistej, zielonej ramie.
Łazienka to ukłon w stronę estetyki retro i ducha Le Corbusiera. Ściany zdobią połyskujące, modernistyczne kwadraty, które zestawiono z bordowo-kremową szachownicą na podłodze.
Charakter przestrzeni podkreśla kamienny blat Rosso Lepanto o głębokiej, szlachetnej barwie. Proste lustro, klasyczne oświetlenie w ceramicznych oprawach oraz pasująca do nich półka tworzą spójną, ponadczasową kompozycję.
Pokój dziecka to małe królestwo wyobraźni. Delikatna kratka tapety tworzy tło niczym miękka scenografia, na której pojawiają się teatralne akcenty: falujące rolety i lampa przypominająca cyrkowy namiot.
Grzybek–domek zaprasza do zabawy, a subtelne meble od Woodszczęścia oraz zabawki i dodatki z Ferm Living wprowadzają nutę retro, dzięki której ta bajkowa przestrzeń pozostaje zarazem harmonijna i przytulna.
„Dobry projekt wnętrza to taki, który nie tylko dobrze wygląda, ale przede wszystkim dobrze się w nim żyje. Estetyka ma znaczenie, ale nigdy nie jest ważniejsza od codziennego komfortu. Lubię wnętrza, które mają ciszę w tle – nie krzyczą, tylko wspierają” – podkreśla Monika Michałowska.
To mieszkanie na Żoliborzu dokładnie takie jest. Łączy w sobie energię miasta i spokój zielonej enklawy, jest domem dla rodziny i jednocześnie przestrzenią, która pięknie dojrzewa razem z nimi.