Mieszkanie w kamienicy z początku XX wieku nie musi wyglądać jak muzeum
Projektowanie wnętrz historycznych budynków, zwłaszcza zabytkowych kamienic, zwykle należy do przyjemności. Misterne rozwiązania architektoniczne, sztukaterie, drewniane podłogi, stolarki stanowią bez wątpienia bardzo wdzięczną bazę do projektowania. Problem pojawia się, gdy po śladach przeszłości we wnętrzu nie ma śladu. Przed takim wyzwaniem aranżacyjnym stanęli projektanci Szymon Hanczar i Izabella Krawczyk z pracowni Pandom.
85-metrowe mieszkanie, które dziś wspólnie odwiedzamy, znajduje się we wrocławskiej kamienicy wybudowanej w latach 30. XX wieku. Zabytkowy budynek, zlokalizowany przy ulicy Sopockiej, w otoczeniu zieleni i wody, skłaniał projektantów do odtworzenia w jego wnętrzu klimatu międzywojennej, mieszczańskiej elegancji. Wybór takiego rozwiązania okazał się jednak utrudniony.
Okazało się, że w domu inwestorów nie zachowały się żadne oryginalne elementy, takie jak stolarka, sztukaterie czy inne detale wyposażenia. Wnętrze było przygotowane do remontu w stanie deweloperskim – pod względem wykończenia niewiele różniło się od nowo wybudowanych mieszkań. Mając to na uwadze, projektanci, zamiast odtwarzać nieistniejącą już oryginalną przestrzeń, postanowili zinterpretować jej przeszłość w oparciu o współczesne rozwiązania.
„Nie chcieliśmy robić skansenu. Owszem, interesowały nas lata 20., ale XXI wieku” – zaznacza Szymon Hanczar.
Zespół z pracowni Pandom swoją pracę rozpoczął od wprowadzenia zmiany w układzie funkcjonalnym apartamentu. Salon z kuchnią rozdzielono za pomocą dużych drzwi przesuwnych, przy których stanął obszerny stół jadalniany. Dwuskrzydłowy model kasetowy z pełnymi skrzydłami umożliwia w razie potrzeby połączenie obu pomieszczeń, tworząc efektowny wizualnie, funkcjonalny układ amfiladowy – idealny do organizowania spotkań towarzyskich. Ponadto pozwala skutecznie ukryć kuchenny rozgardiasz, gdy zajdzie taka potrzeba.
Ponadto projektanci zadbali o to, aby w mieszkaniu nie zabrakło miejsca do przechowywania. W kuchni niemal całą długą ścianę zajmuje zabudowa, a w salonie – niczym jej lustrzane odbicie – znajduje się wysoka, sięgająca od podłogi do sufitu biblioteka. Obszerną szafę w sypialni gospodarzy uzupełniono dwiema mniejszymi: jedna, ukryta za lustrzanymi drzwiami w przedpokoju, optycznie powiększa przestrzeń, druga znajduje się w pokoju do pracy.
Mimo że aranżacja jest mocno osadzona w teraźniejszości, projektanci z pracowni Pandom pomyśleli także o przyszłości. Gdy rodzina się powiększy, biurka z gabinetu będzie można przenieść do kuchennego wykusza oraz narożnika salonu, a pokój do pracy przekształcić w pokój dziecięcy.
Paleta kolorystyczna zaproponowana przez projektantów jest dosyć oszczędna, jednak bardzo przytulna – dominują w niej bowiem jasne, ciepłe barwy. Większość pomieszczeń optycznie spaja dębowy parkiet ułożony w jodełkę. Łazienkę i kuchnię łączy motyw jasnego, piaskowego lastryko zastosowany na płytkach. Ciemniejsze drewno pojawia się jedynie na dolnych szafkach kuchennych oraz na stelażach krzeseł. Ciemnobrązową, skórzaną tapicerkę mają także dwa fotele w salonie. Resztę wnętrza skąpano w łagodnych beżach i kremach.
Domowe ciepło zapewniają wnętrzu lampy z papierowymi i mlecznoszklanymi kloszami, emitujące miękkie światło. Kompozycję wzbogacają również rozmieszczone na ścianach grafiki autorstwa właścicielki mieszkania, graficzki Julii Sokólskiej (@juliafiska).
Wiele elementów wnętrza powstało na indywidualne zamówienie, według rysunków projektantów z pracowni Pandom. Wśród nich znalazły się listwy przypodłogowe, stolarka, fasety przy suficie oraz rozety umiejscowione przy mocowaniu lamp sufitowych. Fasety i rozety wykonano z płyty gipsowo-kartonowej, czyli prostego, ekonomicznego materiału łatwego w obróbce.
Najbardziej „retro” elementem aranżacji są drzwi wewnętrzne, które swoją formą nawiązują do drzwi wejściowych budynku – współcześnie wykonanych, ale inspirowanych oryginalną stolarką budynku. Projektanci z przymrużeniem oka odwrócili jedynie układ ich rysunku.
„Wrocław jest miastem, gdzie łatwo natknąć się na oryginalną architektoniczną tkankę. Niestety jej stan bywa różny – czasem warto ratować to, co pozostało z dawnych lat. Czasem jednak, mimo najlepszych chęci, właściwa wydaje się decyzja, by pójść z duchem czasu i nie odtwarzać historycznych elementów na siłę. To zawsze obszar, w którym projektant musi dokonać wyboru” – mówi Szymon Hanczar. „My doceniliśmy to, co przyciągnęło inwestorów do tego konkretnego miejsca, ale zaproponowaliśmy własną interpretację kamienicznego, międzywojennego wnętrza. Powstała przestrzeń stonowana, harmonijna, spokojna, sprzyjająca relaksowi – tak jak całe otoczenie” – dodaje.