Nieidealny szept minionych wieków w mieszkaniu Kristiny Busko
Pomiędzy górami pasma Sierra de Mariola, w prowincji Walencja, czas płynie inaczej. To tutaj, z widokiem na XIII-wieczny zamek i renesansową katedrę, powstało wnętrze, które jest osobistą opowieścią architekta. Przestrzeń, gdzie surowość Rojo Alicante spotyka się z miękkością welurowych ścian, a polska sztuka prowadzi dialog z hiszpańskim słońcem.
Wchodząc do tego mieszkania, od razu czuć oddech historii. Znajduje się ono przy głównym placu niewielkiego miasteczka, gdzie ulice wybrukowano regionalnym kamieniem, a fasady budynków mienią się pastelowymi odcieniami brzoskwini, bordo i mięty. To właśnie ten zewnętrzny pejzaż – krzywizny starych murów i „nieidealny szept” ubiegłych wieków – stał się główną inspiracją dla projektu.
Zadanie, choć mogło wydawać się karkołomne – zaprojektowanie domu dla samej siebie – architektka potraktowała jako pole do twórczej wolności, pozbawionej oczekiwań. Z pierwotnego układu pięciu pokoi i zużytej kuchni nie zostało nic. Wszystkie ściany działowe zostały wyburzone, ustępując miejsca 110-metrowej otwartej przestrzeni, w której jedynym zamkniętym pomieszczeniem pozostała łazienka.
W niej pojawiają się luksfery oraz kamień Rojo Alicante, tym razem wycięty w faliste kształty. Umywalka z różowego granitu i trawertynu (zdobycz z drugiej ręki) spoczywa na podwyższeniu wykończonym szachownicą – zabieg ten, wymuszony wzrostem domowników, stał się atutem aranżacyjnym. Całość dopełnia armatura Omnires z kolekcji retro Armance oraz trójkątne lustro z kryształowym szlifem od Giera Design.
Wnętrze zaskakuje miękkością. Ściany pokryto farbą strukturalną, która w dotyku i odbiorze wizualnym przypomina welur, a kanciaste narożniki filarów konstrukcyjnych zostały zaoblone, co dodatkowo „otula” przestrzeń. W tej scenerii kuchnia w stylu hiszpańskim, z zasłonkami zamiast tradycyjnych frontów, wydaje się naturalnym wyborem – to od niej zaczął się cały proces projektowy.
Serce domu bije przy stole. To unikatowy mebel z drugiej ręki, wykonany z portugalskiego różowego marmuru, któremu towarzyszą krzesła z wysokim oparciem, pomalowane na odważny fiolet przez profesora Marka Owsiana z Poznania.
Tuż obok, w niszy, zawisły minimalistyczne kinkiety Lexavala, oświetlając autorski barek wykończony srebrną tkaniną. Ścianę naprzeciwko zdobi płótno krakowskiej malarki Kasi Kotnowskiej, zawieszone na relingu niczym gobelin, bez ramy – co podkreśla swobodny, artystyczny charakter wnętrza.
W tym domu nie ma przypadków. Na suficie architektka własnoręcznie wykonała freski inspirowane folklorem Europy Wschodniej, które stanowią jej swoisty podpis na dziele. Oświetlenie to gra kontrastów – głównym punktem jest 60-letnia lampa vintage, która mogłaby uchodzić za dzieło z Murano, a towarzyszy jej współczesna lampa z pracowni Vetro Cph. Kropką nad „i” jest osprzęt elektryczny – ceramiczne łączniki i gniazda czeskiej manufaktury Katy Paty w różnych kolorach, idealnie korespondujące z nieidealną strukturą ścian.
Atmosferę tego miejsca budują nie tylko przedmioty, ale i dźwięki. Płyty winylowe zakupione u pasjonatów z Vintage Amore i zapach świeżo parzonej kawy wypełniają przestrzeń, która – jak zakłada autorka – nigdy nie będzie do końca skończona, lecz będzie ewoluować wraz z jej mieszkańcami.