W stuletnim domu fotografki. Natalia Kapsa opowiada nam o tym, jak urządziła starą willę w warszawskim Wawrze
„Jesteśmy z mężem miłośnikami starych domów i od początku zależało nam na zachowaniu jego niepowtarzalnej aury” - mówi fotografka Natalia Kapsa. Swój stuletni dom w warszawskim Wawrze urządziła pamiątkami rodzinnymi oraz znaleziskami z targów staroci i antykwariatów. Natalia Kapsa opowiada również o procesie przywracania starego budynku do życia, zachowywaniu oryginalnych detali oraz swojej drodze do profesjonalnej fotografii.
Odwiedzamy warszawski Wawer, spokojną, zieloną dzielnicę Warszawy położoną po prawej stronie Wisły. Jeszcze do 1956 roku była to niezależna miejscowość. Już pod koniec XIX wieku w Wawrze i sąsiadujących z nim miasteczkach zaczęły wyrastać drewniane, letniskowe domki w popularnym wówczas stylu świdermajer. Pociągami przybywali tu mieszkańcy stolicy, by odpocząć nad rzeką czy w lesie i nacieszyć się tutejszym mikroklimatem. Nieopodal historycznej linii otwockiej stoi dom fotografki, Natalii Kapsy, w którym mieszka razem z mężem i prowadzi studio fotograficzne.
Twój dom jest już sędziwym stulatkiem. Znasz jego historię?
Dom został wybudowany w 1923 roku jako obiekt letniskowy właśnie. Prawdopodobnie należał do przedsiębiorcy z Lublina, właściciela pralni chemicznych. Dowiedzieliśmy się o tym z mężem z listów ukrytych wraz z płytami gramofonowymi w starej walizce, na którą natknęliśmy się podczas przeprowadzki. Ciekawostką jest, że dom jest drewniany, jednakże pokryto go tynkową elewacją, co odróżnia go od popularnych wówczas w okolicy budynków w stylu świdermajer.
W jakim stanie był dom, gdy na niego trafiliście?
Wnętrze wymagało zdecydowanego odświeżenia, a kuchnia i łazienka nadawały się do generalnego remontu. Właściwie wszystko poza łazienką i instalacjami zrobiliśmy z mężem własnoręcznie. Jestem szczególnie dumna, że udało mi się przywrócić do życia oryginalną stolarkę na dawnej werandzie. Kosztowało mnie to wiele wieczorów spędzonych na usuwaniu warstw starej olejnej farby, ale efekt wynagrodził wszystko.
Mimo, że mamy już XXI wiek, we wnętrzu czuć ducha dawnych czasów. Jak udało Wam się zachować ten klimat?
Dom urządziliśmy w większości meblami z poprzedniego mieszkania, które zdążyliśmy zgromadzić na przestrzeni lat. Są to prawie wyłącznie meble drewniane, z historią, po części odziedziczone po przodkach, jak nadstawka z bufetu w stylu art déco i okrągły rozkładany stół po babci Jadwidze, krzesła po babci Łucji, zabytkowy Thonet i drewniane kaszty z drukarni pradziadka Józefa, wszystkie mają dla nas szczególne znaczenie. Mamy też sporo przedmiotów wyszukanych w antykwariatach lub na giełdach staroci. Jednym z naszych ulubionych znalezisk jest dębowa francuska szafa z kryształowym lustrem. Podczas renowacji w ukrytej szufladzie znaleźliśmy wewnątrz stare bilety z paryskiego metra.
Zresztą lokalizacja nowego domu okazała się dla nas łaskawa - w sąsiedniej Falenicy raz w miesiącu odbywa się giełda staroci, na którą jeździmy regularnie. Jesteśmy z mężem miłośnikami starych domów i od początku zależało nam na zachowaniu jego niepowtarzalnej aury.
Na swoim profilu na Instagramie piszesz, że nie lubisz urządzać się na raz. Jak długo zajęło Wam zaaranżowanie tej przestrzeni?
Tempo prac było dość szybkie. Wprowadziliśmy się, kiedy łazienka była jeszcze w remoncie, a w kuchni mieliśmy tylko pomalowane ściany. W ciągu miesiąca udało nam się ukończyć najpilniejsze prace i to w przerwach od zajęć zawodowych. Z racji tego, że mieliśmy już zgromadzone ulubione meble, urządzanie przestrzeni poszło błyskawicznie. Lubię jednak czasem zaaranżować coś na nowo, stąd moje częste wizyty na targach staroci i sklepach wnętrzarskich, które dają mi inspirację do zmian. Urządzanie przestrzeni trwa w zasadzie cały czas, to proces. Ten dom zmienia się wraz z nami i bardzo to lubię.
Jakie oryginalne detale udało się Wam zachować we wnętrzu?
Przetrwała oryginalna deska podłogowa, która pięknie skrzypi pod stopami. Największą ozdobą domu jest bez wątpienia przedwojenna stolarka okienna i drzwiowa na dawnej werandzie. Ponadto zachowaliśmy łączenie ścian z sufitem na tzw. butelkę. Do pełni szczęścia brakuje mi tylko skrzynkowych okien.
Jakie były Twoje wnętrzarskie "must have"?
Odpowiem przewrotnie: moje wnętrzarskie "must have", to dostęp do światła słonecznego i bliskość drzew. Nie ma piękniejszego widoku, niż wędrujące po ścianach światło. Uważam, że otoczenie, w jakim przebywamy, ma ogromny wpływ na nasze funkcjonowanie. Zależało mi zatem na tym, aby dom urządzić przedmiotami ponadczasowymi i dobrej jakości. W równym stopniu chciałam, aby wnętrze było oryginalne. Staram się przedkładać jakość nad ilość, blisko mi do stylu wabi-sabi, dlatego w domu nie gładziliśmy ścian i nie równaliśmy podłóg.
Twój dom to nie tylko przedmioty z przeszłością. Zbierasz też dizajn i sztukę. Prace jakich artystów i projektantów udało Ci się zgromadzić?
Od kilku lat zbieram prace polskich artystów i mam już swoich ulubionych twórców. Nasz dom zdobią m. in. rzeźba Marty Cierluk „Czułość”, ręcznie dmuchane szklane lampy Embassy Interiors, ceramika z krakowskiej pracowni Projectorium czy oryginalne tekturowe drapaki dla kotów od Misspaper. Z ubiegłorocznego Fotofestiwalu w Łodzi przywiozłam ogromny dwumetrowy wydruk z portretem Davida Lyncha trzymającego kurę autorstwa profesora Andrzeja Dragana.
A jak sama trafiłaś do świata profesjonalnej fotografii?
Ta droga była dość długa, bo chociaż fotografuję już połowę mojego życia, to profesjonalnie zajęłam się tym dopiero sześć lat temu. Zawsze fascynował mnie portret i to, ile z niego można wyczytać. Ciekawią mnie ludzkie twarze, dłonie, gesty, intymne portrety. Później dołączyło do tego zainteresowanie wnętrzami oraz dizajnem i to jest to, co robię obecnie - fotografuję wnętrza ludzi i wnętrza domów. Trzy lata temu otworzyłam studio fotograficzne w naszym stuletnim domu w Wawrze, gdzie wykonuję sesje indywidualne i organizuję warsztaty fotograficzne. Jestem autorką okładek kilku płyt jazzowych, w 2022 roku zostałam finalistką konkursu Polish Women Photographers. Mogę powiedzieć, że zatoczyłam koło i obecnie jestem w trakcie pracy nad pierwszym od lat fotograficznym projektem, którego zwieńczeniem ma być wystawa i album. Bardzo jestem ciekawa tej podróży.