Z miłości do ponadczasowego piękna. Zaglądamy do mieszkania rzemieślniczki
Stary Żoliborz to warszawska dzielnica szczególnie ceniona przez wielbicieli zabytkowej architektury. Niemal za każdym rogiem kryje się tu projekt wart uwagi: modernistyczne wille, porośnięte starymi drzewami Sady Żoliborskie, plac Henkla z 1925 roku, powstałe w latach 20. XX wieku budynki przy ulicy Brodzińskiego czy blok mieszkalny przy ulicy Próchnika (zaprojektowany w latach 1936–1947) o niezwykle rzeźbiarskim dekorze. Nic więc dziwnego, że w tym otoczeniu doskonale odnalazła się Sylwia Biegaj. Ta rzemieślniczka zajmująca się tapicerstwem ceni bowiem zarówno historyczną architekturę, jak i wzornictwo, szczególnie z lat 50. i 60. ubiegłego wieku. Urzeczona urokiem dzielnicy, w której wciąż czuć ducha przeszłości, postanowiła zamieszkać w niej wraz z rodziną.
Sylwia Biegaj zainteresowała się starymi meblami w zasadzie już w dzieciństwie. Od zawsze przyciągały ją zabytkowe przedmioty. Jednocześnie interesowały ją prace manualne – wolny czas często spędzała więc na szyciu, malowaniu i majsterkowaniu. Wspierała ją w tym mama, po której odziedziczyła rękodzielniczego bakcyla.
Z czasem Sylwię pochłonęły inne sprawy. Przez 10 lat pracowała w branży marketingowej, ale pasja do rzemiosła nigdy nie przeminęła. W wieku 30 lat zdecydowała się więc przewrócić swoje życie do góry nogami i nauczyć się nowego zawodu – tapicerstwa. Rozpoczęła praktyki w warsztatach rzemieślniczych, aby po kilku latach otworzyć własną pracownię na Starym Żoliborzu. Wraz z mężem postanowili również w tej dzielnicy zamieszkać. Poszukiwanie idealnego mieszkania trwało niemal rok, ale w końcu zakończyło się sukcesem.
Na decyzję o przeprowadzce rodziny wpłynęła nie tylko historyczna architektura. Istotne były także doskonała komunikacja dzielnicy, łatwy dostęp do usług i innych świadczeń oraz wszechobecna zieleń. Do swojej pracowni, oddalonej dwa kilometry od domu, Sylwia dociera spacerem, codziennie mijając perły architektury i natury. Michała od miejsca pracy dzieli jedynie 10 minut tramwajem, zaś od przedszkola, do którego chodzi ich córka Janka – tylko 15 minut pieszo.
Sylwia Biegaj kocha przedmioty i rozwiązania, które nie tracą uroku w miarę upływu czasu. Zależało jej, aby architekt wnętrz, któremu powierzyłaby zaprojektowanie swojego wymarzonego mieszkania, miał podobne podejście do trendów. Podczas poszukiwań trafiła na pracownię Schudy Studio, prowadzoną przez Katarzynę Schudy, której bliskie jest kreowanie ponadczasowych przestrzeni. Już po pierwszej rozmowie z projektantką Sylwia wiedziała, że znalazła właściwą osobę.
Projekt stanowił niemałe wyzwanie, bo lokal wymagał generalnego remontu. Konieczna była wymiana instalacji elektrycznej, grzejników i instalacji wodnej. Zmiany wymagał również jego układ. Należało powiększyć łazienkę i wygospodarować miejsca do przechowywania. Ze względu na ograniczoną powierzchnię mieszkania (58 m2) nie było to łatwe zadanie, ale efekt końcowy przeszedł najśmielsze oczekiwania inwestorów.
Ostatecznie przeniesiono ścianę między kuchnią a łazienką, dzięki czemu w łazience zmieściły się prysznic, szafka z umywalką i pralko-suszarka. Sprzęty gospodarstwa domowego ukryto głównie w przestronnej szafie w sypialni. Przy tym w aranżacji zachowano wszystkie historyczne elementy, które dało się odrestaurować. Odnowiono solidny dębowy parkiet, okna i stare mosiężne klamki.
Mieszkanie jest otwarte na dwie strony świata, dzięki czemu wpada do niego dużo dziennego światła. Kolejny atut lokum to bez wątpienia bujna roślinność za oknami, która zagląda do wnętrza każdego pokoju. Zieleń świetnie komponuje się z bielą, która pokrywa ściany, optycznie powiększając przestrzeń. Jednocześnie barwa ta stanowi doskonałe tło dla przedmiotów ze sklepów sieciowych i dla mebli vintage, które łączą się tu razem w spójną całość.
W trakcie prac aranżacyjnych niezmiernie przydały się umiejętności tapicerskie Sylwii, która odrestaurowała m.in. stojące w salonie krzesła i fotel. W pomieszczeniu znalazł się także klejnot z lat. 50 XX wieku – komoda projektu Dietera Waeckerlina, o długości dwóch i pół metra, którą sprowadzono aż z Niemiec.
Ponadto w pokoju dziennym wzrok przyciągają zabytkowe lampy. Tę brązową o organicznej formie Sylwia odziedziczyła po babci, zaś zieloną lampę, stojącą obecnie na parapecie, inwestorzy nabyli w zaprzyjaźnionym sklepie z antykami. Najciekawsza jest jednak nietuzinkowa lampa nad stołem jadalnianym. To świetny przykład upcyklingu – obiekt bowiem wykonano z klosza lampy z domu rodzinnego Michała i stalowej konstrukcji.
W aranżacji nie mogło zabraknąć kolekcji ceramiki, która należy do Sylwii i jej męża Michała. Ścianę obok zabudowy kuchennej, wyróżniającej się intensywną zielenią, zdobią talerze z pracowni Fenek Studio. Uroku komodzie w salonie dodaje stojący na niej charakterystyczny wazon projektu Malwiny Konopackiej. Kubki autorstwa Trzask Ceramics, a także miski i półmiski wykonane przez przyjaciół inwestorów są używane na co dzień.
Jak mówią Sylwia i Michał, ich córkę zawsze rozpiera energia. Uwielbia rysować, wspinać się i tańczyć. Żeby zapewnić jej odpowiednią ilość miejsca do realizowania zainteresowań, na potrzeby córki przeznaczyli pokój trzy razy większy od swojej sypialni. W obu pomieszczeniach uwagę zwracają elementy ręcznie zrobione przez Sylwię – w pokoju córki uroczy puf, ozdobiony wzorem w misie, a w sypialni rodziców czerwone zagłówki łóżka, wykonane według projektu Schudy Studio.
Sylwia powtarza, że w starych meblach urzeka ją ich przeszłość. Z szacunku do niej podczas pracy dokłada starań, aby zachować formę i styl mebli. Robi wszystko, aby nie zniszczyć pierwotnego projektu. Podobne podejście miała, nadając nowy wygląd swojemu mieszkaniu. Wspólnie z Katarzyną Schudy ukształtowały przestrzeń z szacunkiem do historii, która urzeka ponadczasowym pięknem.
Tekst: Joanna Sokołowska
Artykuł został opublikowany w & LIVING 29 – „Made in Poland. Kształtowanie przestrzeni i lepszej rzeczywistości. Wnętrza polskich mieszkań i domów”. To – jak i inne nasze drukowane wydania – można nabyć w naszym sklepie online.