Z wizytą u Natalii Kopiszki. Jak mieszka założycielka marki KOPI?
Natalia Kopiszka – projektantka biżuterii i dekoracji do wnętrz, założycielka popularnej marki KOPI – opowiada o tym, skąd czerpie inspiracje, o tym, co składa się na jej niepowtarzalny styl oraz o wnętrzu, które przemawia do wszystkich zmysłów.
Jaką drogę przeszłaś, żeby znaleźć się w miejscu, w którym jesteś zawodowo?
Własną markę prowadzę od ośmiu lat, biżuterię zaczęłam projektować nieco wcześniej. Od zawsze marzyłam, by robić coś związanego z modą, by tworzyć piękne rzeczy. Interesowałam się również wystrojem, rozważałam więc edukację na kierunku architektury wnętrz. Zabrakło mi jednak odwagi, a że byłam na profilu biologicznym, pomyślałam, że połączeniem projektowania ze światem natury będzie architektura krajobrazu. Nie czułam tam jednak zbyt dużej przestrzeni do działania. Pod koniec studiów przeniosłam się z Krakowa do Warszawy i rozpoczęłam studia podyplomowe z projektowania ubioru. To mnie otworzyło artystycznie. Dało przekonanie, że potrafię coś narysować, uszyć, zrobić własnoręcznie. Zaprojektowałam dyplomową kolekcję, która spodobała się podczas fashion weeku. Moje projekty trafiały na początku do przyjaciółek, znajomych, ale coraz szersze grono osób zachęcało mnie, żeby kontynuować. Pracowałam też dla innych marek i projektantów. Te doświadczenia sprawiły, że postanowiłam spróbować sama. To była odważna decyzja. Pomyślałam „teraz albo nigdy” i stworzyłam swoją markę. Wszystko jakoś magicznie „zaskoczyło”. Rozszerzyłam linię o dodatki do domu, bo zauważyłam, że małe formy biżuteryjne, w powiększonej skali, mogą być ciekawą lampą albo wazonem.
Twoje formy wyróżniają się, są charakterystyczne. Skąd czerpiesz inspiracje?
Rzeczywiście mam określony styl, dzięki któremu widać, że coś wyszło spod mojej ręki. Inspiruję się sztuką, na przykład dziełami surrealistów. Fascynują mnie nieoczywiste kształty. Moje pierwsze kolekcje powstały dzięki pasji do twórczości Jeana Arpa czy Alexandra Caldera. Są to formy bardziej rzeźbiarskie. Często szukam inspiracji właśnie w rzeźbie. Poszukuję kształtu, który może sprawdzić się na przykład jako kolczyk czy zawieszka. Inspiruje mnie też natura i otoczenie. Bardzo duży wpływ mają na mnie podróże. Kiedy się podróżuje, widzi się inne formy, inne kolory. To wszystko pomaga w tworzeniu nowych rzeczy. W mojej biżuterii są również odniesienia do biżuterii vintage. Pojawia się wzór z biżuterii mojej babci, który zmodyfikowałam.
Twoja twórczość jest zarazem ekstrawagancka i klasyczna. Jak znajdujesz złoty środek?
Kiedy myślę nad formą, zawsze mam z tyłu głowy, że ona trafi do sprzedaży i musi być użytkowa, nie tylko ładna. Pierścionek powinien być wygodny, kolczyki nie mogą być zbyt ciężkie. Słucham moich klientek, ich potrzeb i sugestii. Chcę tworzyć przedmioty „do noszenia”, które będą przy nas na co dzień, nie takie do założenia raz w roku, od święta. Myślę, że nie jest sztuką stworzenie ekstrawaganckiej biżuterii, która będzie ładnym przedmiotem, lecz niekoniecznie użytkowym. Sztuką jest stworzenie czegoś, co będzie piękne i wygodne. To jest chyba ten złoty środek.
Otacza nas sporo różu, a także złota. Czy ta kolorystyka najlepiej Ci odpowiada?
Chyba tak. Pewne rzeczy wybieram podświadomie. Dobrze czuję się w otoczeniu różu. Jest pozytywny, ciepły. W sypialni pomalowanej na różowo wspaniale się śpi i spędza czas. Ten kolor towarzyszył mi od zawsze. Połączenie złota z różem jest wyjątkowo miłe i spokojne.
Nazwałabyś róż swoim signature color?
Jestem kojarzona z tym kolorem. Mój pierwszy butik był cały różowy, nawet moja kolekcja ubrań była różowa, więc rzeczywiście to chyba mój znak rozpoznawczy, czy po prostu kolor marki.
W Twoim mieszkaniu widać wiele elementów charakterystycznych dla Twojego stylu. Czy mają jakąś historię?
Część przedmiotów to moje projekty. Marmurowy stolik modułowy pochodzi z zaprojektowanej przeze mnie kolekcji Kopi Home. Podobniej jak podstawki o opływowym kształcie i świeca. Jest też sporo rzeczy vintage. Lubię łączyć vintage z rzeczami nowymi – to dlatego w moich projektach jest bardzo dużo odniesień do klasycznych kształtów. Urządzając wnętrze, szukam rzeczy z drugiej ręki, z duszą i oryginalnych, a kupując nowe wybieram projekty polskich marek. Staram się łączyć różne style tak, żeby współgrały ze sobą.
Masz tu swoje ulubione przedmioty?
Tak. To na przykład wazon, który przywiozłam z Maroka. Czy też malowane ręcznie talerze polskiej artystki JAD, które były stworzone specjalnie dla mnie i są mi bardzo bliskie. Kocham ten fotel, zdobyty za naprawdę niewielkie pieniądze. Jest różowy i wyjątkowo wygodny. Bardzo długo nie chciałam mieć telewizora, zawsze mnie denerwowało, że jest takim czarnym prostokątem, który wyróżnia się z przestrzeni, ale ten, z opcją wyświetlania obrazu lubię, bo patrzę po prostu na dzieło sztuki. Mam też ulubiony dywan, który znalazłam w internecie.
A te oryginalne lampy? Masz ich całą kolekcję. Oświetlenie jest ważnym elementem we wnętrzu?
To lampy vintage, znalezione i kupione niedrogo w popularnym serwisie ogłoszeniowym. Są w różnych miejscach mieszkania. W sypialni mam też lampkę solną, a także lustro-lampę własnego projektu. Lubię, gdy światło tworzy klimat. Nie przepadam za górnym, centralnym oświetleniem. Ciepłe, punktowe światło lepiej na mnie oddziałuje.
Otaczają Cię charakterystyczne dekoracje, które odzwierciedlają Twój styl – nie było tu przypadku?
Tak, wokół mnie dużo jest obłości – zarówno w mieszkaniu, jak i w moich projektach nie ma zbyt wielu kątów prostych. Zawsze pojawia się przyjemna, okrągła forma. Przykładem są lampy, czy stworzony we współpracy z Malwiną Konopacką wazon, który ma kolczyki, on też jest pękaty, okrągły. Wszystko ze sobą gra.
Co jest ważniejsze w urządzaniu wnętrza, funkcja czy forma?
Funkcja jest dla mnie bardzo ważna. Wybierając i urządzając mieszkanie chciałam mieć funkcjonalny salon i wydaje mi się, że ten właśnie taki jest. Jest to główne miejsce domu, w którym spędzam najwięcej czasu. Można tu odpoczywać, jest połączony z kuchnią, co pozwala miło spędzać czas w towarzystwie znajomych. Bardzo lubię gotować, więc doceniam wyspę kuchenną i przestrzeń, którą mi daje. Ważnym elementem kuchni jest też bateria z filtrem OMNIRES SWITCH. Jest wyjątkowo funkcjonalna, ale też po prostu piękna i wspaniale pasuje. Wpisała się kolorystycznie we wszechobecne połączenie różu i złota. Sprawdza się jej matowa faktura, dzięki której baterii nie trzeba co chwilę czyścić.
Czy bateria z filtrem pomaga Ci w codziennych czynnościach?
Tak. Będąc obecnie po operacji muszę pić bardzo dużo wody, a zawsze miałam problem z piciem odpowiedniej ilości wody w ciągu dnia. Zamontowanie baterii kuchennej OMNIRES SWITCH z filtrem bardzo ułatwiło mi wprowadzenie tego zwyczaju. Mieszkam na Mokotowie, okazało się, że woda była tutaj bardzo twarda, kiedyś miałam opory przed piciem kranówki, czułam po niej drapanie w gardle. Cieszę się, że teraz mam tak łatwy dostęp do wody, która jest zdrowa i bardzo smaczna. Mój pies Winston również bardzo ją lubi. Zauważyłam, że wypija wodę z miseczki chętniej niż kiedyś.
Czym jest dla Ciebie zdrowy styl życia?
W moim przypadku są to zdrowe nawyki. Staram się wcześnie wstawać. Kiedyś zaczynałam dzień od zrobienia kawy. Teraz, żeby obudzić i nawodnić organizm, wypijam przynajmniej szklankę wody. Potem idę z psem na spacer. Nawet piętnastominutowy spacer wiele daje. Ruch jest bardzo ważny. Dzięki niemu lepiej się czuję, lepiej sypiam. Lubię też chodzić na siłownię. Ale wystarczy spacer z psem w zielonej okolicy, żeby wzmóc moją kreatywność, oczyścić głowę. Dzięki temu się resetuję.
Dużo pracuję. Mój chłopak narzeka, że cały czas jestem w pracy. Pracoholizm nie pozwala żyć zdrowo. Dlatego staram się rozgraniczyć pracę od czasu wolnego. Od pandemii pracuję w domu. Teraz, żeby zachowywać większą higienę pracy, postanowiłam przenieść biuro w inne miejsce.
Co sprawia, że czujesz się komfortowo?
Przede wszystkim cisza. Mieszkam przy ruchliwej ulicy, jednak jest tu dość cicho. Mieszkanie jest dwustronne, ma dwa balkony. Winston uwielbia obserwować z nich ptaki. Zależało mi na balkonie, na widoku na drzewa. W cichej przestrzeni czuję się spokojniejsza, mniej zestresowana, odpoczywam od zgiełku. Wydaje mi się, że znalazłam balans. Mieszkanie, mimo, że mieści się niemal w centrum miasta, jest moją oazą.
Ważne dla mojego samopoczucia jest to, czym się otaczam. Lubię ciepłe światło. Ważny jest dla mnie zapach. Lubię zapachy cytrusowo-korzenne, w formie dyfuzorów czy kadzideł. Pozytywnie wpływa na mnie również kolor różowy, o którym była mowa. To wnętrze mnie odzwierciedla. Nie jest surowe, minimalistyczne, ale pełne miłych łagodnych form. Już od progu łatwo rozpoznać, że to moje mieszkanie.
Materiał powstał w ramach kampanii "OBJECTS THAT ENHANCE MY LIFE | OMNIRES SWITCH". To inspirujące historie ludzi, którzy są równie wyjątkowi jak miejsca, w których żyją, pracują i tworzą. Miejsca, które odzwierciedlają ich tożsamość i duszę. Każda z tych historii opowiada o człowieku i przedmiotach odgrywających ważną rolę w jego życiu. Opowiada o codziennych detalach, które tworzą magiczne chwile i wspomnienia. Te na pierwszy rzut oka zwyczajne rzeczy, wprowadzają subtelne, ale istotne zmiany. Pokazują, jak styl życia łączy funkcjonalność z pięknem, podkreśla znaczenie indywidualnych preferencji oraz wspomnień. To, czym się otaczamy ma wpływ na to, jak się czujemy.