Nowe życie mieszkania w przedwojennej kamienicy. Przenosimy się na Powiśle!
W zabytkowej kamienicy na warszawskim Powiślu mieści się 120-metrowy apartament, który po remoncie stał się idealnym domem dla młodej pary z dzieckiem i psem. Choć jego wnętrze wiele straciło przez burzliwe losy Warszawy, dziś odzyskało swój dawny urok. Dzięki projektowi pracowni Sobkowiak Architektura mieszkanie zyskało świeży, eklektyczny wygląd, w którym ważną rolę gra naturalne światło, wędrujące między pomieszczeniami.
Już z zewnątrz kamienica wyróżnia się detalem architektonicznym, za którym stoi Stanisław Filasiewicz – uznany architekt z okresu międzywojnia. Wnętrze, które nowi właściciele wybrali jako swoje miejsce na ziemi, nie zachowało jednak zbyt wielu historycznych elementów. Dlatego, by przywrócić mu dawny blask, zaprosili do współpracy zespół Agaty Sobkowiak.
„Do sprawy remontu właściciele apartamentu podeszli z dużą świadomością i wielkim szacunkiem dla historii. Nie oczekiwali budowlanej rewolucji, ale raczej odtworzenia warszawskiego klimatu” – relacjonuje projektantka. „Marzyło im się wnętrze wielowarstwowe, żywe, niedopięte na ostatni guzik. Chcieli, by odzyskało klasyczną bazę, ale z estetyczny twistem w duchu ulubionego stylu mid century modern” – dodaje.
Choć oryginalnych detali było niewiele, jeden z nich stał się punktem wyjścia dla całego projektu. „Z oryginalnych elementów wystroju architektonicznego ocalała rozeta sufitowa w jednym z pokoi. Niejako wokół niej osnuliśmy to, co dziś stanowi trwałe elementy aranżacji" – mówi Agata Sobkowiak. Wnętrze wzbogacono o gipsowe sztukaterie wykonywane ręcznie, mosiężne klamki zastąpiły plastikowe, a eleganckie drzwi z przeszkleniami i frezowaniem dopełniły całość.
Odnowiono także drewnianą podłogę, a tam, gdzie brakowało jej fragmentu, pojawiła się efektowna intarsja – dekor z dwóch gatunków drewna, który subtelnie nawiązuje do dawnego rzemiosła. Uwagę zwracają także autentyczne, żeliwne grzejniki, które po renowacji znów pełnią swoją funkcję.
Właściciele przykładają dużą wagę do estetyki i otaczających ich przedmiotów, dlatego z entuzjazmem włączyli się w projekt. „Inwestorzy byli bardzo zaangażowani w prace, właściwie wszystko wybieraliśmy wspólnie. Analizując proponowane im materiały czy elementy wyposażenia, starali się zawsze wgłębić w temat, przemyśleć, wsłuchać się w swój gust. Zastanawiali się, jak się będą z danym rozwiązaniem czuć. Sami też wiele wnieśli" – zaznacza architektka.
W mieszkaniu pojawiły się ich osobiste przedmioty: szafka po babci, fotele z połowy XX wieku z nowym obiciem, wyszukane meble vintage, a także klasyki designu, jak „Lampe de Marseille” Le Corbusiera.
Nośnikiem pozytywnych skojarzeń są też postarzane ściany w łazienkach oraz sypialni, inspirowane architekturą starych domów w Anglii i Włoszech. „Właściciele lubią urok tamtejszych starych domów, który odkrywa się warstwa po warstwie. Takie wnętrza zachwycają szlachetnością, nawet gdy przez lata nie są remontowane” – mówi projektantka. Aby uzyskać pożądany efekt patyny, potrzeba było nie tylko wyczucia, ale i kunsztu – co z powodzeniem zapewnili doświadczeni rzemieślnicy: stolarze, sztukatorzy, kamieniarze i krawcy.
Jednym z kluczowych elementów kompozycyjnych w apartamencie jest również światło. Przeszklona ściana oddziela salon od gabinetu, inna – z ornamentowymi szybami – pozwala zachować prywatność w łazience przy sypialni, nie blokując przy tym promieni słonecznych. Naturalne światło dociera nawet do pralni i do łazienki dla gości dzięki sprytnie rozmieszczonym przeszkleniom i naświetlom. Światło poprzez shuttersy tworzy na ścianach dekoracyjne wzory, a zasłony w oknach i przy łóżku łagodzą jego intensywność.