JOMO, czyli co robić w święta, kiedy nie obchodzisz świąt
Gdy świat zwalnia, a miasta pustoszeją, otwiera się rzadka przestrzeń na to, co w codziennym pędzie umyka. Święta bez tradycyjnej oprawy to nie pustka, lecz luksus niczym niezakłóconego czasu. To moment na "architektoniczny spacer" bez tłumów, nadrobienie zaległości w albumach o sztuce i cyfrowe podróże po najlepszych kolekcjach świata. W LABEL podpowiadamy, jak celebrować grudniową przerwę w duchu JOMO – Joy of Missing Out.
Autor: IM
Zdjęcia: Materiały prasowe
Miasto jako eksponat
Grudniowe dni to jedyny moment w roku, kiedy metropolie wyglądają jak na surowych wizualizacjach architektonicznych – są czyste, ciche i niemal wyludnione. To idealny czas na flâneur – niespieszny spacer z aparatem w ręku, podczas którego miasto staje się eksponatem. W Warszawie, zamiast na zatłoczony Trakt Królewski, warto skierować kroki na bliską Wolę. W okolicach Ronda Daszyńskiego, pośród szklanych tafli Warsaw Spire czy Skylinera, biznesowy zgiełk ustępuje miejsca abstrakcyjnej grze światła i cienia. Puste fasady biurowców odbijają zimowe niebo, a spacer wzdłuż Ściany Wschodniej pozwala na nowo docenić rytmiczne, modernistyczne podziały Domów Towarowych Wars, Sawa i Junior, które bez tłumu odzyskują swoją geometryczną elegancję.
Podobne doświadczenie „architektury ciszy” oferują Katowice. Strefa Kultury, zwykle tętniąca życiem, w święta staje się świątynią minimalizmu. Rdzawa cegła NOSPR-u wchodzi w intrygujący dialog z czarnym monolitem Międzynarodowego Centrum Kongresowego i transparentnymi kostkami Muzeum Śląskiego. Przejście przez ten opustoszały kompleks to czyste doświadczenie przestrzenne, gotowy kadr dla miłośników fotografii. Z kolei we Wrocławiu warto zostawić Rynek turystom i udać się pod Halę Stulecia. Monumentalna, betonowa kopuła Maxa Berga w otoczeniu pustej pergoli i mglistego powietrza wokół Iglicy robi kolosalne wrażenie, pozwalając poczuć prawdziwą skalę tego założenia.
Północ Polski w zimowym słońcu prezentuje się równie spektakularnie. Gdynia, ze swoim modernistycznym śródmieściem, to lekcja proporcji. Detale kamienic przy 10 Lutego czy Świętojańskiej – zaokrąglone narożniki i okna "termometry" – w ciszy zdają się wybrzmiewać mocniej, a spacer w stronę Dworca Morskiego łączy industrialną surowość portu z elegancją międzywojnia. W Szczecinie natomiast czeka na nas współczesna ikona – gmach Filharmonii im. Mieczysława Karłowicza. Biała, strzelista bryła autorstwa studia Barozzi Veiga wygląda w pustym mieście jak góra lodowa, kontrastując z ukrytym pod ziemią betonowym placem Centrum Dialogu Przełomy. Miłośnicy industrialu powinni zaś odwiedzić Nowe Centrum Łodzi, gdzie dach dworca Fabryczna i plątanina rur w kompleksie EC1 tworzą scenerię idealną do "industrialnej medytacji"
Domowa kuratela
Kiedy nie musimy rzucać się w wir gorączkowych porządków „dla gości”, możemy poświęcić się spokojnej rearanżacji przestrzeni dla siebie. Traktując własne mieszkanie jak galerię, można na nowo odkryć posiadane obiekty. To doskonały moment, by przejrzeć te ciężkie albumy wydawnictwa Taschen czy Phaidon, które często pełnią jedynie funkcję dekoracyjną na stolikach kawowych. Zmiana układu obrazów, przestawienie rzeźby czy ceramiki w miejsce o innym naświetleniu pozwala stworzyć nową scenografię codzienności, która będzie inspirującym tłem na nadchodzący rok.
Kulinarny hedonizm bez karpia
Jeśli nie obliguje nas karp i barszcz, kuchnia może stać się laboratorium slow cooking. Przygotowanie domowego makaronu, pieczenie chleba na zakwasie czy praca nad skomplikowanym deserem cukierniczym to czynności niemal medytacyjne. Alternatywą dla domowego gotowania może być wizyta w hotelowym barze. Wiele luksusowych hoteli pozostaje otwartych, a kolacja zjedzona w elegancko oświetlonym wnętrzu na najwyższym piętrze wieżowca, z widokiem na uśpione miasto, to doświadczenie niezwykle kojące i estetyczne.
Sprawdź nasze kulinarne inspiracje:
- Mariusz Mac opowiada nam o smakach zawartych w albumie "1991"
- Pięknie wydane książki kucharskie. Zapragniesz mieć je na półce, nawet jeśli rzadko gotujesz
- Barcelona bez Gaudiego i tłumów – rozmowa z Bartkiem Kieżunem
Kino konesera
Wieczory sprzyjają nadrabianiu kulturalnych zaległości, ale zamiast telewizyjnych powtórek, warto zorganizować prywatny festiwal kina wizualnego. Na platformach takich jak MUBI czy Nowe Horyzonty VOD czeka kino autorskie, w którym scenografia gra jedną z głównych ról. To czas na powrót do nasyconych kolorów u Wonga Kar-Waia, wnętrzarskich inspiracji z filmów Luki Guadagnino czy perfekcyjnej symetrii kadrów Paola Sorrentino. Oglądanie filmów z pełnym skupieniem na detalu, kostiumach i świetle, bez rozpraszaczy i telefonu w ręku, pozwala dostrzec niuanse, które umykają w codziennym pośpiechu.
Sprawdź nasze filmowe inspiracje:
- Gdzie kończy się czas, zaczyna się tajemnica – wielki powrót filmu „Piknik pod Wiszącą Skałą”
- Dokumentalny thriller o zaginionym arcydziele Caravaggia
- Sztuka na kanapie, czyli “Wielkie oczy” i wielkie kłamstwo
- Surowe piękno „The Brutalist”
- "Frankenstein” w reżyserii Guillermo del Toro
Cyfrowy wernisaż: wirtualny spacer po największych muzeach świata
Wirtualne zbiory światowych muzeów oferują dziś jakość, która pozwala studiować dzieła z dystansu niemożliwego do osiągnięcia w rzeczywistości. Rijksstudio amsterdamskiego Rijksmuseum pozwala zbliżyć „Mleczarkę” Vermeera tak bardzo, by dostrzec spękania werniksu. British Museum oferuje genialnie zaprojektowaną interaktywną oś czasu „The Museum of the World”, a wirtualny spacer po Musée d’Orsay (dostępny via Google Arts & Culture) przenosi nas do przestronnych sal dawnego paryskiego dworca. Z kolei nowojorska MoMA udostępnia swoje zbiory online, będące niewyczerpanym źródłem inspiracji dla miłośników współczesnego designu.
Zobacz kolekcje:
Nieobchodzenie świąt nie musi być aktem buntu, lecz świadomym wyborem estetycznym i mentalnym. To czas na naładowanie kreatywnych baterii, wyciszenie szumu informacyjnego i powrót do tego, co w designie życia najważniejsze – balansu.